W. Bruce Cameron

O psie który wrócił do domu


Скачать книгу

mam pojęcia, co on ma w głowie – westchnął Lucas.

      – Pomóc ci przy tych siatkach, które podrzuciła?

      – Szczerze, to wolałbym, żebyś usiadła na ganku i wypatrywała Guntera.

      Lucas przypiął mi smycz do obroży. Spacer! Przeszliśmy przez ulicę, ale nie mieliśmy ze sobą żadnego jedzenia. Lucas pchnął siatkę i przecisnął się przez dziurę, a potem zaklaskał, przywołując mnie do siebie. Przeniósł mnie przez otwór, a potem puścił siatkę, która wróciła na miejsce.

      – Uff, robisz się strasznie ciężka – stęknął.

      Siedziałam i przyglądałam się, jak podnosi jakieś cienkie płachty z wszytymi drewnianymi klockami. Pachniały lekko kotami, a przez materiał widziałam jego dłonie.

      – Okej, gotowa, Bello?

      Zamerdałam ogonem. Lucas odpiął mi smycz.

      – No dobrze, oto twoja szansa. Biegnij do nich, Bello! No już!

      Lucas podniósł płachty i zaczął wskazywać nimi kierunek. Napięłam się. Co miałam zrobić?

      – Wiem, że chcesz tam pobiec. No już, ruszaj w odwiedziny do kotków!

      Nie zrozumiałam ani słowa. Siedziałam dalej, starając się być grzeczną sunią.

      Lucas zaśmiał się. Poczułam bijącą od niego miłość i zamerdałam ogonem.

      – Nie wierzysz, że ci na to pozwalam, co? No dobrze. – Lucas puścił jedną ręką płachtę i chwycił mnie za obrożę, a potem przyciągnął do dziury prowadzącej do nory. Czułam z niej zapach kilku kotów, w tym Mamy Kotki, która jednak nie była blisko. Przypomniałam sobie o ciasnej kryjówce za ścianą i zaczęłam się zastanawiać, czy się w niej schowała.

      Lucas wepchnął mi głowę do środka. Nie wiedziałam, co robi, ale nie czułam, że jestem niegrzeczną sunią. Poczułam zapach kociego strachu.

      Postanowiłam odwiedzić Mamę. Położyłam się na brzuchu i wczołgałam przez dziurę, która zrobiła się dużo mniejsza. Gdy znalazłam się w norze, otrząsnęłam się i zamerdałam ogonem.

      Koty ogarnęła znajoma panika i zaczęły się zachowywać, jakbym była zagrożeniem. Ja! Gdy ruszyłam w stronę kryjówki, jak jeden mąż rzuciły się do dziury.

      – Aaa! – usłyszałam krzyk Lucasa.

      Wcisnęłam nos w szczelinę, ale nie byłam w stanie przez nią przejść. Pociągnęłam nosem – Mama Kotka siedziała gdzieś w ciemności przede mną. Zamerdałam ogonem. Usłyszałam, jak podchodzi bliżej, a potem jej nos przelotnie dotknął mojego. Zamruczała.

      – Bella! Do nogi!

      Odwróciłam się. Chciałam, żeby Mama poszła ze mną, ale wiedziałam, że tego nie zrobi.

      Przed norą czekał na mnie zadowolony Lucas. Trzymał płachty nad ziemią, a ze środka łypały na niego obrażone kocury.

      – Złapałem dwa! – poinformował mnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Byłam szczęśliwa, bo on był szczęśliwy.

      W domu Lucas wsadził oba kocury do pudła. Miauczały głośno ze strachu. Obwąchałam ciekawie wieczko, a one nagle ucichły.

      – Masz ochotę poganiać je wokół drzewa, co, Bello?

      Zamerdałam ogonem z nadzieją, że pozwoli mi się z nimi pobawić. Może to poprawiłoby im trochę humor.

      Tuż przed kolacją rozległ się dzwonek. Nie zaniedbując obowiązków, zaszczekałam, a Lucas wyglądał na niezadowolonego na dźwięk dzwonka.

      – Przestań! Nie szczekaj! – krzyknął, pewnie nakazując niechcianemu gościowi, żeby sobie poszedł.

      Zaszczekałam jeszcze raz.

      – Hej! – warknął. Pacnął mnie w pupę, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Krzyczeliśmy i szczekaliśmy, bo zadzwonił dzwonek. Czemu nagle się na mnie rozzłościł?

