przerwał mi Xiang:
– Teraz następne tematy – rzekł – zadania oddziału na dzisiejszy poranek. Roger West – o jedenastej wizyta u dentysty.
– Czy to nie Villegas wybił Westowi przedni ząb? – zapytała Palanqui.
– Wizyta Westa u dentysty została odwołana – wtrącił Randy. – Widziałem faks w tej sprawie. Gabinet dentystyczny wykonuje tylko ekstrakcje. A to u niego zostało już zrobione.
– Na dzisiejsze popołudnie Villegas ma wyznaczoną wizytę w klinice – poinformowała Luella. – Ma dość paskudną ranę na nadgarstku. Wygląda to na zakażenie gronkowcem.
Po omówieniu jeszcze kilku innych przypadków Xiang zamknął czarny skoroszyt, ale nikt nie wstał od stołu.
– Czy ktoś jeszcze chce coś dodać? – Monabong westchnęła.
– Nowiny na temat Wilkinsa…? – zaczął Xiang i spojrzał na mnie.
– Wczoraj został zabrany z pogotowia ratunkowego – odparłem. – Widziałem odlatujący śmigłowiec.
– Wilkins to miły człowiek – dodała Palanqui. – Lubi pracować w grupie artystycznej. Jest doskonałym malarzem.
– Jak to jest… omal nie mordujesz człowieka i nie idziesz do więzienia? – zapytałem ze zdumieniem. – Dlaczego McCoy ciągle tu jest?
– Być może przyjedzie policja i aresztują go – wyjaśnił Xiang. – A potem zabiorą go do więzienia. Jednak więzienie zawsze odsyła takich z powrotem do nas. Wiemy, jak to działa.
– Jak działa? – zapytałem.
Luella dotknęła mojej ręki.
– McCoy zostanie w stanowym wariatkowie pewnie do końca życia – odparła. – Więzienia nie chcą takich facetów. Dlatego wysyłają ich do nas. Ich przerażają choroby psychiczne.
– Zatem McCoy może atakować każdego, kogo zechce? – upierałem się.
– Co możemy na to poradzić? – rzekł Xiang.
Siedziałem w milczeniu, oszołomiony.
– Są jakieś nowiny o doktorze Tomie? – zapytała Palanqui. Sprawiała wrażenie rozdrażnionej, tak jakby sformułowanie tego zwykłego pytania sprawiło jej wiele bólu.
– Żona mówi, że przestał reagować – stwierdził Xiang, z dobrze tłumioną rozpaczą. – Ostatnie badanie tomografem komputerowym ujawniło więcej krwi w mózgu. Rodzina straciła nadzieję.
– Od wielu miesięcy leży i będzie nadal leżał na oddziale intensywnej terapii – uzupełniła Monabong. – Ciągle ta sama diagnoza: krwawienie, coraz intensywniejsze krwawienie. Czy nic nie można z tym zrobić?
Opanowałem się i stłumiłem zdenerwowanie.
– Kim jest doktor Tom? – zapytałem. – Co się stało?
Xiang usiadł.
– Doktor Tom był psychiatrą na naszym oddziale. Dobrym psychiatrą. Obecnie pan zajmuje jego miejsce. Pewnego dnia Alex Mathews z pokoju jedenaście znalazł na placu ćwiczeń kawałek złamanej rurki od spryskiwacza. Jakoś mu się udało przemycić ją na oddział – mówił wolno Xiang. – Nie mam pojęcia, jak mu się to udało, bo wszystkich bardzo dokładnie przeszukujemy. Po lunchu Mathews stanął za drzwiami swojego pokoju – kontynuował – i wtedy Vermon Chambers, jego współlokator, zapytał personel, czy może rozmawiać z doktorem Tomem. Lekarz wszedł do pokoju. – Xiang tupnął nogą, w odpowiednim momencie podkreślając słowa. – Mathews uderzył go w głowę rurką, zwalił z nóg i zaczął kopać. W efekcie doktor Tom zapadł w śpiączkę pourazową. Miał pękniętą czaszkę. Do mózgu przedostała się krew.
