Christopher Clark

Lunatycy


Скачать книгу

stanowi serce Wielkiej Serbii104.

      W napisanym prawie w tym samym czasie traktacie poświęconym temu kryzysowi słynny etnograf Jovan Cvijić, najbardziej wpływowy doradca Nikoli Pašicia w kwestiach narodowościowych, zauważył, iż „było oczywiste, że Bośnia i Hercegowina przez […] centralne położenie w etnograficznej masie serbsko-chorwackiej rasy […] stanowi klucz do rozwiązania problemu serbskiego. Bez nich nie może istnieć Wielka Serbia”105. Z punktu widzenia wszechserbskich publicystów Bośnia i Hercegowina stanowiły „serbskie ziemie pod obcym panowaniem”, zaś ich ludność była „całkowicie serbska pod względem rasy i języka”, złożona z Serbów, Serbo-Chorwatów i „Serbo-mahometanów”, oczywiście z wyjątkiem mniejszości, którą stanowili „tymczasowi mieszkańcy” i „wyzyskiwacze” zainstalowani tam przez Austriaków na przestrzeni poprzednich trzydziestu lat106.

      Na fali tego oburzenia powstała nowa masowa organizacja mająca realizować cele nacjonalistyczne. Znana pod nazwą Narodna Odbrana (Obrona Narodowa), zwerbowała tysiące członków zorganizowanych w ponad 220 komitetach rozsianych po miasteczkach i wioskach Serbii oraz utworzyła sieć oddziałów pomocniczych wewnątrz Bośni i Hercegowiny107. Irredentystyczna kampania, która nabrała rozmachu w Macedonii, została teraz skierowana na prowincje anektowane przez Austrię: Narodna Odbrana zakładała oddziały partyzanckie, werbowała ochotników, tworzyła siatki szpiegowskie wewnątrz Bośni i lobbowała w rządzie belgradzkim na rzecz prowadzenia bardziej agresywnej polityki przez państwo serbskie. Weterani walk w Macedonii, tacy jak major Voja Tankosić, bliski współpracownik „Apisa”, zostali ulokowani na granicy z Bośnią, gdzie szkolili tysiące nowych rekrutów do zbliżającej się walki o tę prowincję. Przez pewien czas wyglądało na to, że Serbia właśnie szykowała się do samobójczego ataku na swego sąsiada108.

      Przywódcy w Belgradzie początkowo podsycali to wzburzenie, ale też szybko zorientowali się, że Serbia nie ma żadnych szans na odwrócenie aneksji. Kluczowa dla tego otrzeźwienia była postawa Rosji, która wcale nie zachęcała Serbów do oporu. Trudno zresztą było się temu dziwić, skoro nie kto inny, jak właśnie rosyjski minister spraw zagranicznych Aleksandr Izwolski zaproponował tę aneksję – przynajmniej co do zasady – swojemu austriackiemu odpowiednikowi Aloisowi Aehrenthalowi. Izwolski ostrzegł nawet z wyprzedzeniem serbskiego ministra spraw zagranicznych Milovana Milovanovicia o mającej nastąpić aneksji. Podczas spotkania w Mariańskich Łaźniach, gdzie Izwolski przebywał u wód, rosyjski minister spraw zagranicznych poinformował swojego serbskiego odpowiednika, że chociaż Petersburg uznawał kraje bałkańskie za „dzieci Rosji”, to ani sama Rosja, ani żadne z pozostałych mocarstw nie sprzeciwi się tej aneksji. (Izwolski nie wspomniał jednak swemu serbskiemu rozmówcy, że to on sam zaproponował Austriakom aneksję prowincji jako część układu, który miał zagwarantować rosyjskim okrętom wojennym lepszy dostęp do cieśnin tureckich). Serbski poseł w Petersburgu został później ostrzeżony, że Belgrad nie powinien pod żadnym pozorem ogłaszać mobilizacji wojskowej przeciwko Austrii, „ponieważ nikt nie będzie w stanie nam pomóc, a cały świat pragnie pokoju”109.

