Отсутствует

Filozofia religii


Скачать книгу

jest uzasadnione – uważa Swinburne – przez fakt, że w naszej galaktyce znamy tylko jedną planetę zamieszkaną przez istoty inteligentne. Jeśli jednak istnieje Bóg, o którym wiemy z ksiąg objawionych, że jest Stwórcą świata, to teoretyczne prawdopodobieństwo, że na Ziemi mieszkają ludzie, czyli p1(e), nie jest już tak małe. Inaczej mówiąc, jeśli chcemy wyjaśnić istnienie ludzi na Ziemi, to założenie, że istnieje Bóg, jest lepszym wyjaśnieniem tego faktu niż twierdzenie, że nie wiemy, jakie przyczyny spowodowały powstanie inteligentnych gatunków, albo uważamy, że jest to kosmiczna anomalia.

      Wyobraźmy sobie jednak – to już mój przykład – że w jakiejś innej galaktyce planety zamieszkane przez istoty podobne do nas występują całkiem często, i tam znana jest tylko jedna planeta bez mieszkańców. Czy powiemy, że tam jest to dowód na istnienie Anioła Zagłady, ponieważ jest czymś naturalnym, by każdy świat był zaludniony, o czym przekonuje nas tamtejsza statystyka? A jeśli takie wykorzystanie funkcji (S) uznamy za nieprzekonujące w przypadku obcej galaktyki, to dlaczego mamy je uznać za przekonujące w przypadku naszej? Czy nie dlatego, że w przypadku naszej Galaktyki za obowiązujące prawo przyrody przyjmujemy istnienie Stwórcy? Wyjaśnienie naukowe zawsze opiera się na odwołaniu do obowiązujących praw. Zatem dowodzimy tego, co przyjęliśmy w założeniu.

      Podsumujmy poglądy Swinburne’a. Jego zdaniem istnienie Boga jest bardziej prawdopodobne niż jego nieistnienie (bo tak sugeruje mu intuicja mówiąca, że świat z ludźmi był raczej stworzony przez Boga, niż powstał w inny sposób). Swinburne przypisuje Bogu wszechobecność (choć nie wiadomo, czy przez nieograniczone rozprzestrzenienie ducha, czy boskiej świadomości), wszechmoc (choć Bóg nie chce stworzyć kamienia, którego nie mógłby podnieść, i to rzekomo wystarczy, by uchylić paradoks wszechmocy), wszechwiedzę (choć nie wiadomo, czy stale stwarza świat swymi myślami, czy obserwuje go bez użycia organów zmysłowych, czy ulega nieustannej werydycznej halucynacji) i tendencję do dopuszczania zła, by dać ludziom szansę na wykorzystanie wolnej woli i wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny. To jest najbardziej rozbudowane i konsekwentne stanowisko teistyczne, z jakim się spotkałem. Choć zapowiadało się obiecująco, w sumie jest mało przekonujące.

      Swinburne stosunkowo ostrożnie powołuje się na argument kosmologiczny dla poparcia tezy o istnieniu Boga, i tę powściągliwość u niego cenię. Moim zdaniem niewielką siłę perswazyjną ma zachwyt nad przyrodą, nawet jeśli ogarnia nas oczarowanie, gdy postrzegamy wielkość słonia i wieloryba, niepozorność konika morskiego, donośność ryku lwa, przemyślność budowy bakterii z wicią napędową, kunsztowność ciała Koszyczka Wenery, zdolności rozmnażania się mszyc (jedna samica może w ciągu roku wytworzyć sama i przez swe żeńskie potomstwo 6 miliardów owadów). Przed wiarą w Boga na podstawie takich argumentów może nas jednak powstrzymać wzgląd, że gdyby niektóre z tych zjawisk miały sugerować istnienie Boga, to inne – w szczególności mszyce, szarańcze, częstość zachorowań na raka, częstość występowania upośledzenia umysłowego, trzęsienia ziemi i tsunami – jeszcze mocniej sugerowałyby jego nieistnienie.

      4. Religia bez świata nadprzyrodzonego

      Pozornie bardziej realistyczna od koncepcji Swinburne’a wydaje się propozycja Petera Forresta, ponieważ rezygnuje on z przyjęcia świata nadprzyrodzonego i swoją koncepcję Boga opiera na pojęciu entropii. Fizyka twierdzi, że w izolowanym układzie termodynamicznym rozproszenie energii samoczynnie nie maleje. Nie dochodzi do spontanicznego kumulowania się energii w jakichś punktach. Chaos w przyrodzie nie zanika, lecz odwrotnie, systematycznie wzrasta. W skali statystycznej poziomy energetyczne rozmaitych fragmentów przyrody coraz bardziej się wyrównują. Z upływem czasu będzie coraz mniej materiałów łatwopalnych, coraz mniej kamieni leżących na szczytach gór, coraz mniej wodospadów, coraz mniej składników chemicznych, które mogą wejść w nowe relacje z innymi składnikami. Wszystko, co może się zdarzyć, już wtedy będzie należeć do przeszłości. Świat stanie się letnią, wychłodzoną, jednorodną pustynią. To wyrównywanie się poziomów energii, czyli wzrost ujednolicenia energetycznego, nazywa się wzrostem entropii, czyli bałaganu.

