Elżbieta Wojnarowska

Czternaście dni Honoraty


Скачать книгу

kilkoma schodkami w dół, Honorata znalazła się w przytulnym saloniku z lustrami i umywalkami.

      – Pani była umówiona? – zapytała ją dyżurna fryzjerka, dość żwawa i zażywna.

      Honorata wiedziała, że ona wie, że Honorata nie była umówiona, zresztą nie było tu nikogo oprócz nich. Irenka poinformowała wcześniej Honoratę, że przed sezonem nie ma tu jeszcze klientów przyjezdnych, a miejscowi rzadko chodzą do fryzjera, chyba że z okazji ślubu, chrzcin, pierwszej komunii, pogrzebu czy innej uroczystości. Więc na pewno Honorata będzie przyjęta i uczesana. Wszystkie miejscowe panie czeszą się tak samo, trzeba tylko powiedzieć: „na tapirowaną bombkę”, żeby fryzjerka wiedziała, o co chodzi, czego się chce. I można też „zrobić farbę”. Najlepiej rudą, bo taką na pewno mają, do tego od razu widać, że się wydało sporo pieniędzy i każdy pozazdrości.

      Faktycznie ruchu nie było. W salonie było pusto i cicho.

      – Nie byłam umówiona – przytaknęła Honorata zgodnie z instrukcją Irenki. – Ale czy mogę zostać przyjęta?

      Fryzjerka rozjaśniła się natychmiast na takie dictum, odpowiedziała: „ależ proszę bardzo”, i podsunęła jej fotel.

      – To co robimy z główką? Mycie, strzyżenie, farba i czesanie? Tak chcemy? – zaproponowała fachowo.

      Honorata chciała. Wszystkie zaproponowane propozycje.

      Twarz fryzjerki pojaśniała jeszcze bardziej, tym bardziej że Honorata nawet nie zapytała o cenę.

      – Jak strzyżemy i czeszemy? – Fryzjerka czekała grzecznie na podpowiedź klientki co do preferencji fryzury, nieco się tylko denerwując, czy podoła nietypowym wymaganiom.

      – Na tapirowaną bombkę. – Honorata podała sprawdzony przez Irenkę przepis i będąc absolutnie pewna, że fryzjerka z takim zamówieniem, dobrze jej znanym, na pewno sobie poradzi, rozsiadła się na podsuniętym jej fotelu.

      – Jeszcze kolorek poproszę ustalić. – Fryzjerka podała jej katalog z próbkami. – Ale nie wszystkie mamy – dodała z drżeniem serca, czy aby klientka nie zażąda czegoś ekstra niedostępnego.

      – Rudy – zadecydowała Honorata natychmiast. Na próbkach się nie znała, zaufała podpowiedzi Irenki. Rudy na pewno mają i na pewno wiadomo, że wyjdzie rudy, a nie na przykład fioletowy. W fioletowych włosach mogło nie być jej do twarzy.

      Honorata poddała się czynnościom fryzjerki z lubością. Dawno już powinna była zrobić coś z włosami. W sumie dobrze, że napatoczył się ten cały Ziemek.

      Na ścianie zakładu wisiał piękny reklamowy plakat z podobizną obecnego prezydenta, którego czarujący uśmiech tak przyciągał do zakładu klientki. Pod jego portretem widniał napis: „Ten szampon pozbawi cię łupieżu na zawsze”.

      Honorata zapatrzyła się na prezydenta.

      „Szkoda, że Ziemek nie jest taki przystojny” – westchnęła w duchu.

      – A pani to skąd jest? – zagadnęła ją fryzjerka.

      Honorata w pierwszej chwili miała zamiar ją ofuknąć, co to kogo obchodzi, skąd przyjechała, ale przypomniała sobie w porę, że w zakładach fryzjerskich panują poufałe zasady, polegające na wyznawaniu fryzjerkom najskrytszych nawet tajemnic i na szukaniu u nich porady i pocieszenia we wszystkich frustracjach dnia codziennego.

      – A z Krakowa – odpowiedziała więc zgodnie z prawdą, bojąc się, że wyszkolona w wysłuchiwaniu zwierzeń fryzjerka mogłaby natychmiast wyczuć w jej głosie fałsz i, nie daj Boże, ostrzyże jej głowę nie tak, jak należy.

