Fernando Aramburu

Patria


Скачать книгу

utkwili w stopniowo opróżnianych talerzach. Po chwili Bittori powoli napiła się wody, otarła usta wygniecioną serwetką i zapytała beznamiętnie, jakby machinalnie:

      – Po co ci to?

      – Nie mam pojęcia. Nie wiem też jeszcze, z kim się spotkam. Jedno jest dla mnie jasne: chcę, żeby któryś z nich dowiedział się, co nam zrobił i przez co przeszliśmy.

      – Chyba, przez co ty przeszłaś.

      – Właśnie.

      Xabier jadł dalej w milczeniu.

      – A potem?

      – Wysłucham tego, co będzie miał mi do powiedzenia.

      – Oczekujesz, że poprosi cię o wybaczenie?

      – Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się nad tym. Według mediatorki wszystkie osoby, które wzięły do tej pory udział w tych spotkaniach, były zadowolone. Nie zna nikogo, kto by tego żałował. Niektóre ofiary odzyskały nawet wiarę w siebie. Wydaje mi się, że dość ważne jest, aby poczuć ulgę. To pierwszy krok do spojrzenia na świat bardziej pozytywnie. Mnie wystarczy, że rana przestanie się jątrzyć. Blizna pozostanie na zawsze, chociaż jest swego rodzaju przejawem uleczenia. I nie wiem jak wy, ale ja chciałabym spojrzeć pewnego dnia w lustro i zobaczyć w nim odbicie osoby, która nie jest tylko i wyłącznie ofiarą. Obiecali mi pełną dyskrecję. Prasa się o niczym nie dowie.

      Xabier milczał ze zmarszczonym czołem. Wcześniej kilkakrotnie prosił Nereę, żeby nie wspominała o tym matce. Dlaczego? Aby nie przysparzać jej zmartwień. Okazało się jednak, że Bittori zareagowała ze spokojem.

      – Zrób, co uważasz za stosowne, dziecko. Nie mam nic przeciwko temu. Jakiś czas temu ktoś z Biura do spraw pomocy ofiarom terroryzmu poinformował mnie o tych spotkaniach i wiem mniej więcej, jak to się odbywa. Pomysł rozmawiania z pierwszym lepszym mordercą mnie nie przekonuje. Uważam to za stratę czasu. Wyrządzili mi tak wielką krzywdę, że nie są w stanie uleczyć żadnej rany. Całe moje ciało jest jedną wielką raną. Nie muszę ci chyba tego tłumaczyć. Gdyby kiedykolwiek się zabliźniła, wyglądałabym jak ciężko poparzony człowiek. Stałabym się ogromną blizną. Może poszłabym na takie spotkanie, gdybym mogła spojrzeć w oczy człowiekowi, z którego rąk zginął aita. Powiedziałabym mu kilka słów.

      Do Xabiera:

      – Co o tym myślisz? Zapomniałeś języka w gębie?

      Xabier siedział ze spuszczonym wzrokiem.

      – To osobisty wybór. Nie będę się wtrącał.

      – Pytam, czy ty też pójdziesz na takie spotkanie.

      – Nie.

      Odpowiedź zabrzmiała stanowczo, agresywnie. Nerea, odsunąwszy od siebie talerz z resztkami paelli na znak, że skończyła jeść, powiedziała:

      – Po tym spotkaniu mam zamiar przeprowadzić się do innego miasta. Jeszcze nie wiem gdzie. Nie wykluczam też wyjazdu za granicę.

      Przyjęli tę wiadomość bez słowa, bez zadawania pytań. Rozmawiali jeszcze przez chwilę poważnym tonem o błahostkach. Pierwszy zaczął się zbierać do wyjścia Xabier, odmówiwszy deseru i poobiedniej kawy. Tej niedzieli rozgrywano mecz, a on był od dziecka członkiem Realu Sociedad, chociaż rzadko chodził na stadion. Nerea pomogła matce zebrać naczynia. Kiedy zostały same, zapytała ją, co sądzi o jej planach na przyszłość.

      – Jesteś dorosła i wiesz, co robisz.

      – Wolałabyś, żebym skończyła jak mój brat?

      – A co jest z nim nie tak?

      – To najsmutniejszy człowiek, jakiego znam.

      – Co ty, do cholery, wiesz o smutku?

