Роберт Гэлбрейт

Niespokojna krew


Скачать книгу

Robin, gdy szli po schodach ku granatowym drzwiom.

      – Nie mam pojęcia – powiedział Strike – ale jej żona jest psycholożką. Odniosłem wrażenie, że nie jest zachwycona pomysłem przeprowadzenia śledztwa.

      Wcisnął dzwonek przy drzwiach. Usłyszeli odgłos kroków wskazujący, że podłoga jest z gołego drewna, po czym drzwi otworzyła doktor Sullivan, wysoka, jasnowłosa i bosa, w dżinsach i koszuli. W jej okularach odbijało się światło. Z widocznym zdziwieniem przeniosła spojrzenie ze Strike’a na Robin.

      – To moja wspólniczka Robin Ellacott – wyjaśnił Strike.

      – Aha – powiedziała Kim. Wyglądała na niezadowoloną. – Ale zdają sobie państwo sprawę, że to miało być tylko niezobowiązujące spotkanie.

      – Robin była akurat na wybrzeżu w związku z inną sprawą, więc…

      – Jeśli Anna woli rozmawiać z samym Cormoranem – wtrąciła uprzejmie Robin – mogę oczywiście zaczekać w samochodzie.

      – No cóż… Zobaczmy, co na to Anna. – Kim odsunęła się, by wpuścić ich do środka, po czym dodała: – Prosto na górę, jest w salonie.

      Dom bez wątpienia został gruntownie przebudowany, i to dużym nakładem finansowym. Wszędzie było bielone drewno i szkło. Sypialnię, jak zauważyła Robin, spoglądając przez otwarte drzwi, przeniesiono na parter wraz z czymś, co przypominało gabinet. Na górze, w szklanym pudełku, które widzieli z ulicy, znajdowały się kuchnia, jadalnia i salon rozmieszczone na otwartym planie, a w dole roztaczał się oszałamiający widok na morze.

      Anna stała obok lśniącego, drogiego ekspresu do kawy, ubrana w luźny niebieski bawełniany kombinezon i białe płócienne buty, co według Robin wyglądało stylowo, a według Strike’a niegustownie. Związane z tyłu włosy odsłaniały delikatną strukturę kości.

      – O, dzień dobry – powiedziała zaskoczona. – Przez ekspres do kawy nie słyszałam dzwonka.

      – Annie – zaczęła Kim, wchodząc do salonu za Strikiem i Robin. – To jest Robin Ellacott, hm, wspólniczka Camerona. Mówi, że może zaczekać w samochodzie, jeśli wolisz rozmawiać tylko z…

      – Cormorana – poprawiła ją Anna. – Czy ludzie często przekręcają to imię? – spytała Strike’a.

      – Przeważnie – odrzekł, ale z uśmiechem. – Rzeczywiście jest cholernie głupie.

      Anna się roześmiała.

      – Nie mam nic przeciwko temu, żeby pani została – powiedziała do Robin, podchodząc do niej z wyciągniętą ręką. – O pani chyba też czytałam – dorzuciła, a Robin udała, że nie zauważyła, jak Anna zerka w stronę podłużnej blizny na jej przedramieniu.

      – Proszę, niech państwo usiądą. – Kim skierowała Strike’a i Robin ku miejscom wokół niskiego stolika z pleksiglasu.

      – Kawy? – zaproponowała Anna.

      Obydwoje potaknęli.

      Do pomieszczenia wszedł chyłkiem kot rasy ragdoll, stąpając delikatnie po plamach światła słonecznego na podłodze. Miał jasne niebieskie oczy, takie jak Joan po drugiej stronie zatoki. Poddawszy Strike’a i Robin beznamiętnej obserwacji, wskoczył lekko na kanapę, a potem na kolana Strike’a.

      – Jak na ironię – powiedziała Kim, przynosząc do stolika tacę zastawioną filiżankami i herbatnikami – Cagney wprost uwielbia mężczyzn.

      Strike i Robin uprzejmie się roześmiali. Anna przyniosła dzbanek z kawą i dwie kobiety usiadły obok siebie naprzeciwko detektywów. Słońce padało prosto na ich twarze, dopóki Anna nie sięgnęła po pilota, by opuścić kremowe rolety.

      – Cudowne miejsce – powiedziała Robin, rozglądając się.

      – Dzięki – odrzekła Kim. – To jej dzieło – dodała, klepiąc Annę po kolanie. – Jest architektką.

