Stephen Seager

Psychopaci


Скачать книгу

pan, jak tu, w okolicy, nazywają Napa State?

      Zaprzeczyłem ruchem głowy.

      – Gomora – rzekła Vezo. – Tak jak „Sodoma i…”. To tajemnicze miejsce. Tak jak to biblijne miasto, nikt w istocie nie wie, ile i jakiego rodzaju zła się tam kryje.

      Zaczęła mnie boleć głowa i przez moment pomyślałem, że podjąłem bardzo złą decyzję w sprawie pracy. Jednak nie wyraziłem tego głośno. Nie mogłem. Powiedziałem tylko:

      – Myślę, że wszystko się dobrze ułoży.

      Vezo nie zdążyła odpowiedzieć, została wezwana do pokoju zajmującego się traumą pourazową, gdzie podawano wyniki badań.

      – Mamy na zapleczu zapasowe ubrania – wskazała na mój poplamiony krwią strój, potem schowała notatnik, rozchyliła kotary i zniknęła.

      Wyjąłem telefon komórkowy i niepewny zastanawiałem się, co powiedzieć żonie.

      – Halo, Ingrid. Obecnie jestem w centrali ratunkowej hrabstwa – powiedziałem.

      – Co ci jest? – zapytała.

      – Uderzyłem się w głowę. Ale nie martw się. Mogę już wrócić do domu.

      – Dobrze, będę tam tak szybko, jak tylko mi się uda – odpowiedziała.

      Rozłączyłem się i poszedłem na zaplecze przebrać się w kompletny strój pracowników pogotowia, koloru zielonego. Poplamione ubranie włożyłem do plastikowej torby i wyszedłem na zewnątrz. Natychmiast ogłuszył mnie ryk lądującego śmigłowca.

      Znalazłem ławkę w cieniu drzewa i usiadłem. Powietrze było chłodne i nieruchome.

      Przywitałem Ingrid uśmiechem. Z SUV-a wysiadła w każdym calu elegancka, wysoka blondynka i podeszła do mnie.

      – To tylko rozcięcie – wyjaśniłem, wskazując tył głowy.

      Rozgarnęła włosy.

      – Masz dziesięć szwów – stwierdziła wyraźnie zdenerwowana. – Kto ci to zrobił? – zapytała.

      Jako lekarz przywykła do widoku ran i krwi, jednak rodzina to zawsze inna sprawa.

      – Możemy podjechać po mojego pikapa – powiedziałem, idąc w kierunku SUV-a. – Opowiem ci wszystko po drodze.

      – Znalazłam to na podjeździe. – Ingrid podała mi mapę szpitala, którą przysłał mi doktor Francis. Musiała mi wypaść z kieszeni. Na górze widniał napis: NAPA STATE HOSPITAL.

      – Napa State – zauważyłem. – Ale na pogotowiu nazywają go Gomora.

      – Co? – spytała.

      – Gomora, jak „Sodoma i…”. Kto wie, co się naprawdę kryje w środku…?

      – Co…?

      Znowu spojrzałem na mapę. Wewnątrz ogrodzenia zakreślono kółkiem Oddział C.

      – Przepraszam – rzekłem – powinienem ci powiedzieć.

      Ingrid zapuściła silnik i wyjechała z parkingu stacji ratunkowej.

      – Na Oddział C przydzielono mnie w ostatniej chwili – wyjaśniłem. – Mówili, że nie będziemy tam wchodzić, ale najwyraźniej coś się zmieniło. Wpierw chciałem sprawdzić to miejsce. Pomyślałem, że będziesz się o mnie martwić.

      Ingrid zatrzymała się na świetle.

      – Udałem się do mojego nowego oddziału – ciągnąłem. – I facet wielkości góry, ze słowem „piekło” wytatuowanym na czole, rzucił mną o ścianę w chwili, gdy rozwalił głowę starego mężczyzny uderzeniem krzesła. Pękła mu czaszka. Właśnie zabierali go śmigłowcem.

      Ingrid z urodzenia jest Dunką, ze skandynawską powściągliwością, niepozwalającą okazywać uczuć.