      Minister Milovanović, polityk o umiarkowanych poglądach, który był krytyczny wobec polityki Pašicia podczas austro-serbskiego kryzysu w latach 1905–1906 i przeżył wstrząs, widząc, jak w 1908 roku nawoływał on do wojny, znalazł się w niezwykle delikatnym położeniu. Po odbyciu bezpośredniej rozmowy z Izwolskim zrozumiał, że idea zjednoczenia mocarstw europejskich przeciwko aneksji Bośni i Hercegowiny była mrzonką. Musiał zatem powstrzymać nacjonalistyczną histerię w Serbii i jednocześnie zjednoczyć Skupsztinę oraz krajową elitę polityczną wokół umiarkowanej polityki „narodowej”. Te dwa cele były praktycznie nie do pogodzenia ze sobą, gdyż jakąkolwiek wzmiankę o ustępstwach wobec Wiednia serbska opinia publiczna uznałaby za „zdradę” interesów narodowych110. Zadania nie ułatwiała mu wrogość panująca między radykałami oraz ich dawnymi kolegami partyjnymi – niezależnymi radykałami – którzy reprezentowali bezkompromisowy odłam wszechserbskiego nacjonalizmu. Frakcyjna rywalizacja wśród przywódców radykalnych, jak ta między „grupą Pašicia” i „dworskimi radykałami” skupionymi wokół Milovanovicia, dodatkowo jeszcze pogłębiała zamęt i poczucie niepewności. Za kulisami Milovanović ciężko pracował, usiłując prowadzić umiarkowaną politykę, której głównym celem było zapewnienie Serbii jakiejś ograniczonej rekompensaty terytorialnej, a jednocześnie musiał bez słowa skargi znosić oszczerstwa na swój temat, jakie wypisywała prasa wszechserbska. Publicznie jednak używał twardej retoryki, która w jego kraju budziła entuzjazm, a w austriackiej prasie oburzenie. „Serbski program narodowy – oznajmił w październiku 1908 roku w Skupsztinie przy burzliwym aplauzie zgromadzonych – wymaga wyzwolenia Bośni i Hercegowiny”. Następnie dodał, że jeśli Austro-Węgry staną na drodze do realizacji tego planu, mogą być pewne, iż „któregoś dnia w mniej lub bardziej odległej przyszłości Serbia i cała Serbszczyzna staną do walki z nimi na śmierć i życie”111.

      Dylematy, z jakimi musiał się zmagać Milovanović, pokazują, pod jaką presją działali w tamtej epoce przywódcy serbscy. Ten inteligentny i ostrożny człowiek doskonale rozumiał, jakie ograniczenia nakładały na Serbię jej położenie geograficzne i stan gospodarki. Zimą 1908/1909 roku wszystkie mocarstwa wzywały Belgrad do ustąpienia i pogodzenia się z nieuniknionym112. Milovanović wiedział jednak również, że żaden odpowiedzialny minister rządu serbskiego nie mógł sobie pozwolić na otwarte odrzucenie programu zjednoczenia narodowego. On sam zresztą był gorliwym i szczerym zwolennikiem tego programu. Jak stwierdził kiedyś, Serbia nigdy nie będzie mogła sobie pozwolić na porzucenie sprawy Serbszczyzny. „Z serbskiego punku widzenia nie ma żadnej różnicy pomiędzy interesami państwa serbskiego oraz interesami pozostałych Serbów” – oznajmił113. W tych słowach po raz kolejny można dostrzec projekcję serbskiej mapy mentalnej, w której mieszały się ze sobą imperatywy polityczne i etniczne. Kluczowe znaczenie miał tu fakt, że umiarkowani politycy serbscy, tacy jak Milovanović czy nawet Pašić (który ostatecznie zrezygnował z nawoływania do wojny), w zasadzie różnili się od skrajnych nacjonalistów tylko w kwestii tego, jak wybrnąć z kłopotliwego położenia, w którym znalazło się ich państwo. Nie mogli natomiast pozwolić sobie (i wcale tego nie chcieli) na dezawuowanie nacjonalistycznego programu jako takiego. Na krajowej scenie politycznej zawsze przeważała retoryka ekstremistów, gdyż to oni ustalali zasady tej debaty. W takim środowisku politykom umiarkowanym trudno byłoby znaleźć jakichkolwiek słuchaczy, gdyby nie przejęli języka ekstremistów. To z kolei sprawiło, że zagraniczni obserwatorzy nie potrafili dostrzec żadnych różnic stanowisk w łonie serbskiej politycznej elity, która sprawiała wrażenie zwartego frontu jednomyślności. Groźna dynamika tej kultury politycznej będzie prześladować Belgrad w czerwcu i lipcu 1914 roku.

      W tym przypadku Austro-Węgry oczywiście postawiły na swoim i Belgrad był zmuszony 31 marca 1909 roku formalnie wycofać się ze swych żądań. Rząd z wielkim trudem zdołał uspokoić nastroje społeczne. Belgrad obiecał Wiedniowi, że rozbroi „ochotników” i rozwiąże ich „oddziały”114. Narodna Odbrana została pozbawiona swoich funkcji powstańczych i przekształcona – przynajmniej pozornie – w organizację informacyjną, która miała uprawiać pokojową propagandę wszechserbską. Była ona blisko powiązana z szeregiem innych nacjonalistycznych stowarzyszeń, takich jak towarzystwa gimnastyczne Sokół oraz grupy Prosveta (Oświata) i Privrednik (Gospodarz), których głównym zadaniem było wzmocnienie