Christopher Clark

Lunatycy


Скачать книгу

nic na wymianę i muszącego się przepychać do stołu, przy którym panował już tłok. Ich starania o zapewnienie sobie miejsca przy podziale tych niewielkich terytoriów, które jeszcze nie zostały podporządkowane mocarstwom europejskim, zwykle spotykały się z oporem ze strony klubu starych mocarstw kolonialnych.

      Na przykład w latach 1884–1885, gdy niemiecki rząd usiłował nieco zaspokoić swe imperialistyczne apetyty, starając się uzyskać aprobatę dla nabycia niewielkiej posiadłości kolonialnej, spotkał się z lekceważącą odmową Wielkiej Brytanii. W 1883 roku pochodzący z Bremy kupiec Heinrich Vogelsang zakupił ziemię nad zatoką Angra Pequeña w dzisiejszej południowej Namibii. W następnym roku Bismarck oficjalnie zapytał brytyjski rząd, czy zamierza on rościć pretensje to tego obszaru. Z Londynu nadeszła oschła odpowiedź, w której Brytyjczycy oświadczyli, że nie życzą sobie, aby jakikolwiek inny kraj ulokował się w regionie pomiędzy portugalska Angolą a brytyjską Kolonią Przylądkową. Wtedy z kolei Berlin zadał dwa sondujące pytania: Na jakiej podstawie opierały się brytyjskie żądania? I czy władze brytyjskie podjęłyby się ochrony niemieckich osadników na tym terenie?417 Upłynęło kilka miesięcy, nim Whitehall raczył wysłać odpowiedź. Bismarcka zirytował ten protekcjonalny styl, ale nie musiał go odbierać osobiście – Londyn przyjął dokładnie taką samą obcesową i butną manierę w stosunku do Amerykanów podczas sporu granicznego między Wenezuelą oraz Gujaną Brytyjską w latach 1895–1896418. Później, kiedy Niemcy zignorowali żądanie Londynu i ogłosili formalne przejęcie obszaru leżącego nad zatoką Angra Pequeña, rząd brytyjski pośpiesznie zgłosił własne pretensje do tych terenów. Temperatura w Berlinie wzrosła. To było niedopuszczalne, wściekał się Bismarck, żeby Brytyjczycy domagali się dla siebie przywileju w postaci „afrykańskiej doktryny Monroego”419. Kanclerz zwiększył presję polityczną. Jego syn Herbert został wysłany do Londynu, żeby poprowadzić negocjacje. Brytyjczycy, rozproszeni znacznie poważniejszymi wyzwaniami (rosyjskie zakusy na Afganistan, napięcia z Francją wokół Afryki) ostatecznie dali za wygraną i kryzys dobiegł końca, lecz było to pożyteczne przypomnienie o tym, jak niewiele miejsca zostało przy stole dla najmłodszego z mocarstw europejskich.

      Porzucenie przez Niemcy traktatu reasekuracyjnego z Rosją w 1890 roku po części spowodowane było właśnie chęcią ucieczki od narzuconych samemu sobie ograniczeń polityki bismarckowskiej. Zmiana warty, jaka dokonała się w tamtym roku – odejście Bismarcka, wstąpienie na urząd kanclerza Leo von Capriviego i wyłonienie się kajzera Wilhelma II jako kluczowego aktora w polityce imperialistycznej – zapoczątkowała nowy rozdział w niemieckich relacjach zewnętrznych. „Nowy kurs” obrany na początku lat dziewięćdziesiątych XIX wieku początkowo był w mniejszym stopniu efektem skoordynowanych zamiarów niż niezdecydowania i dryfowania w nieznane. Próżnia powstała po nagłym ustąpieniu Bismarcka pozostała niezapełniona. Inicjatywa przeszła w ręce Friedricha von Holsteina, szefa departamentu politycznego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Polityka Holsteina polegała na wzmocnieniu powiązań z Austro-Węgrami przy jednoczesnym równoważeniu ewentualnych zagrożeń na Bałkanach dzięki porozumieniu z Londynem, chociaż nie opowiadał się on za pełnym sojuszem z Wielką Brytanią. Ideą leżącą u podstaw tego sposobu myślenia była niezależność. Niemcy sprzymierzone z Wielką Brytania ryzykowały, że będą zmuszone nadstawiać głowę za Londyn na kontynencie – ważną rolę odgrywała tutaj pamięć o wojnie siedmioletniej, w czasie której Fryderyk II pruski jako brytyjski sojusznik został otoczony przez potężną koalicję kontynentalną. Jak stwierdził w marcu 1890 roku bliski współpracownik Holsteina, Bernhard von Bülow, kluczowe było to, aby Niemcy „nie popadły w zależność od jakiejkolwiek obcej potęgi”420. Ceną za porozumienie z Wielką Brytanią miało być zrzeczenie się przez Niemcy nabytków kolonialnych, ale akurat tyle Caprivi był gotów zapłacić.

