nieporozumieniem. Tymczasem w odniesieniu do języka religijnego odbiorcy często przyznają sobie uprawnienia nadawców. Na twierdzenie teisty, że Pan Bóg istnieje, można prawidłowo zareagować na kilka sposobów: (a) można to twierdzenie zaakceptować, (b) można je odrzucić, (c) można zakwestionować dostarczone uzasadnienie, względnie zażądać lepszego uzasadnienia, (d) można zgłosić nieskuteczność komunikacji (niezrozumienie) i zażądać dodatkowych objaśnień. Natomiast całkiem częsta sytuacja, w której odbiorca komunikatu decyduje, co nadawca chciał przekazać, wykracza w moim odczuciu poza ramy normalnej komunikacji.
Wedle mojego rozeznania dyskurs religijny, oprócz napomnień, zawiera dosłowne tezy faktyczne, a prawda empiryczna odgrywa w teizmie istotną rolę, w szczególności taką, że teizm stanowi próbę wyjaśnienia całości doświadczenia. Czy ta próba kończy się sukcesem, czy porażką, jest to osobne zagadnienie. Rzecz jasna, istnieją osoby, które sądzą, że Pan Bóg „istnieje co najwyżej w sferze pojęciowej”. Takie osoby nazywamy ateistami. Natomiast teista jest to ktoś, kto sądzi m.in., że Pan Bóg istnieje tout court.
Czy istnienie Boga jest możliwe? Istnienie Boga jest więc problemem faktycznym, rzeczowym, chociaż przez swą specyfikę i stopień skomplikowania mocno uwikłanym w problemy pojęciowe. W związku z tym niektórzy badacze sugerują, że teizm jest tak paradoksalny lub nawet absurdalny, że w świetle całości wiedzy istnienie Boga jest niepodobieństwem. Profesor Hołówka powołuje i celnie zestawia szereg paradoksów związanych z pojęciem Boga: jak bezcielesny duch może istnieć? Jakie mogą być kryteria jego tożsamości? Jak może poznawać? Jak może być obecny? Jak może działać w materialnym świecie? itp. Nie mam tu miejsca, żeby, choćby krótko, ustosunkować się do tych rozważań indywidualnie. Uważam, że są to zagadnienia ciekawe, a niektóre z nich stanowią autentyczne wyzwania dla każdego twórcy teorii teistycznej. Moim zdaniem nie świadczą one jednak o tym, że teza teizmu jest niespójna lub że istnienie Boga nie jest możliwe. Przywołane przez Profesora Hołówkę paradoksy świadczą, jak mniemam, co najwyżej o tym, że nie jest możliwe istnienie Boga podlegającego znanym prawom przyrody. Teiści jednak nie twierdzą, że Bóg podlega prawom fizyki, przeciwnie, sądzą, że Bóg jest kimś bardzo mocno różniącym się od obiektów znanego świata. Oczywiście, trudno jest wyobrazić sobie Pana Boga, ale stąd nie wynika, że pojęcie Boga nie jest rzetelne. Istoty, do których odnosi się większość przywoływanych przez Profesora Hołówkę paradoksów, występują w niektórych religiach, ale nie w teizmie. Teiści często nazywali takie istoty bożkami i – jednomyślnie z Profesorem Hołówką – wykluczali ich istnienie.
Mam wrażenie, że prawie wszyscy – w tym również prawie wszyscy uczeni i nie tylko na gruncie filozofii religii – bardzo często błędnie używamy pojęć modalnych, w tym związanych z wiedzą. Na przykład notorycznie i bezprawnie przeskakujemy od przesłanki typu „nie wiem, jak to jest możliwe” do wniosku typu „wiem, że to nie jest możliwe”. Witold A. Pogorzelski słusznie konstatował, że dekady rozwoju logiki modalnej nie nauczyły nas posługiwania się pojęciami modalnymi.
Z niektórych tekstów filozoficznych można wywnioskować, że jest niemożliwe, żeby Bóg wiedział, co może wiedzieć ateista, ale jest już całkiem możliwe, żeby ateista wiedział, co może wiedzieć Bóg. Czy zatem jest możliwe, że Bóg poznaje świat materialny, skutecznie działa w tym świecie, stwarza wolne istoty, wysłuchuje modlitw, kieruje biegiem wypadków itd.? Na te oraz podobne wątpliwości mogę zareagować pytaniem: czy jest możliwe, żeby prędkość promienia świetlnego i prędkość źródła światła nie dodawały się do siebie?
Czy istnienie Boga wyjaśnia znany świat? W punkcie wyjścia teizmu występuje twierdzenie, że dostępny świat pod istotnymi względami bardziej przypomina artefakt, wytwór umyślnego działania niż przypadkowego zbiegu okoliczności. W mocniejszej wersji teiści sugerują ponadto, że dostępny świat przypomina zakodowaną informację. Powiedziałbym, że dostępny świat jest pod istotnymi względami bardziej podobny do listu niż do kleksa. Widząc przedmiot, który robi na mnie wrażenie artefaktu, na przykład listu, pytam, kto jest autorem, jaki miał cel, intencje, co chciał przekazać itd. Widząc obiekt, który przypomina kleks, nie stawiam takich pytań. Pytam co najwyżej, skąd wypłynął atrament. Teizm stanowi w gruncie rzeczy próbę ekstrapolacji tego sposobu myślenia na całość dostępnego świata, na całość doświadczenia, ewentualnie na osobiste doświadczenie egzystencjalne. Jest to próba ambitna, zapewne ryzykowna, ale nie jest absurdalna.