      – Też mam wiele powodów, żeby być zdruzgotana. W Londynie tego samego wieczoru, kiedy postanowiliśmy z Quiquem, że na pewien czas się rozstajemy, poszłam na spacer nad rzekę. Zadałam sobie pytanie, co mam robić. Rzucić się do wody i utopić czy poszukać wyjścia z labiryntu, w którym tkwię od dawna? Zbyt długo. Wpatrywałam się mętny nurt i odbijające się w wodzie światła miasta, a potem zobaczyłam ludzi i usłyszałam muzykę gdzieś w pobliżu. Poczułam na twarzy lekki wietrzyk i stwierdziłam: do diabła, Nereo, nie chowaj głowy w piasek! Nie poddawaj się, żyj! Właśnie, żyj, dziewczyno, nawet jeśli twoje życie legło w gruzach, rusz się, walcz, znajdź swój cel! Poza tym wiem, że jeździsz codziennie do miasteczka i uważam, że bardzo dobrze robisz. Domyślam się, że też czegoś szukasz.

      – Szukam? Ja? Niczego nie szukam. Jeżdżę po prostu do domu. Nie mogę? Przeszkadza ci to?

      Z oczu Bittori i jej zaciśniętych ust biła złość. Nie odezwały się więcej do siebie. Nerea, wychodząc niedługo potem z mieszkania matki, zauważyła, że stara wycieraczka zniknęła z korytarza.

      28

      Między rodzeństwem

      Listopadowa szarówka. Mżyło, kiedy Nerea wyszła z bramy. Na chodniku w niewielkiej odległości od niej stał mężczyzna, skrywając twarz pod czarnym parasolem. Zamarło jej serce. Dlaczego, skoro terroryzm już się skończył? Samotny facet zachowujący się i wyglądający w określony sposób budził w niej strach. Na wszelki wypadek przeszła na drugą stronę ulicy. Chwilę później mężczyzna odwrócił się do niej. To był Xabier.

      – Przecież spieszyło ci się na mecz?

      – Zmieniłem zdanie.

      Powód? Uznał, że rozmowa z nią sam na sam jest ważniejsza. Nerea: żeby jej nie straszył. On: żeby się nie martwiła. Widywali się rzadko, więc było niewiele okazji, by na spokojnie pogadać. Postanowili pójść na calle San Martín. Po drodze Xabier na prośbę siostry zamknął parasol, bo przestało padać, a niedługo później weszli do kawiarni hotelu Europa.

      – Nie wiedziałem, że lubisz koniak.

      – Cóż, coś trzeba pić. Przecież nie będziemy tutaj siedzieć, nie zamawiając niczego, prawda?

      Nerea poprosiła o herbatkę rumiankową. Miała w ustach tłusty posmak paelli i uczucie ciężkości w żołądku.

      Xabier zignorował jej narzekania. Nie owijając w bawełnę, stwierdził:

      – Szkoda, że nie spotkaliśmy się przed obiadem u matki, żeby ustalić kilka spraw i oszczędzić jej dodatkowych cierpień. Przyznam ci się, że nie czułem się komfortowo. Zachowałaś się nietaktownie, chociaż częściowo to moja wina, bo powinienem był zareagować w odpowiednim momencie.

      – I mnie uciszyć?

      – Wystarczyło, żebyś poinformowała ją o swoich planach, odpowiednio dozując informacje. Tak podpowiada rozsądek albo delikatność, chociaż nie jestem pewny, czy znasz to drugie.

      – Chodzi ci o to, co właśnie mi okazujesz?

      – Opowiadanie o twoim entym rozstaniu z mężem w zupełności wystarczyło. O innych sprawach mogłaś powiedzieć jej kiedy indziej. Myślisz, że ama przyjęła wszystko ze spokojem? Zapewniam cię, że to tylko maska pozorów, którą nosi, odkąd została wdową. Udaje, że jest silna. Gdybyś jednak dokładnie się jej przyjrzała, jak ja, zamiast paplać i wpadać w nienaturalny entuzjazm, poznałabyś po wyrazie jej twarzy i spojrzeniu, że każde wypowiedziane przez ciebie słowo odbiera jak uderzenie kamieniem.

      – Ach tak? Ciekawe kiedy to zauważyłeś, skoro przez cały czas wpatrywałeś się w swój talerz?

      – Niektóre rzeczy są wyczuwalne. Posłuchaj, może rozstanie z Quiquem wstrząsnęło tobą bardziej, niż jesteś skłonna przyznać. Sama wiesz o tym najlepiej. Podczas obiadu zachowywałaś się jak