Йорн Лиер Хорст

Seria o komisarzu Williamie Wistingu


Скачать книгу

przez siebie adnotację o tym, że gruby pęk kluczy został znaleziony i odniesiony przez Katharinę Haugen. To znaczy, że rzeczywiście z nią rozmawiał, spisał jej dane, a następnie odnotował zdarzenie w wykazie. Próbował przypomnieć sobie ten dzień, ale wspomnienie było niewyraźne, a spotkanie z Kathariną zostało całkowicie wymazane z pamięci. Martin również o tym zapomniał. Dopiero kiedy robił porządek w szufladzie, znalazł wycinek prasowy i rozpoznał Wistinga.

      Samochód jadący za komisarzem zatrąbił i wyrwał go z zamyślenia. Wisting przyspieszył, zmniejszając dystans, jaki powstał, gdy nie śledził ruchu na drodze.

      Ulicami w centrum miasta jechało się znacznie płynniej, dzięki czemu zdążył do pracy na czas i nastawił ekspres, tak aby kawa była gotowa, zanim zjawią się koledzy z wydziału.

      W poprzedni wieczór i noc nie wydarzyło się nic dramatycznego, co należałoby zaraportować. Przydzielił śledczym najważniejsze sprawy, a odrzucił te, co do których nie było podstaw, by przyglądać im się bliżej. O dziesiątej miał spotkanie budżetowe i musiał przejrzeć wykazy zaległości z jednym z policyjnych prawników. Poza tym musiał przedstawić analizę konsekwencji nowej reformy policji dla jego wydziału, ale to mogło zaczekać, aż wróci ze spotkania z Haugenem.

      Odchylił się do tyłu i przez chwilę siedział z rękami założonymi za głowę. Potem pochylił się i wysunął najniższą szufladę biurka, w której leżała kserokopia zdjęcia z obchodów 17 maja, która ukazała się w gazecie. Wyjął ją i przyjrzał jej się uważnie.

      Zdjęcie było czarno-białe. Katharina stała z grupą odświętnie ubranych koleżanek i miała na sobie jasną letnią sukienkę. Jej włosy były długie, blond o rudym odcieniu, to ostatnie wiedział dzięki innym zdjęciom. Miała niebieskie oczy, ale w jej spojrzeniu czaił się mrok. Jakaś dziwna posępność, która była widoczna, pomimo że dziewczyna się uśmiechała. Miała pełne wargi. Wydają się miękkie, pomyślał, kiedy na nie spojrzał. Bardziej miękkie od jej oczu.

      Nie wierzył w to, że Katharina wciąż żyje, ale zastanawiał się, jak wyglądałaby po tylu latach. On sam zmienił się. Na zdjęciu zbliżał się do trzydziestki. Był szczupły i stał wyprostowany. Włosy, które wystawały spod czapki, były ciemne, bez śladów siwizny.

      Dla niego sprawa Kathariny zaczęła się w środę, 11 października, gdy Martin Haugen zgłosił jej zaginięcie. Na Kleiverveien udało się dwóch śledczych, by przeprowadzić pierwsze czynności. William Wisting i Eivind Larsen. Wisting usiadł w salonie razem z Martinem Haugenem, natomiast Larsen rozejrzał się po domu w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, która pozwoliłaby im ustalić, co się stało z Kathariną Haugen. Nic, co znaleźli na terenie posesji ani co wynieśli z rozmowy z mężem zaginionej, nie przybliżyło ich do odpowiedzi na to pytanie.

      Wisting wstał i podszedł do okna. Czuł dziwne, a jednak dobrze znane mrowienie w ciele. Niepokój będący konsekwencją niezałatwionej sprawy.

      Pierwsze, co zrobiono, to wyeliminowano z kręgu podejrzanych Martina Haugena. Wykluczono, by miał cokolwiek wspólnego z zaginięciem żony. W tym czasie pracował na budowie w Trøndelagu, a mieszkał w barakach w Malviku. Od domu i żony dzieliło go osiem godzin jazdy samochodem.

      W sprawie o zaginięcie podejrzenie zawsze najpierw padało na współmałżonka, ale tym razem nie mieli nic, co wskazywałoby na udział Martina Haugena w zniknięciu Kathariny. Mężczyzna rozmawiał z żoną przez telefon 9 października około godziny dwudziestej drugiej. Firma telekomunikacyjna potwierdziła, że o 22:06 dzwoniono z aparatu telefonicznego znajdującego się w stołówce zakładowej w Malviku do domu Kathariny i Martina Haugenów na Kleiverveien w Larviku. Rozmowa trwała osiem minut i siedemnaście sekund. Następnego ranka o 7:00 Martin Haugen był za sterami koparki. Okno czasowe wynosiło dziewięć godzin, natomiast podróż do Larviku i z powrotem zabrałaby mu szesnaście godzin.