      Zamerdałam ogonem, gdy wyczułam za drzwiami zapach kobiety. To była Audrey! Ucieszyła się na mój widok i powiedziała mi, że jestem grzeczną i dużą sunią, a potem wyniosła pudło z kotami. Pomyślałam, że pewnie odnosi je z powrotem do nory. Jeśli tak rzeczywiście było, zobaczę się z nimi następnym razem, kiedy Lucas pozwoli mi wejść do środka.

      Zapach kotów jeszcze nie zdążył wywietrzeć, gdy Lucas powiedział: „Idę poczytać”, i oboje poszliśmy położyć się w jego łóżku. Obok niego stał talerz, z którego płynęły tak wspaniałe zapachy, że prawie zakręciło mi się w głowie.

      – Chcesz trochę sera, mały głuptasku? – Wziął w palce smakowity kąsek, a ja zamarłam, nie spuszczając z niego wzroku.

      – O Boże, jesteś przekomiczna! To tylko kawałeczek sera!

      Następnego popołudnia Mama właśnie przyprowadziła mnie ze spaceru i odpinała mi smycz, gdy nagle poczułam, że coś jest z nią nie w porządku. Zaczęło bić od niej całkiem nowe uczucie, któremu towarzyszyła gwałtowna zmiana zapachu potu na jej skórze. Zaczęłam ją niespokojnie obwąchiwać.

      – Bella, grzeczna sunia – szepnęła, ale nie patrzyła na mnie, tylko wbiła wzrok przed siebie. – Ojej, czuję się bardzo dziwnie.

      W końcu usiadła, żeby pobawić się w Oglądanie Telewizji. Oglądanie Telewizji polegało na tym, że Lucas i Mama siadali na sofie, żeby mnie głaskać, więc zwykle to uwielbiałam. Ale teraz było inaczej, bo Mama była inna. Wciąż bił od niej zły zapach, a kiedy położyła na mnie dłoń, poczułam, że jest napięta i się trzęsie.

      Byłam tak zalękniona, że zeskoczyłam z sofy i zwinęłam się w kłębek u jej stóp, ale chwilę później znowu przy niej siedziałam. Dysząc, ponowie zeskoczyłam i poszłam napić się wody. Po powrocie usiadłam i zaczęłam niespokojnie obwąchiwać jej nogę. Czułam, że jest coraz gorzej.

      – O co chodzi, Bello? Chcesz wyjść i załatwić swoje? Dopiero co byłyśmy na spacerze.

      Mama poszła do kuchni i wyjęła pudełko ze smakołykami. Uwielbiałam dźwięk wyjmowania go z szafki, ale kiedy podeszła do schodków do piwnicy i otworzyła drzwi, byłam nieszczęśliwa. Ona i Lucas lubili rzucać mi tam smakołyki i patrzeć, jak z nimi wracam. Zazwyczaj któreś z nich mówiło wtedy: „dobre ćwiczenie”. Nie wiedziałam, co to znaczy, i nie rozumiałam, czemu po prostu nie dadzą mi smakołyka, a najlepiej całego pudełka. Ale tym razem nie chciałam jej zostawiać samej na szczycie schodów, gdy zrzuciła z nich kilka smaczków.

      – Bello, co się dzieje? Nie masz ochoty na smakołyk?

      Nawet jej głos mnie niepokoił. Zaskomlałam.

      – No dalej, Bello! Biegnij po smakołyk!

      Dawała mi jasno do zrozumienia, czego ode mnie chce, a te smaczki na dole kusiły mnie swoim aromatem. Zbiegłam ze schodów z myślą o Lucasie. Zawsze gdy działo się coś złego, Lucas wszystko naprawiał.

      Gdy pospiesznie połykałam smakołyki, usłyszałam dobiegający z góry głośny huk, którego dźwięk zdawał się wibrować w powietrzu.

      Przerażona popędziłam na górę. Mama leżała zwinięta w kłębek na podłodze. Jęczała cicho i trzymała się za twarz drżącymi dłońmi.

      Nie wiedziałam, co robić. Położyłam głowę na jej ramieniu, żeby dodać jej otuchy, ale było sztywne i się nie rozluźniało.

      Szczekałam i szczekałam. Po chwili Mama przestała się tak bardzo trząść,