      Fizyka przyjmuje, że opisana tendencja ma charakter statystyczny i globalny. Lokalnie może dochodzić do malenia entropii, czyli do powstawania nowych ośrodków energii. Gdy ładujemy sobie komórkę telefoniczną, powodujemy kumulację energii, czyli lokalnie entropia maleje. Jednak, by uzyskać ten efekt, w jakiejś elektrowni pracuje prądnica napędzana przez piec spalający koks lub węgiel brunatny, i tam entropia rośnie. W sumie rośnie też chaos i świat się wyczerpuje. Jednak każdy organizm jest układem, który wywołuje lokalne malenie entropii. Gdy organizm pobiera jakieś pożywienie, to lokalnie, w tym organizmie i jego otoczeniu, entropia maleje. Odświeżony organizm gotów jest do wykonania pracy (bieganie, latanie, polowanie) i gdy tę pracę wykonuje, to w układzie zawierającym ten organizm i jego otoczenie entropia znów wzrośnie. Także kometa przelatująca obok jakiejś gwiazdy może pod wpływem jej przyciągania znacznie zwiększyć swą energię kinetyczną, co znaczy, że w układzie, który zawiera ją i gwiazdę, entropia maleje. Później, być może, ta kometa zderzy się z jakimś ciałem niebieskim, roztrzaska o nie i całkiem zniszczy je i siebie. Wtedy entropia znów wzrośnie.

      Otóż Forrest uważa, że Bóg jest uniwersalnym źródłem porządku, i że jego moc stwarzania polega na obniżaniu entropii. Stwarzając świat, Bóg dokonał gigantycznego zróżnicowania poziomów energii i spowodował, że od początku świata zawsze coś się dzieje. Tym samym Bóg dał światu na początek niespotykanie niski poziom entropii. Także dając życie organizmom, dał im szansę kumulowania energii, czyli stworzył je jako trwały ośrodek niskiej entropii. Jak to zrobił? Odpowiedź Forresta jest oszałamiająco prosta. Bóg nie dokonał żadnych cudów, tylko manipulował prawdopodobieństwami zachodzenia zmian energetycznych. Każdy organizm wykonuje to, co może się zdarzyć, ale co jest mało prawdopodobne. Pamiętajmy, że w wyjątkowym przypadku nawet wiatr może obniżyć entropię. Może na przykład nawiać śnieg nad kołem młyńskim i zostawić tam kilkutonowy nawis. Gdy przyjdzie wiosna i śnieg się roztopi, to jakby cudem młyn zacznie działać, choć dopływ wody będzie jeszcze zamknięty. Bóg tak właśnie działa. Pozwala, by cały czas zdarzało się coś mało prawdopodobnego w pewnych lokalnych skupieniach materii. Bóg na początku świata spowodował, że materia i energia składające się na świat rozdzieliły się i powiązały w odrębne zespoły. Z nich powstały planety, pioruny, wulkany i organizmy o stosunkowo niskim poziomie entropii, i mogą one oddziaływać na siebie przez niewyobrażalnie długi czas. Jest nawet możliwe, że w przyszłości Ziemia zamieni się w Niebo i na naszej planecie powstanie Nowe Jeruzalem – uważa Forrest. Świat wypełni się postaciami podobnymi do nas, tylko doskonalszymi i lepszymi niż my. Jeśli wśród nich będą siłacze i techniczni wynalazcy, to entropia znów może zmaleć.

      Być może w odległej przyszłości i w odległym fragmencie wszechświata powstanie – pozornie przypadkiem, ale naprawdę dlatego, że Bóg tak chciał – kopia ziemskiego raju. Będą tam zwierzęta bardzo przypominające ludzi, choć ich dzieci będą wzrastać bez mozolnych starań i bez ślęczenia nad pracą domową. W ogóle nie będą robiły nic, co by warte było zapamiętania. Póki będą małe, ich system nerwowy nie będzie niczym obciążony i będzie reagować na otoczenie jedynie w takim stopniu, by zachować jakieś blade wspomnienia z ich nudnego życia. Jednocześnie ich mózgi zaczną tak się rozwijać, by gromadził się w nich, pozornie przez przypadek, zapis wydarzeń, które zaszły w naszym życiu. Zakładamy, że w ten sposób dzieci będą „pamiętać” fakty z naszego życia, i to bardzo wyraźnie. Także ich charaktery, nawyki i zdolności nabiorą dokładnie takiej formy, jaką mają nasze. Gdy więc dorosną, ich wspomnienia i ich charaktery będą nieodróżnialne od naszych (Forrest 1996, s. 58).

      Forrest zapewnia, że w tym obrazie nie ma niczego cudownego ani sprzecznego z prawami natury. Gdzieś seryjnie powstaną nasze