Cora Reilly

Złączeni honorem


Скачать книгу

kręcił się przy oknie.

      – Mógłbyś, proszę, zaczekać na zewnątrz? Na przyjęciu dla panny młodej nie ma miejsca dla mężczyzn.

      Przechylił głowę, po czym wyszedł bez słowa.

      – Mąż przydzielił ci swojego ochroniarza? – zapytała Valentina.

      – Nie jest jeszcze moim mężem.

      – Prawda. Widzę, że jesteś smutna – skomentowała, patrząc na mnie znacząco i opadając na sofę, za którą znajdował się stolik z szampanem, napojami bezalkoholowymi i przekąskami.

      Przełknęłam z trudem ślinę.

      – Jak i ty. – Gdy tylko to powiedziałam, od razu pożałowałam swoich słów.

      – Ojciec chce, bym ponownie wyszła za mąż – wyznała, bawiąc się obrączką.

      Szeroko otworzyłam oczy.

      – Tak szybko?

      – Nie od razu. Jednak wygląda na to, że już z kimś o tym rozmawiał.

      Niewiarygodne.

      – Nie możesz odmówić? Już raz byłaś mężatką.

      – Ale nie mam dzieci, poza tym jestem za młoda, żeby być sama. Musiałam z powrotem zamieszkać z rodziną. Ojciec twierdzi, że to dla mojego bezpieczeństwa.

      Obie wiedziałyśmy, co to oznaczało. Kobiety potrzebowały ochrony przed światem zewnętrznym, zwłaszcza gdy były w wieku, w którym można było wydać je za mąż.

      – Przykro mi.

      – Takie jest życie. Obie o tym wiemy.

      Zaśmiałam się gorzko.

      – Tak.

      – Kiedy wczoraj odwiedziłam Vitiellich w ich posiadłości, widziałam twojego męża. Jest… onieśmielający.

      – Przerażający – cicho doprecyzowałam. Twarz Valentiny przybrała łagodniejszy wyraz, ale nasza rozmowa zakończyła się gwałtownie, gdy z sypialni wyszły matka i Gianna, a wkrótce zjawili się kolejni goście.

      Dostałam przeróżne prezenty, niektóre kobiety podarowały mi biżuterię i bieliznę, a inne bon podarunkowy do luksusowego spa w Nowym Jorku. Ze wszystkich podarków najgorsza była bielizna – kiedy otworzyłam pakunek od Niny, macochy Luki, ledwie zapanowałam nad wyrazem twarzy i zmusiłam się do uśmiechu. Kobieta wręczyła mi miniaturową, białą koszulę nocną, tak krótką, że tylko nieznacznie mogła okryć mi nogi, natomiast w środkowej części była prześwitująca. Pod nią leżało w pudełeczku coś jeszcze: białe, koronkowe majteczki, ukazujące większą część pośladków, wiązane z tyłu kokardką. Zebrane kobiety mruknęły z aprobatą.

      Szczęka mi opadła, gdy spojrzałam na tę bieliznę, a Gianna niemal niedostrzegalnie postukała się po skroni.

      – To na noc poślubną – poinformowała mnie Nina. W jej oczach błyszczało wyrachowanie. – Dam sobie rękę uciąć, że Luca z radością cię rozpakuje. Musimy sprawiać mężom przyjemność, a Luca z pewnością spodziewa się czegoś wyzywającego.

      Kiwnęłam głową.

      – Dziękuję.

      Czy to możliwe, że Luca nasłał macochę, by mi to wręczyła? Nie byłabym zaskoczona, gdyby okazało się, że tak. Zwłaszcza że wcześniej dał mi tabletki antykoncepcyjne. Żołądek skręcał mi się z niepokoju i stan ten tylko się pogorszył, gdy rozmowa przeszła na temat nocy poślubnej.

      – Byłam okropnie zażenowana, gdy nadszedł czas na prezentację prześcieradła! – oznajmiła scenicznym szeptem Cosima, kuzynka Luki.

      – Prezentację prześcieradła?

      Nina uśmiechnęła się protekcjonalnie, pytając, czy matka mi tego nie wyjaśniła.

      Spojrzałam na rodzicielkę, która zacisnęła wargi, a na jej policzkach wykwitły rumieńce.

