Cora Reilly

Złączeni honorem


Скачать книгу

Spędzimy z Lucą noc w głównej sypialni. – Nie wierzyłam, że uda mi się zasnąć choćby na moment.

      Kiedy ktoś zapukał do drzwi, wyprostowałam się i zmusiłam do przybrania pogodnego wyrazu twarzy. Do pokoju weszły Bibiana i Valentina, a za nimi kroczyła matka.

      – Wow, Aria, jesteś olśniewająca. Twoje włosy wyglądają jak ze złota – pochwaliła Valentina.

      Włożyła już sukienkę druhny, której miętowa barwa ładnie kontrastowała z jej ciemnymi włosami. Teoretycznie druhnami mogły być tylko niezamężne kobiety, ale wuj obstawał, żebyśmy zrobili dla Valentiny wyjątek. Naprawdę zależało mu na znalezieniu dla niej nowego męża. Bibiana, mimo gorącej, letniej aury, miała na sobie długą, kasztanową suknię z długimi rękawami.

      Wysiliłam się na uśmiech. Matka wzięła Lily za rękę.

      – Chodź, kuzynki muszą porozmawiać z twoją siostrą. – Poprowadziła Lily do drzwi, po czym spojrzała na Giannę, która siedziała po turecku na sofie. – Gianna?

      Siostra ją zignorowała.

      – Zostaję. Nie zostawię Arii samej.

      Matka wiedziała, że nie było sensu się kłócić, gdy siostra była w takim nastroju, więc wyszła.

      – O czym macie ze mną porozmawiać?

      – O nocy poślubnej – powiedziała Valentina, uśmiechając się przepraszająco.

      Kiedy spojrzałam w tym momencie na twarz Bibiany, uświadomiłam sobie, ile ma lat. Zaledwie dwadzieścia dwa. Bardzo schudła. Niewiarygodne, że wysłali akurat Bibianę i Valentinę, aby porozmawiały ze mną o nocy poślubnej. Twarz Bibiany zdradzała jej niedolę. Dziewczyna od ślubu z mężczyzną starszym od niej o prawie trzydzieści lat nikła w oczach. Miało mi to pomóc rozprawić się ze strachem? Pół roku temu, podczas starcia z Rosjanami, zginął mąż Valentiny. Jakim cudem ktokolwiek mógłby oczekiwać, że te dwie dziewczyny są w stanie porozmawiać ze mną o rozkoszach małżeńskich?

      Nerwowo powiodłam dłońmi po sukni.

      Gianna pokręciła głową.

      – A tak w ogóle, to kto was przysłał? Luca?

      – Wasza matka – powiedziała Bibiana. – Chciała się upewnić, że będziesz świadoma oczekiwań względem ciebie.

      – Oczekiwań względem Arii? – syknęła Gianna. – A co z tym, czego sama pragnie?

      – Jest jak jest – stwierdziła gorzko Bibiana. – Luca oczekuje, że dziś będzie mógł potwierdzić swoje prawo własności. Przynajmniej jest młody i przystojny.

      Współczułam jej, ale zarazem odczuwałam trwogę, która nie pozwalała mi pocieszyć kuzynki. Miała rację. Luca był przystojny. Nie mogłam tego zanegować, tak samo jak przerażenia, jakim napawała mnie myśl o nocy poślubnej. Mój przyszły mąż nie sprawiał wrażenia mężczyzny, który łagodnie traktował kobiety w łóżku. Żołądek znów związał mi się w supeł.

      Valentina odchrząknęła.

      – Luca będzie wiedział, co robić.

      – Ty tylko leżysz na plecach i dajesz mu to, czego chce – dodała Bibiana. – Nie próbuj z nim walczyć, bo tylko wszystko pogorszysz.

      Popatrzyłyśmy na nią, na co odwróciła wzrok.

      Valentina dotknęła mojego ramienia.

      – Niezbyt nam wychodzi pocieszanie cię. Przepraszam. Na pewno będzie dobrze.

      Gianna parsknęła.

      – Może matka powinna była zaprosić na ślub jedną z kobiet, z którymi Luca się pieprzył. Przynajmniej wtedy ktoś powiedziałby ci, czego możesz się spodziewać.

