Скачать книгу

zrozumieć Oddział C – rzekła, wskazując drzwi. – Masz ochotę na grę – skrzydło północne. Narkotyki – skrzydło południowe. Prostytucja – wschód. No i – tu potrząsnęła głową i opuściła rękę – skrzydło zachodnie należy do McCoya. Tam możesz mieć wszystko.

      – To naprawdę zastanawiające, jak pacjenci się podzielili – zaświergotała Charlene Larsen, tyczkowata czarna pracownica socjalna w wieku około pięćdziesięciu lat. – To przypomina jakiś system nawigacji.

      – Prostytucja? – zdziwiłem się, ale nikt mi nie odpowiedział. Pomyślałem, że może źle usłyszałem.

      – Dziś możemy zespołowo podyskutować na temat Smitha? – kontynuował Xiang.

      – Oczywiście – zgodziłem się i wszyscy się przyłączyli.

      Xiang otworzył segregator i przez następną godzinę grupa diagnozowała, ustalała leki i szkicowała projekt ogólnego leczenia wszystkich czterdziestu rezydentów Oddziału C. Podobnie jak inni wyrażałem też osobiste, stosowne komentarze.

      – O dziewiątej mamy grupę spacerową – oznajmiła Larsen. – Potrzebuję kogoś do towarzystwa.

      – Mogę pomóc – oznajmiła Palanqui. – Ale muszę wrócić do jedenastej na omawianie leczenia bólu i jego objawów.

      – Czterech facetów chodzi do szkoły – przypomniała Kate Henry. – Muszą zostać zabrani o dziesiątej, jak zwykle.

      – Do szkoły? – zdziwiłem się.

      – Realizujemy pełen program nauczania – odparła z dumą oddziałowa. – Mamy też nauczycieli z certyfikatem. Oferujemy program dyplomowy szkoły średniej i możemy przygotowywać do wyższych studiów.

      Poznałem McCoya i innych pacjentów z Oddziału C i teraz próbowałem sobie wyobrazić, jak wygląda ta szkolna klasa.

      – Kwestie związane z prawem o pierwszej – kontynuował Cohen. – O trzeciej oddział zarządzania.

      – Ja mam grupę nauk humanistycznych – oznajmił terapeuta z oddziału rehabilitacji.

      – Nie zapominajcie o grupie telefonicznej – wtrącił Randy. – I o tym, że dziś w nocy jest kino nocne. Gwiezdne wojny. Część trzecia.

      – Wszystkie dni są tak zapchane? – spytałem.

      – Leniwe ręce to warsztat szatana – zacytował Xiang.

      – Dokąd prowadzi pani te grupy? – spytałem.

      – Większość pozostaje tu na miejscu, w Oddziale C, albo ogólnie w budynku – odparła Palanqui.

      – Kto będzie pani towarzyszył? – zainteresowałem się. – Może policja szpitala?

      – Jasne, że nie – odparła Kate Henry. – Jak może działać terapia w obecności gliniarza?

      Zmieniono temat, zanim zdążyłem odpowiedzieć. Xiang otworzył segregator na nowej sekcji.

      – Doktor Seager i doktor Cohen są tu nowi – rzekł. – Przeanalizujemy zatem każde indywidualne przestępstwo. To ważne znać te rzeczy.

      Xiang odwrócił stronę. Mówił niewzruszonym, monotonnym głosem, jakiego używał, gdy zajmował się znanym sobie materiałem. Wymieniał pacjentów w porządku alfabetycznym i zwięźle opisywał ich przestępstwa. W większości były to morderstwa, często masowe. Zaskakująco duża liczba dotyczyła zabicia rodziców. Z pozostałych w większości to gwałty na kobietach i dzieciach, często w recydywie. Kilku mężczyzn można było zaliczyć do obu kategorii. Niemal powszechnie występowały narkotyki lub alkohol.

      Monabong spojrzała na Cohena.

      – Czytał pan o tym? – zapytała.

      Xiang niezrażony naciskał:

      – Miguel Cervantes – mówił. – Nosił papierową maskę Zorro z różowymi myjkami w uszach.

      Widziałem takiego przechodzącego mężczyznę, ale zapomniałem o niego zapytać.

      – Co z tym facetem? – wtrącił Cohen.

      – Te myjki mają poprawić wrażenie tego, co zrobił przedtem – dodała Palanqui i weterani Oddziału C skrzywili się z niesmakiem.

      – Ciągle wszystkim pokazuje swoją usmarowaną kałem twarz – rzekł Xiang. – Czyścimy go dwa, trzy razy dziennie. Czyścimy też nos… Paskudny bałagan.

      Poczułem napływ mdłości.

      – Cervantes był chory już w wieku dziesięciu lat – kontynuował Xiang. – Przed kilku laty przestał brać lekarstwa psychiatryczne, wyniósł się z domu opieki i rodzina straciła z nim kontakt. Rok później zgwałcił dwie dziewczynki w wieku sześciu i siedmiu lat. Powiesił je i ciała zakopał w parku.

      – Po tygodniu – uzupełnił Randy – ktoś wyszedł z psem na spacer. Pies wykopał zwłoki.

      Milczałem.

      – Podobną historię ma Hong – kontynuował Xiang – jego współlokator. Chorując od dłuższego czasu, nagle przerwał branie lekarstw. Zabił matkę. Wracała do domu po pracy. Hong, stojąc w drzwiach, strzelił do niej z karabinu szturmowego. Repetował cztery razy. Potem wziął piłę i pociął ciało na kawałki, zapakował i próbował paczki wysłać pocztą.

      – Został zatrzymany przez policję – uzupełniła Luella – gdy wciskał zakrwawione paczki do skrzynki pocztowej na rogu.

      – Hong był przekonany, że matka uprawiała seks z szatanem – dodał Randy.

      Xiang odczytał następne nazwiska i opisał kolejne przestępstwa. Potem przerwał i dodał:

      – Michael Tomlin wysadził w powietrze szkołę podstawową.

      – Ale na szczęście wtedy, gdy było już poza godzinami lekcyjnymi – dodała Kate Henry. – Mimo to zginęło sześciu uczniów i nauczyciel.

      – Przypominam sobie, słyszałem o tym – powiedziałem i dodałem: – Czy to było około pięciu lat temu? Jeżeli dobrze pamiętam, molestował dziewczynki z tej szkoły?

      – Tomlin też długo chorował – ciągnął Xiang. – I on także przerwał zażywanie lekarstw, a zamiast nich zaczął brać kokainę. I po roku wysadził tę szkołę.

      – Który to Tomlin? – zapytałem.

      – To ten, co cały czas mówi o radiu NPR – wyjaśniła Luella.

      Następnie Xiang wymienił Harlana Westa, który zabił obcego człowieka nożem do rozcinania kartonów, a potem obdarł ciało ze skóry. Po nim podał przykład Olivera Burnsa, który zabił żonę, pokroił ją i ugotował.

      – Gospodyni zaczęła narzekać na panujący smród – mówił Xiang – więc i ją też zabił.

      Wymienił też Villegasa, który żywcem zakopał na podwórku ojca.

      Xiang skupił się jeszcze na kilku innych, jednak po chwili oni wszyscy rozmyli