      – Na wypoczynek? – dopytywała się fryzjerka.

      – Na wypoczynek – potwierdziła Honorata. – Ale wie pani co…? – zaczęła, a fryzjerka, wciąż manipulując przy jej włosach, nadstawiła ciekawie ucha. – Jakiś tu wypadek był. U Latałłów. Zna ich pani?

      – A, i owszem, kto by ich nie znał. Ponoć żona Latałły w szpitalu przebywa. W śpiączce leży. Takie nieszczęście.

      – A co się stało? Coś się mówi tutaj o tym?

      – Ja tam nic nie wiem. – Fryzjerka zagaiła tajemniczo. – Ale ta żona to jakaś dziwna ostatnio była.

      – Dziwna? Jak to dziwna? – Honoratę zaczęła wciągać ta historia.

      – A, bo łaskawa pani, chodziła tu do mnie robić farbę i się czesać. A potem nagle przestała. Ponoć zachorowała i w domu siedzieć musiała. Ale tak gadają, że ją w domu Latałło zamknął.

      – Zamknął? A czemu?

      – A czy ja wiem? Nikt nie wie. Tylko, że się ponoć okropnie pożarli. Jakieś krzyki słychać było. Wiadomo, stary Latałło nerwus. Ale o co poszło, kto ich tam wie. Więc w tym samochodzie też się pewnie pokłócili. A że deszcz był, to poślizg i nieszczęście gotowe.

      Honorata była coraz bardziej zaintrygowana. Czyli kłótnia. Ciekawe z jakiego powodu. I co zaszło w BMW podczas burzy?

      Z gotową fryzurą poszła do najbliższego butiku.

      – Pani sobie życzy…? – zapytała ją uprzejmie panienka sprzedająca.

      Honorata sobie życzyła, ale nie wiedziała, czego dokładnie sobie życzy.

      Nie lubiła nie wiedzieć, więc to pytanie ją nieco zdeprymowało.

      Spojrzała na wieszaki pełne przeróżnej garderoby.

      – Co mi pani poleca? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

      Panienka zerknęła na tuszę Honoraty i się speszyła.

      – Może coś luźnego, tunika i spodnie, a na to sweter na chłodniejsze dni? – spróbowała niepewnie.

      – Może mi pani pokazać? – Honorata nie zamierzała się sprzeciwiać. Ubrana była podobnie. W luźną tunikę i spodnie, na ramionach miała przewieszony sweter. Nie miała pojęcia, co nowego na siebie włożyć, aby dobrze wyglądać.

      – W jakim kolorze? Szarym? – Panienka zerknęła na ubiór Honoraty i wyraźnie się ośmieliła.

      Honorata spodziewała się każdego innego koloru, tylko nie szarego. Ale widocznie los już dawno za nią postanowił, że do końca swoich dni nie zmieni koloru swoich ubrań z szarego na żaden inny.

      Na szczęście przypomniała sobie, że wszystkie kobiety w mieście wyglądały tak, jakby szarość była jedynym kolorem ciuchów dostępnych w sklepach. Czyli może tak się teraz nosi? Taka moda?

      Honorata chciała być modna.

      Zamierzała zamienić swoje stare szare ubrania na nowe szare ubrania. Każdy na pewno zauważy, że są nowe i drogie. A o to przecież chodziło. Honorata chciała uchodzić za zadbaną kobietę.

      Przymierzyła rzeczy podane jej przez panienkę. Obejrzała się gruntownie w lustrze z każdej strony. Nie miała pojęcia, czy wygląda dobrze, czy źle. Kupić czy nie. Ubrania wydały się jej zgrzebne. Ale może tak ma być? Taki powrót do natury w sensie ekologicznych materiałów?

      Jej rzeczy były już noszone od dawna. I tak należało je wymienić.

      Poza tym w tych nowych czuła się dobrze. Były wygodne. Niby wyglądały tak, jakby to były te same ubrania, w których przyszła do sklepu, ale jednak Honorata miała poczucie, że sama teraz jest jakby nowa. I to się jej podobało.

      Z zakupami pod pachą wróciła do Irenki.

      Irenka