      – Powinieneś był powiedzieć mi o zmianie oddziału. – Westchnęła. – Jednak teraz to już nie ma znaczenia. Nie wiem, co powiedzieć. Jestem przerażona. To twój pierwszy dzień w pracy i już masz rozbitą głowę. Byłeś tam tylko przez godzinę.

      – Mimo wszystko – odparłem z wymuszonym uśmiechem – mam nadzieję, że nie wygląda to groźnie.

      Musiałem jednak uderzyć głową silniej, niż mi się wydawało, nie pamiętałem bowiem wiele z tego popołudnia. Kiedy John, nasz czternastoletni syn, zjawił się w domu, patrzyłem bezmyślnie w ekran telewizora na odcinek serialu Dni naszego życia.

      – Jesteś już w domu? – zdziwił się i spojrzał zaintrygowany na ekran telewizora. – Oglądasz operę mydlaną? – Przerwał. – Twoja głowa krwawi, tato. Co się stało?

      Zapomniałem zmienić bandaż, nie pamiętałem, że może przesiąknąć.

      Do wieczora moje myśli stały się klarowniejsze i poczułem się dużo lepiej. Ingrid zbadała rozcięcie, zatamowała krew i zdecydowała, żeby świeży szef pozostał odsłonięty.

      Podczas kolacji, w celu wyjaśnienia tego, co się stało, podałem Johnowi rozsądną wersję wydarzeń tego dnia. Mądry nad swój wiek, potrząsnął głową i rzekł:

      – Tato, nie możesz tam pracować. To niebezpieczne.

      Późną nocą siedziałem na skraju łóżka, gdy Ingrid usuwała makijaż i przemywała twarz.

      Powtórzyłem jej całą historię przepraw przez strzeżone bramy i opisałem kampus. Opowiedziałem o fałszywym alarmie, co wywołało u niej nikły uśmiech.

      Wstałem i wyjrzałem przez okno wychodzące na dalekie światła miasta.

      – Nigdy nie byłem tak przestraszony – stwierdziłem.

      Ingrid, wycierając ręcznikiem policzki, odwróciła się:

      – Czy ten Napa, albo Gomora, czy jak to tam nazywają, nie jest przypadkiem szpitalem? – zapytała spokojnym tonem.

      Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.

      – Jeżeli było tak, jak powiedziałeś, to John miał rację i nie możesz tam wracać. Są inne zajęcia. Nie chcę oglądać twoich ran. To nie jest tego warte.

      – Przemyślę to – zapewniłem.

      Jak większość ludzi, a nawet psychiatrów, niewiele wiedziałem o stanowych szpitalach psychiatrii sądowej, gdy składałem wniosek o pracę w Gomorze. Znałem stanowe zakłady opiekujące się najciężej chorymi z chorych, w rzeczywistości pochodzące ze świata Hannibala Lectera. Pracując w Los Angeles, wysyłałem pacjentów do Metropolitan State Hospital, jednego z pięciu kalifornijskich szpitali psychiatrii sądowej. Ale moja noga nigdy nie przekroczyła bramy żadnego z nich. Nie znałem też nikogo, kto tam był. Ponadto nigdy poważnie nie myślałem o pracy w tego rodzaju szpitalu. W kręgach psychiatrów nie dyskutowano na ich temat. Istniały gdzieś tam – na dalekiej prowincji, daleko. I nikt nie wiedział, jakie to niebezpieczne miejsca. Jednak tego ranka poznałem o nich prawdę.

      Przed zaśnięciem przypomniałem sobie worek z moim zakrwawionym ulubionym niebieskim krawatem wepchniętym w kieszeń spodni. Nigdy już nie zobaczyłem tego worka.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Jestem nikim.

      Jestem włóczęgą, lumpem, hobo.

      Wagonem towarowym, dzbanem wina.

      I zwykłą brzytwą…

      Gdybyś się znalazł zbyt blisko mnie.

      CHARLES MANSON

      PRZED KILKOMA MIESIĄCAMI, przekopując się przez ogłoszenia w sprawie pracy, natknąłem się na Napa State i przeczytałem szczegóły Ingrid. Byliśmy w poważnych kłopotach finansowych i oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy coś z tym zrobić.

      Ożeniłem