Profesor Hołówka podnosi w zasadzie jeden – za to bardzo ważny – kontrargument wobec tego sposobu myślenia, mianowicie istnienie zła, w szczególności trudnego do wytłumaczenia zła fizycznego: „Przed wiarą w Boga na podstawie takich argumentów może nas jednak powstrzymać wzgląd, że gdyby niektóre z tych zjawisk miały sugerować istnienie Boga, to inne – w szczególności mszyce, szarańcze, częstość zachorowań na raka, częstość występowania upośledzenia umysłowego, trzęsienia ziemi i tsunami – jeszcze mocniej sugerowałyby jego nieistnienie” (s. 56). Jest to, zapewne, najczęściej podnoszony (niekoniecznie najmocniejszy) kontrargument przeciwko teizmowi. Mimo że podnosi go wielu wybitnych uczonych, uważam, że to wnioskowanie jest logicznie wadliwe. Istnienie zła nie stanowi argumentu przeciwko tezie o istnieniu Boga, ale wyłącznie przeciwko tezie, że Pan Bóg jest zarazem wszechmocny i dobry. Jest to więc poważne wyzwanie dla niektórych wersji teizmu, szczególnie dla takich jak judaizm i chrześcijaństwo, w których wszechmocnemu Bogu przypisywana jest miłość jako ostateczna motywacja jego działania, ale nie dla teizmu jako takiego. Można, będąc teistą, uważać, że sprawy ludzi są Panu Bogu obojętne (deizm), że Pan Bóg wystawia nas na próbę, sprawdza nas (islam), że Pan Bóg ma obiektywnie ograniczone możliwości działania (Platon, Leibniz), że Pan Bóg ma złośliwego wroga, z którym musi walczyć (Zoroaster), że sam Pan Bóg jest zły, może nawet złośliwy (gnoza, kataryzm, satanizm) itd. Również zwolennicy tezy, że Pan Bóg jest dobry i wszechmocny, podają niebanalne wyjaśnienia istnienia zła, na przykład takie, że świat został na początku moralnie uszkodzony przez ludzi (augustynizm). Dlatego główny bohater powieści Dzieje Tewji Mleczarza Szolema Alejchema, chociaż był dotknięty wieloma cierpieniami, nie wnioskował stąd, że Pana Boga nie ma: „Mamy wielkiego Boga, potężnego Boga, a jednak oby tyle błogosławieństw Stwórca raczył mi zesłać, ile razy tenże Pan Wszechświata spłata człowiekowi takiego figla, że…”. Tewje nie popełnił tutaj żadnego oczywistego błędu w rozumowaniu. Istnienie zła może wywołać np. żal do Pana Boga, a niekoniecznie przekonanie, że Pana Boga nie ma. Nie jest więc tak, że istnienie zła „jeszcze mocniej sugeruje nieistnienie Boga”, aczkolwiek stanowi ono bez wątpienia poważne wyzwanie dla niektórych wersji teizmu.
Religia a nauki przyrodnicze. W końcowej części tekstu Profesor Jacek Hołówka wprowadza wątek stosunku religii do nauk przyrodniczych, w szczególności do teorii ewolucji. To obszerne i złożone zagadnienie jest tutaj potraktowane bardzo skrótowo, epizodycznie. Profesor Hołówka przytacza fragmenty nieznanej mi książki Michała Chaberka. Nie zamierzam ani bronić tej książki, ani jej recenzować, ponieważ, jak wspomniałem, nie znam jej, a z nazwiskiem Autora spotkałem się dzięki tekstowi Profesora Hołówki po raz pierwszy. Nie sugeruję, żadną miarą, że Profesor Hołówka dobrał cytaty tak, by stworzyć chłopca do bicia, ale żeby się w tej materii wypowiedzieć, musiałbym po prostu przeczytać przynajmniej dużą część przywołanej pracy. Kontekst wskazuje wszakże wyraźnie, że chodzi o jakiegoś katolickiego teologa lub filozofa (tytulatura wskazuje na to, że o duchownego) oraz że w zamierzeniu Profesora Hołówki przytoczone teksty egzemplifikują domniemany konflikt religii, ze szczególnym uwzględnieniem Kościoła Rzymskiego, z naukami przyrodniczymi, reprezentowanymi, rzecz jasna, przez teorię ewolucji. Profesor otwiera w ten sposób kolejne bardzo ciekawe i obszerne pole debaty, a nie ma możliwości, żebym do tej debaty stanął na tych kilku stronicach. Ponieważ sugestia konfliktu religii katolickiej z naukami przyrodniczymi