1999 roku w małej szkole w belgijskim mieście Bornem dziewięcioro dzieci zapadło na tajemniczą chorobę. Pewnego ranka przyszły do szkoły bez żadnych objawów, a po obiedzie wszystkie były chore. Ból głowy. Wymioty. Palpitacje. Jedyne, co przyszło nauczycielom do głowy, to to, że cała dziewiątka piła na przerwie coca-colę.
Dziennikarze bardzo szybko dowiedzieli się o tej historii. W centrali producenta napoju rozdzwoniły się telefony. Tego samego wieczoru Coca-Cola wydała komunikat prasowy, w którym podano, że z półek sklepowych w Belgii wycofano miliony butelek. „Rozpoczęliśmy gorączkowe poszukiwania i mamy nadzieję na uzyskanie ostatecznej odpowiedzi w ciągu najbliższych kilku dni”, powiedział rzecznik firmy[15].
Ale było już za późno. Objawy rozprzestrzeniły się na cały kraj i przekroczyły granicę z Francją. Blade, osłabione dzieci odwożono w karetkach do szpitali. Wkrótce podejrzenia padły na wszystkie produkty koncernu, czyli m.in. fantę, sprite’a, nestea czy aquariusa… Wszystko to zdawało się zagrożeniem dla dzieci. Ów incydent był jednym z najgorszych finansowych ciosów w stusiedmioletniej historii Coca-Coli i zmusił ją do wycofania w Belgii 17 milionów butelek napojów bezalkoholowych oraz zniszczenia stanów magazynowych[16]. Ostatecznie koszt całej operacji wyniósł 200 milionów dolarów[17].
I wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Kilka tygodni później toksykolodzy wydali raport. Co znaleziono w puszkach coli? Zupełnie nic. Żadnych pestycydów. Żadnych patogenów. Żadnych toksycznych metali. Nic a nic. A badania próbek krwi i moczu od setek pacjentów? To samo. Naukowcy nie byli w stanie znaleźć konkretnej chemicznej przyczyny poważnych objawów, które do tego czasu zostały udokumentowane u ponad tysiąca chłopców i dziewcząt.
„Te dzieci były naprawdę chore, nie ma co do tego wątpliwości”, powiedział jeden z badaczy. „Ale to nie cola była przyczyną”[18].
Incydent z coca-colą odwołuje się do odwiecznego filozoficznego pytania.
Czym jest prawda?
Niektóre rzeczy są prawdziwe niezależnie od tego, czy w nie wierzysz, czy nie. Woda gotuje się w temperaturze 100°C. Palenie zabija. Prezydent Kennedy został zamordowany w Dallas 22 listopada 1963 roku.
Inne rzeczy mają potencjał, by stać się prawdą, jeśli w nie uwierzymy. Nasza wiara staje się tym, co socjologowie nazywają samospełniającą się przepowiednią: jeśli przekonasz siebie i innych, że bank zostanie zamknięty, to wiele osób zlikwiduje w nim konta. I wtedy bank z pewnością będzie musiał się zamknąć.
Ale spójrzmy na inny przykład: efekt placebo. Jeśli lekarz poda ci fałszywą tabletkę i powie, że wyleczy ona twoją chorobę, są szanse, że poczujesz się lepiej. Im bardziej radykalne placebo, tym większa szansa. Iniekcja, ogólnie rzecz biorąc, jest bardziej skuteczna niż pigułki, a w dawnych czasach wystarczyło nawet puszczanie krwi – nie dlatego, że średniowieczna medycyna była tak zaawansowana, lecz dlatego, że ludzie wierzyli, iż ów drastyczny zabieg musi być skuteczny.
A najlepsze placebo? Operacja! Włóż biały fartuch, podaj środek znieczulający, a następnie zrelaksuj się i nalej sobie filiżankę kawy. Kiedy pacjent odzyska przytomność, powiedz mu, że operacja się udała. Szeroki przegląd przeprowadzony przez „British Medical Journal”, porównujący rzeczywiste procedury chirurgiczne z zabiegami pozorowanymi (w przypadku takich schorzeń jak bóle pleców i zgaga), wykazał, że placebo pomogło w trzech czwartych wszystkich przypadków, a w połowie było równie skuteczne jak operacja[19].
Ale to działa również w drugą stronę.
Weź fałszywą pigułkę z myślą, że zrobi ci się po niej niedobrze, a z pewnością tak właśnie się stanie. Ostrzeż swoich pacjentów, że lek ma poważne skutki uboczne, a prawdopodobnie je odczują. Z oczywistych względów efekt nocebo – tak nazywa się to zjawisko – nie został szeroko przetestowany, ponieważ przekonywanie zdrowych ludzi do tego, że są chorzy, jest wątpliwe etycznie. Niemniej wszystkie dowody wskazują na to, że efekt nocebo może być bardzo potężny.