– Mathews był wściekły – dodała Palanqui. – Doktor Tom tydzień wcześniej przestał mu podawać pigułki Oxycontinu[4]. Pielęgniarki na nocnym dyżurze złapały go na ukrywaniu pigułek w policzkach, a potem sprzedającego je innym pacjentom.
– Mathews złamał nadgarstek – uzupełniła Luella. – Dlatego na początku dostawał Oxycontin.
– Doktora Toma operowano trzykrotnie – wtrąciła Larsen z przygnębieniem. – Ale wydaje się, że bez skutku.
– Ma czterdzieści dwa lata – rzekła Kate Henry. – Z żoną, Ellen, mają dwoje dzieci w wieku siedmiu i pięciu lat. Następne w drodze.
– Mathews na pewno trafił do więzienia? – wymamrotałem z przejęciem.
– Na miesiąc. Ale jest już z powrotem w pokoju jedenaście… – oznajmił Xiang. – To więzienie nie miało żadnego znaczenia. Oni, przebywając tam, dostają napadów szału i w efekcie są z powrotem odsyłani do nas.
Rozmowa stopniowo zaczęła się rwać, aż w końcu zamarła. Cohen pochylił się i spojrzał na moją głowę.
– Jak rozcięcie? – zapytał.
– W porządku – odparłem. – Nie było zbyt duże.
– Przykro mi, że nie mogłem pomóc.
– Dziękuję. Ale w tym wypadku nic nie można było zrobić.
– Nigdy nie wiadomo – kontynuował Cohen – to kwestia psychologii.
– Z pewnością dlatego przysłano tu ciebie – dodałem.
– To cholerne gówno musi się skończyć – rzucił Cohen, zaciskając pięści.
Skierowaliśmy kroki na korytarz i powlekliśmy się z powrotem do dyżurki pielęgniarek. Tonąc w myślach, poczułem, jak ktoś pociąga mnie za rękaw.
– Doktorze. – Usłyszałem za sobą konspiracyjny szept. – Muszę się stąd wydostać. – Ujrzałem strzechę skłębionych czarnych włosów. – Musi mi pan pomóc stąd wyjść – kontynuował. – Tu jest niebezpiecznie.
Odchylił głowę, pokazując twarz. Ale zamiast jego twarzy zobaczyłem papierową maskę Zorro i różowe myjki w uszach. Ten człowiek przypominał maskotkę pieska w neonowych kolorach, skrzyżowaną z szopem praczem.
– Cervantes – rozpoznałem. – Czego chcesz?
– Ostrzegałem doktora Toma, ale nie słuchał – rzekł Cervantes. – Teraz ostrzegam pana. – Kiwnął ręką w stronę pacjentów na korytarzu i wyszeptał: – Ja nie jestem świrem i oni też nie są świrami. To miejsce jest szurnięte. Zabierz mnie daleko stąd, inaczej umrzesz tu pan razem z nami. – Zawachlował różowymi uszami.
[4] Lek przeciwbólowy o przedłużonym działaniu.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Jakie słowo przychodzi ci na myśl?
1. Zabić/spalić
2. Małpy [kurwy]
3. Hmm…
4. Nie wiem!
QUIZ „CZY JESTEŚ UPOŚLEDZONYM UMYSŁOWO PRZESTĘPCĄ?” NA QUIZTRONIE
POMIJAJĄC WŁOSY, papierową maskę i różowe uszy, nie mogłem nie zauważyć, że Cervantes, zwracając się do mnie w zatłoczonym korytarzu, był zupełnie nagi.
– Jest pan nagi – stwierdziłem w końcu i rozejrzałem się, szukając pomocy.
– A ty jesteś głupi – odrzekł Cervantes.
– Ma pan myjki w uszach – kontynuowałem, chcąc zyskać na czasie.
Biegli do nas Xiang i Luella, z kocami w rękach.
– Nie rzucam czczych pogróżek