      – To sycylijska tradycja, którą celebrujemy od pokoleń – wyjaśniła Nina, uważnie na mnie patrząc. – Po nocy poślubnej kobiety z rodziny pana młodego przychodzą do nowożeńców po prześcieradło, na którym spędzili noc, po czym następuje okazanie pościeli ojcom młodej i młodego oraz każdej osobie, która chciałaby ujrzeć dowód, że małżeństwo zostało skonsumowane, a panna młoda była dziewicą.

      Cosima zachichotała.

      – Również z tego powodu tradycja ta nosi nazwę krwawego prześcieradła.

      Moja twarz zastygła bez wyrazu.

      – To barbarzyńska tradycja! – syknęła Gianna. – Matko, nie możesz na to pozwolić!

      – Nie mam na to wpływu – odparła.

      – Otóż to. Nie porzucamy naszych zwyczajów. – Nina zwróciła się do mnie. – A z tego, co mi wiadomo, starannie pilnowano, aby mężczyźni nie okazywali ci niechcianej uwagi, więc nie masz się czego obawiać. Prześcieradło będzie dowodem zachowania przez ciebie niewinności aż do ślubu.

      Gianna wykrzywiła usta w grymasie, ale ja mogłam myśleć tylko o tym, że ta tradycja oznaczała, iż tej nocy będę musiała przespać się z Lucą.

      ROZDZIAŁ PIĄTY

      Popołudniu, w przeddzień ślubu, przenieśliśmy się z hotelu do posiadłości Vitiellich. Był to ogromny budynek w stylu włoskiego palazzo, położony na niemal półtorahektarowym terenie przypominającym park. Długi i kręty podjazd ciągnął się wzdłuż czterech garaży i dwóch domków dla gości i kończył się przed białym frontem posiadłości z dachem krytym czerwonym gontem. U podnóża schodów prowadzących do drzwi wejściowych stały białe, marmurowe posągi.

      Wnętrze zdobiły posągi i podłogi z białego marmuru. Z panoramicznych okien rozciągał się imponujący widok na zatokę i podłużny basen. Ojciec i macocha Luki zaprowadzili nas na drugie piętro w lewym skrzydle, gdzie znajdowały się przydzielone nam pokoje.

      Nalegałyśmy z Gianną na wspólną sypialnię i naprawdę nie obchodziło mnie to, że mogłyśmy wydawać się z tego powodu niedojrzałe. Potrzebowałam wsparcia siostry. Z naszego okna widać było robotników ustawiających wielki namiot, w którym jutro miała odbyć się uroczystość, a z oddali dochodził szum wzburzonych fal oceanu. Luca miał przyjechać dopiero następnego dnia, abyśmy przypadkiem nie zobaczyli się przed ślubem, bo wróżyło to pecha. Prawdę powiedziawszy, nie wierzyłam, że mogłoby mnie dotknąć większe nieszczęście niż nadchodząca uroczystość.

***

      – To już dziś! – matka wydała z siebie sztucznie radosny okrzyk.

      Wypełzłam z łóżka, a Gianna zakryła sobie głowę, zrzędząc pod nosem.

      Matka westchnęła.

      – Nie mogę uwierzyć, że śpicie w jednym pokoju, jakbyście miały po pięć lat.

      – Ktoś musiał dopilnować, by Luca tu nie przylazł – wymamrotała spod koca Gianna.

      – Umberto patrolował korytarz.

      – Jakby był w stanie obronić Arię przed Lucą – stwierdziła z przekąsem siostra, sadowiąc się na łóżku. Rude włosy miała w nieładzie.

      Matka zacisnęła usta.

      – Twoja siostra nie potrzebuje ochrony przed mężem. – Gianna parsknęła, ale matka ją zignorowała, zaganiając mnie do łazienki. – Musisz się przygotować. Niedługo zjawi się kosmetyczka. Biegnij się umyć.

      Pod strumieniem bardzo ciepłej wody uświadomiłam sobie, co mnie wkrótce czeka. Nadszedł dzień, który tak długo budził we mnie przerażenie. Dziś miałam zostać Arią Vitiello, żoną przyszłego capo