To samo stwierdzili belgijscy urzędnicy służby zdrowia latem 1999 roku. Możliwe, że coś było nie tak z jedną lub dwiema butelkami coli, które piły dzieciaki w Bornem. Nikt nie mówi, że nie. Ale poza tym naukowcy są dziś zgodni co do tego, że setki innych dzieci w całym kraju zaraziło się „masową chorobą psychiczną”. Mówiąc wprost: dzieciaki wszystko sobie wyobraziły.
Co nie znaczy, że udawały. Ponad tysiąc belgijskich dzieci miało prawdziwe mdłości, gorączkę i zawroty głowy. Jeśli uwierzysz w coś wystarczająco mocno, może to stać się prawdą. Jeśli z efektu nocebo można wyciągnąć jakąś lekcję, to taką, że pomysły nigdy nie są tylko pomysłami. Jesteśmy tym, w co wierzymy. Znajdziemy to, czego szukamy. A to, co przewidujemy, zaczyna się urzeczywistniać…
*
Może widzisz już, do czego zmierzam: nasza ponura wizja ludzkości to również nocebo.
Jeśli uważamy, że większości ludzi nie można ufać, to takie podejście wyrządzi im szkodę. Niewiele zjawisk ma tak wielką moc kształtowania świata jak nasze spojrzenie na innych ludzi. Bo ostatecznie otrzymujesz to, czego oczekujesz. Jeśli chcemy stawić czoła największym wyzwaniom naszych czasów – od kryzysu klimatycznego po rosnącą wzajemną nieufność – to moim zdaniem powinniśmy zacząć od naszego poglądu na ludzką naturę.
Żeby było jasne: niniejsza książka nie jest kazaniem na temat wrodzonej dobroci ludzi. To oczywiste, że nie jesteśmy aniołami. Jesteśmy stworzeniami złożonymi, z wadami i zaletami. Pytanie brzmi: ku którym bardziej się zwrócimy?
Moje założenie jest po prostu takie, że mamy – wyrzuceni na bezludną wyspę, kiedy wybucha wojna czy w konfrontacji z szalejącymi żywiołami – silne skłonności do zwracania się ku naszym zaletom i dobrym stronom. Przedstawię ważne dowody naukowe pokazujące prawdziwość pozytywnego spojrzenia na ludzką naturę. Jednocześnie jestem przekonany, że jeśli zaczniemy w nie wierzyć, to stanie się ono rzeczywistością.
W Internecie można znaleźć pewną starą indiańską przypowieść. Zawiera ona to, co według mnie jest prostą, ale głęboką prawdą:
Stary człowiek mówi do wnuka: „Toczy się we mnie walka. Straszliwa walka między dwoma wilkami. Jeden jest zły – wściekły, chciwy, zazdrosny, arogancki i tchórzliwy. Drugi jest dobry – spokojny, kochający, skromny, hojny, uczciwy i godny zaufania. Te dwa wilki walczą również w tobie i w każdej innej osobie.
Po chwili chłopiec pyta: „Który wilk wygra?”.
Starzec się uśmiecha.
„Ten, którego karmisz”.
3
W ciągu ostatnich kilku lat, gdy opowiadałem ludziom o książce, nad którą pracowałem, większość z nich unosiła brwi. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Niemiecka wydawczyni stanowczo odrzuciła moją propozycję publikacji. Niemcy, powiedziała, nie wierzą we wrodzone dobro ludzkości. Jeden z członków paryskiej inteligencji zapewniał mnie, że Francuzi potrzebują twardej ręki rządzących. A kiedy po wyborach prezydenckich w 2016 roku odwiedziłem Stany Zjednoczone, wszyscy wszędzie pytali mnie, czy jestem normalny.
Większość ludzi jest z gruntu przyzwoita? Czy ja kiedykolwiek oglądałem telewizję?
Nie tak dawno temu badania dwóch amerykańskich psychologów po raz kolejny dowiodły, że ludzie z uporem potrafią uczepić się teorii o naszej samolubnej naturze. Badacze przedstawili uczestnikom testów kilka sytuacji, w których inni ludzie robią pozornie miłe rzeczy. I co ustalono? Że jesteśmy szkoleni, by wszędzie dostrzec egoizm.
Widzisz kogoś, kto pomaga starszej osobie przejść przez ulicę?
Popisuje się.
Widzisz kogoś, kto daje pieniądze bezdomnemu?
Chce