      Po pracy Haugen usiłował dodzwonić się do domu, ale nikt nie odbierał. Wielu kolegów z pracy widziało, że przez cały wieczór próbował skontaktować się z żoną i sprawiał wrażenie mocno zaniepokojonego. Obdzwonił wszystkich przyjaciół i znajomych, ale nikt jej nie widział. Późnym wieczorem poprosił najbliższego sąsiada, żeby poszedł do nich i sprawdził, co się dzieje. Po Katharinie nie było śladu. Sąsiad obszedł cały dom, zaglądając przez okna. Poza tym, że na kuchennym stole dostrzegł kartkę z, jak się domyślał, odręczną wiadomością od Kathariny przeznaczoną dla męża, nie miał nic więcej do powiedzenia.

      Tuż przed północą Martin Haugen wsiadł do samochodu i ruszył w stronę Larviku. Jedenastego października o 8:47 zadzwonił na policję i zgłosił zaginięcie żony.

      Prawda była taka, że po dwudziestu czterech latach wiedzieli tyle samo co wtedy. Wiedzieli dużo na temat tego, co się nie wydarzyło, czego Katharina nie zrobiła i gdzie nie przebywała. Nie wiedzieli, dlaczego, jak i gdzie zniknęła.

      3

      Za piętnaście dwunasta opuścił gabinet. Wsiadł do samochodu i pojechał na Kleiverveien. Deszcz już prawie nie padał i zaczęło się przejaśniać.

      Jego relacja z Martinem Haugenem zmieniła się z biegiem lat. Z czysto profesjonalnej w coraz bardziej nieformalną. Potrafili śmiać się, żartować i rozmawiać na zupełnie inne tematy niż sprawa zaginięcia Kathariny. Kilka lat temu Haugen wypożyczył koparkę i pomógł Wistingowi usunąć kilka pniaków z ogrodu. Z kolei Wisting każdej jesieni kupował od niego drewno opałowe, a przed Bożym Narodzeniem zaopatrywał się u niego w choinkę wyciętą z lasu za domem. Kilka razy byli razem na rybach i urządzali wspólne wypady do domku letniskowego. A gdy zmarła Ingrid, Martin wziął udział w jej pogrzebie. Ale to nie była prawdziwa przyjaźń. I nigdy nie mogła się w nią przerodzić. Ich znajomość miała swoje źródło w tragicznym zdarzeniu i w ich relacji nadal było coś, co sprawiało, że Wisting trzymał się na dystans. Byli równolatkami i gdyby poznali się w innych okolicznościach, Martin Haugen mógłby stać się jednym z nielicznych, ale dobrych przyjaciół Wistinga.

      Dwa lata po śmierci Ingrid Wisting nawiązał znajomość z pewną kobietą. Ich związek rozpadł się, ale kiedy trwał, był prawdziwy i namiętny i Wisting żałował, że uczucie wygasło. Martin Haugen nigdy nie był w nowym związku, chociaż wcześniej był już raz żonaty. Małżeństwo ze starszą o osiem lat kobietą trwało krótko. Jeden z segregatorów był podpisany jej nazwiskiem: „Inger Lise Ness”. W ciągu kilku tygodni od zaginięcia Kathariny uzbierało się w nim mnóstwo dokumentów, które jednak nie przyniosły przełomu w sprawie.

      Wycieraczki skrobały przednią szybę. Wisting wyłączył je.

      Im bliżej Kleiver, tym zabudowania były coraz bardziej rozproszone, a droga coraz węższa i gorzej utrzymana. Minął ogrodnictwo i małe gospodarstwo rolne. Po lewej stronie znajdował się nieczynny warsztat samochodowy. Część wraków wystawionych na zewnątrz rdzewiała tu również rok temu.

      Zmniejszył prędkość, ponieważ zbliżył się do skrzyżowania z drogą, przy której stała skrzynka pocztowa. Na poboczu zobaczył znak, którego poprzednim razem nie widział. „Zakaz wjazdu” z tabliczką informującą, że znak „nie dotyczy mieszkańców posesji”.

      Wisting przejechał obok znaku i spojrzał w lusterko wsteczne na czerwony dom po drugiej stronie drogi. Vis-à-vis zjazdu z głównej drogi mieszkał Steinar Vassvik. Wymówił nazwisko na głos: Steinar Vassvik. Osoba, która była najbliższa usłyszenia zarzutu w sprawie zaginięcia Kathariny Haugen. Za ich podejrzeniami nie kryło się nic konkretnego poza tym, że Vassvik był jej sąsiadem, ostatnią osobą, która ją widziała, i nie miał alibi. Na dodatek był już wcześniej skazany za stosowanie przemocy.

      Żwirowa droga wiła się między drzewami. Sto metrów