      – Grace tu jest – wypaliła Bibiana, po czym spłonęła rumieńcem i jąkając się, dodała: – To tylko plotka. Ja… – Spojrzała na Valentinę, szukając u niej pomocy.

      – Jest tu jedna z byłych dziewczyn Luki? – szepnęłam.

      Bibiana się wzdrygnęła.

      – Myślałam, że wiesz. I nie była jego dziewczyną, raczej zabawką. Luca spotykał się z wieloma kobietami. – Po tych słowach się przymknęła.

      Starałam się zapanować nad sobą, bo nie mogłam okazywać przed ludźmi swoich słabości. Dlaczego w ogóle przejmowałam się, że na ślubie pojawiła się dziwka Luki?

      – Dobra – powiedziała Gianna, wstając. – Kim, do chuja, jest Grace i dlaczego, kurwa, została zaproszona na ten ślub?

      – To Grace Parker. Jest córką nowojorskiego senatora, którego opłaca mafia – wyjaśniła Valentina. – Musieli ich zaprosić.

      Łzy wypełniły mi oczy. Przez chwilę nic nie widziałam. Gianna podeszła do mnie. – Nie płacz, Aria. To nie jest tego warte. Luca to dupek. Wiedziałaś o tym. Nie możesz mu pozwolić, żeby cię w ten sposób ranił.

      Kuzynka podała mi chusteczkę.

      – Rozmażesz się.

      Zamrugałam kilka razy, dopóki nie udało mi się zapanować nad nerwami.

      – Przepraszam. To emocje.

      – Chyba będzie lepiej, jeśli już sobie pójdziecie – zadecydowała surowym tonem Gianna, nawet nie patrząc na kuzynki. Rozległ się szelest sukni, a po chwili dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Siostra mnie objęła. – Jeśli cię zrani, to go zabiję. Przysięgam. Wezmę jeden z tych jebanych pistoletów i rozwalę mu łeb.

      Oparłam się o nią.

      – Przetrwał Brać i Triadę, na dokładkę wzbudza postrach w nowojorskiej rodzinie. Pierwszy cię zabije.

      Siostra wzruszyła ramionami.

      – Zrobiłabym to dla ciebie.

      Odsunęłam się.

      – Jesteś moją młodszą siostrzyczką. To ja powinnam chronić ciebie.

      – Będziemy się wzajemnie chronić – szepnęła. – Łączy nas silniejsza więź niż ich głupie przyrzeczenia, omertà7 i przysięga krwi.

      – Nie chcę cię zostawić. Nie podoba mi się to, że muszę przeprowadzić się do Nowego Jorku.

      Gianna przełknęła z trudem ślinę.

      – Często będę cię odwiedzać. Ojciec z radością się mnie pozbędzie.

      Usłyszałam pukanie do drzwi i do pokoju weszła matka.

      – Już czas.

      Zmierzyła nas przenikliwym spojrzeniem. Gianna cofnęła się o krok, wbijając we mnie wzrok, a następnie odwróciła się i odeszła. Matka skupiła spojrzenie na białej, koronkowej podwiązce na toaletce.

      – Założyć ci ją?

      Pokręciłam głową i sama wciągnęłam podwiązkę na właściwe miejsce. Luca zdejmie ją później zębami i rzuci w zbiorowisko kawalerów. Poprawiłam suknię ślubną.

      – Chodź – zachęciła matka. – Goście czekają. – Podała mi bukiet – piękny, z białych róż z gatunku Mother of Pearl i różowych jaskrów.

      W ciszy przeszłyśmy przez pusty dom, a jedynym dźwiękiem było stukanie moich obcasów o podłogę. Serce łomotało mi w piersi, kiedy wyszłyśmy przez szklane przesuwne drzwi na werandę, z której widać było ogród za domem i plażę. Przednią część działki zajmował ogromny biały namiot, w którym miał się odbyć ślub, a za nim ustawiono dziesiątki stolików na późniejsze przyjęcie. Z namiotu, do którego z werandy prowadziła