      Polityka wolnej ręki wydawała się dostatecznie nieszkodliwa, ale niosła ze sobą znaczne ryzyko. Latem 1891 roku Niemcy dowiedzieli się, że ich włoski sojusznik prowadził tajne rozmowy z Francją, mając nadzieję na zyskanie poparcia Paryża dla przyszłych włoskich zdobyczy w Afryce Północnej. W tym samym czasie do Berlina dotarły wieści o oficjalnej wizycie francuskiej flotylli w rosyjskim porcie w Kronsztadzie, gdzie rosyjska prasa i opinia publiczna zgotowały francuskim oficerom triumfalne powitanie. Francusko-rosyjska konwencja wojskowa podpisana następnie w 1892 roku pokazała, że nawet nawiązanie bliskiej współpracy z Wielką Brytanią niosło ze sobą ryzyko narastającego zagrożenia dla Niemiec na kontynencie, nie zapewniając im w zamian za to żadnych zabezpieczeń. Najbardziej niepokojące ze wszystkiego było jednak to, że pogłębiające się zbliżenie między Francją i Rosją wydawało się wcale nie skłaniać Wielkiej Brytanii do szukania bliższych relacji z Niemcami. Przeciwnie, sprawiały, że brytyjscy decydenci zaczęli doceniać korzyści płynące ze złagodzenia relacji najpierw z Francją, a następnie z Rosją. Fakt, że francuska flotylla wracająca z Rosji do kraju złożyła w 1891 roku symboliczną wizytę w Portsmouth, miał również otrzeźwiający wpływ na nastroje w Berlinie421.

      Czy Niemcy były wystarczająco silne, żeby iść własną drogą bez poparcia potężnych sojuszników? Odpowiedzią Capriviego na to pytanie było zwiększenie zdolności obronnych cesarstwa. Ustawa wojskowa z 1893 roku zwiększyła liczebność armii do pięciuset pięćdziesięciu dwóch tysięcy ludzi – o sto pięćdziesiąt tysięcy więcej niż dekadę wcześniej – a wydatki militarne w tamtym roku podwoiły się w stosunku do sumy z 1886 roku. Ta rozbudowa sił zbrojnych nie była jednak powiązana z żadną szerszą strategią polityczną; jej celem było wyłącznie osiągnięcie efektu odstraszenia.

      Dyplomatyczne implikacje tego dążenia do samowystarczalności militarnej były przedmiotem sporów wśród twórców polityki Berlina. Czy ze względu na fakt, że polepszenie relacji z Francją było praktycznie niemożliwe, Niemcy powinny uparcie dążyć do porozumienia z Wielką Brytanią, czy może ich zbawienie leżało w polepszeniu stosunków z Rosją? Dążenie do realizacji obu tych opcji naraz dawało frustrujące rezultaty. Niemieccy decydenci wiązali duże nadzieje z rosyjsko-niemieckim traktatem handlowym zawartym wiosną 1894 roku. Traktat ten, ratyfikowany przez Reichstag pomimo silnych protestów niemieckiego lobby rolnego, był kamieniem milowym we wzajemnych stosunkach handlowych obu krajów, przynosząc im olbrzymie korzyści gospodarcze. Lecz ani trochę nie rozluźnił on rosyjskiego przywiązania do sojuszu z Francją. Przeciwnie, Rosjanie postrzegali ten traktat jako potwierdzenie słuszności swojej polityki i wyznacznik tego, co można było osiągnąć, gdy postawi się Niemców w gorszym położeniu dyplomatycznym422.

      Opcja brytyjska była nie mniej trudna. Głównym tego powodem był po prostu fakt, że prowadzona przez Capriviego polityka „wolnej ręki” znacznie bardziej zwalniała ręce Londynowi niż Berlinowi. Zawarcie sojuszu francusko-rosyjskiego umożliwiło Wielkiej Brytanii lawirowanie pomiędzy obozami na kontynencie i zmniejszyło jej motywację do poszukiwania solidnego porozumienia z Berlinem. Tylko w czasach kryzysu na peryferiach imperium Londyn aktywnie dążył do zacieśnienia stosunków, lecz nigdy nie były one i nie mogły być równoznaczne z propozycją pełnego sojuszu na warunkach, które ktokolwiek rozsądny mógłby uznać za możliwe do przyjęcia przez Berlin. Na przykład w 1901 roku, kiedy siły brytyjskie były związane walką w Afryce Południowej, a Rosjanie wywierali coraz większą presję w Chinach, brytyjski minister spraw zagranicznych Lansdowne tak bardzo palił się do pozyskania niemieckiego poparcia przeciwko Rosji, że rozprowadził wśród członków gabinetu szkic propozycji tajnego traktatu sojuszniczego z Niemcami, który po spełnieniu pewnych warunków zobowiązywałby Wielką Brytanię i Niemcy do prowadzenia wojny z Rosją dla wsparcia Japonii. Wysłano próbne balony pod adresem Berlina, lecz Niemcy nie chcieli dać się