      Anna odchrząknęła.

      – Chcę pana przeprosić za swoje zachowanie wczorajszego wieczoru – powiedziała, patrząc na Strike’a oczami o niezwykłym srebrnoszarym kolorze. – Wypiłam kilka kieliszków wina. Pewnie uznał mnie pan za wariatkę.

      – Gdyby tak było – odrzekł Strike, głaszcząc mruczącego głośno kota – nie przyszedłbym tu.

      – Ale wzmianka o medium prawdopodobnie dała panu zupełnie niewłaściwe… bo proszę mi wierzyć, Kim już mi powiedziała, jaka byłam głupia, że poszłam do tej kobiety.

      – Annie, nie uważam, że jesteś głupia – powiedziała cicho Kim. – Uważam, że jesteś bezbronna. To co innego.

      – Można wiedzieć, co pani usłyszała od medium? – spytał Strike.

      – Czy to ważne? – wtrąciła się Kim, patrząc na Strike’a z miną, która według Robin wyrażała nieufność.

      – Nie dla przebiegu dochodzenia – odrzekł Strike – ale skoro to właśnie z powodu tej osoby Anna postanowiła się do mnie zwrócić…

      – To była kobieta – wyjaśniła Anna – i w zasadzie nie dowiedziałam się od niej niczego szczególnego… Nie żebym… – roześmiała się nerwowo, pokręciła głową i zaczęła od początku. – Wiem, że to był głupi pomysł. Ostatnio… przechodzę trudny okres. Odeszłam z firmy, zbliżam się do czterdziestki i… Kim wyjechała na szkolenie, a ja… chyba chciałam… – Lekceważąco machnęła rękami, wzięła głęboki oddech i podjęła: – To całkiem zwyczajnie wyglądająca kobieta, która mieszka w Chiswick. Ma w domu mnóstwo aniołów… takich z ceramiki i szkła… nad kominkiem wisiał duży anioł namalowany na aksamicie. Kim – ciągnęła Anna i Robin zerknęła na psycholożkę, która siedziała z beznamiętną miną. – Kim uważa, że ta kobieta… to medium… że ona wiedziała, kim była moja matka… że przed naszym spotkaniem sprawdziła to w Google. Podałam jej swoje prawdziwe imię i nazwisko. Kiedy się u niej zjawiłam, powiedziałam tylko, że moja matka zginęła dawno temu, choć oczywiście – zaznaczyła Anna, znowu nerwowo machając chudymi rękami – nie ma dowodów na to, że moja matka nie żyje… Po części właśnie na tym polega… Ale mniejsza o to, powiedziałam medium, że zmarła i że nikt mi nigdy nie wyjaśnił, co dokładnie się stało. No więc ta kobieta weszła w… hm… chyba należałoby to nazwać transem. – Anna wydawała się zakłopotana. – I powiedziała, że pewnym ludziom się wydaje, że chronią mnie dla mojego dobra, ale przyszła pora, bym poznała prawdę, i że wkrótce zobaczę „znak”, który mnie do niej doprowadzi. Dodała jeszcze: „Twoja matka jest z ciebie bardzo dumna” i „zawsze nad tobą czuwa”, coś w tym rodzaju, takie oklepane frazesy, a na koniec dorzuciła, że „spoczywa w świętym miejscu”.

      – Spoczywa w świętym miejscu? – powtórzył Strike.

      – Tak. Chyba myślała, że to mnie pocieszy, ale ja nie chodzę do kościoła. Świętość czy jej brak w miejscu spoczynku mojej matki… o ile w ogóle została pochowana… bynajmniej nie jest dla mnie najważniejsza.

      – Nie będzie pani miała nic przeciwko temu, że zacznę notować? – spytał Strike. Wyjął notes i długopis, które kotka Cagney najwidoczniej uznała za akcesoria mające ją zabawiać. Gdy Strike zapisywał datę, usiłowała wytrącić mu łapą długopis.

      – Chodź tu, niemądry zwierzaku – powiedziała Kim, wstając, by zestawić kota z powrotem na ciepłą drewnianą podłogę.

      – Zacznijmy od początku – powiedział Strike. – Musiała pani być bardzo mała, gdy zaginęła pani matka.

      – Miałam tylko nieco ponad rok – powiedziała Anna – więc w ogóle jej nie pamiętam. Kiedy dorastałam, w domu nie było żadnych jej zdjęć. Długo nie wiedziałam, co się wydarzyło. Oczywiście