Rutger Bregman

Homo sapiens


Скачать книгу

zdając sobie sprawę z tego, że – jak to ujął pewien szwajcarski powieściopisarz – „wiadomości są dla umysłu tym, czym cukier dla ciała”[30].

      Kilka lat temu postanowiłem dokonać zmiany. Koniec z oglądaniem newsów i sprawdzaniem telefonu przy śniadaniu. Od tej pory sięgam po dobrą książkę. O historii. Psychologii. Filozofii.

      Wkrótce jednak zauważyłem coś znajomego. Większość książek również dotyczy tego, co wyjątkowe. Największe bestsellery historyczne niezmiennie traktują o katastrofach i przeciwnościach losu, o tyranii i ucisku. O wojnie, wojnie i – żeby dodać jeszcze trochę pikanterii – znów o wojnie. A jeśli choć raz nie ma wojny, to jesteśmy w okresie między wojnami.

      Również w nauce od dziesięcioleci panował pogląd, że ludzkość jest zła. Poszukaj książek o ludzkiej naturze, a znajdziesz takie tytuły jak: Demoniczne samce: małpy człekokształtne i źródła ludzkiej przemocy, Samolubny gen czy Morderca za ścianą: zabójcze skłonności ludzkiego umysłu. Biolodzy od dawna zakładali najsmutniejszą teorię ewolucji, w której nawet jeśli jakieś zwierzę wydawało się robić coś dobrego, to było uznawane za samolubne. Rodzinne uczucia? Nepotyzm! Małpa dzieli się bananem? Wyzyskiwana przez darmozjada![31] Jak drwił jeden z amerykańskich biologów: „To, co wydaje się współpracą, okazuje się mieszanką oportunizmu i wyzysku. […] Podrap »altruistę« i patrz, jak »hipokryta« krwawi”[32].

      A w ekonomii? W większości to samo. Ekonomiści zdefiniowali nasz gatunek jako Homo oeconomicus: zawsze z zamiarem osiągnięcia osobistego zysku niczym w społeczności samolubnych, wyrachowanych robotów. Na podstawie tego pojęcia natury ludzkiej ekonomiści zbudowali niebotyczny gmach z teorii i modeli, które zakończyły się stworzeniem całych tomów prawodawstwa.

      Nikt jednak nie sprawdził, czy Homo oeconomicus rzeczywiście istnieje. Przynajmniej do czasu, gdy w 2000 roku nie podjął się tego zadania ekonomista Joseph Henrich wraz z zespołem. Odwiedzając piętnaście społeczności, w dwunastu krajach, na pięciu kontynentach, badał on rolników, koczowników, myśliwych i zbieraczy, cały czas poszukując tego hominida, który od dziesięcioleci kieruje teorią ekonomii. Na próżno. Za każdym razem wyniki pokazywały, że ludzie byli po prostu zbyt przyzwoici. A do tego uprzejmi[33].

      Po opublikowaniu swego ważnego odkrycia Henrich kontynuował poszukiwania mitycznej istoty, wokół której tak wielu ekonomistów zbudowało swoje teorie. I w końcu go znalazł: Homo oeconomicus we własnej osobie. Chociaż Homo jest nie do końca odpowiednim słowem. Okazuje się bowiem, że nie jest on człowiekiem, lecz szympansem. „Kanoniczne przewidywania modelu Homo oeconomicus okazały się niezwykle skuteczne w przewidywaniu zachowań szympansów podczas prostych eksperymentów”, zauważył lakonicznie Henrich. „Tak więc cała praca teoretyczna nie została zmarnowana – po prostu zastosowano ją dla niewłaściwego gatunku”[34]. Mniej zabawne jest to, że od dziesięcioleci ów pesymistyczny pogląd na ludzką naturę działa jak nocebo. W latach 90. profesor ekonomii Robert Frank zastanawiał się, w jaki sposób postrzeganie człowieka jako ostatecznie egoistycznego może wpłynąć na studentów. Dał im szereg zadań mających na celu zmierzenie ich szczodrości. Jaki był rezultat? Im dłużej studiowali ekonomię, tym bardziej byli samolubni. „Stajemy się tym, czego się uczymy”, podsumował Frank[35].

      *

      Doktryna, że człowiek jest wrodzonym egoistą, ma uświęconą tradycję w kulturze Zachodu. Każdy z wielkich myślicieli, takich jak Tukidydes, Święty Augustyn, Machiavelli, Hobbes, Luter, Kalwin, Burke, Bentham, Nietzsche, Freud czy ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych, miał własną wersję teorii fasady dotyczącej cywilizacji. Wszyscy przyjęli, że mieszkamy na planecie B.

      Ten cyniczny pogląd krążył już wśród starożytnych Greków. Czytamy o tym w pismach jednego z pierwszych historyków, Tukidydesa, kiedy opisuje on wojnę domową, która wybuchła na greckiej wyspie Korkyra [dzisiejsze Korfu – przyp. red.] w 427 roku przed Chrystusem. „Zwyczaje cywilizowanego życia rzucone w chaos”, pisał, „natura ludzka, zawsze gotowa do obrażania nawet tam, gdzie istnieją prawa, ukazała się dumnie w swych prawdziwych barwach”[36]. Krótko mówiąc, ludzie zachowywali się jak bestie.

      Negatywne przeświadczenie od samego początku przenikało również chrześcijaństwo. Augustyn z Hippony (354–430) przyczynił się do popularyzacji idei, że człowiek rodzi się grzeszny. „Nikt nie jest wolny od grzechu”, napisał, „nawet niemowlę, którego życie doczesne obejmuje tylko jeden dzień”[37].

      To pojęcie grzechu pierworodnego pozostało popularne w czasach reformacji, kiedy protestanci zerwali z Kościołem rzymskokatolickim. Według teologa i reformatora Jana Kalwina „nasza natura jest nie tylko nędzna i pozbawiona dobra, lecz także płodna względem każdego zła…”. Przekonanie to zostało zakodowane w kluczowych tekstach reformacji, takich jak Katechizm Heidelberski (1563), który informuje nas, że ludzie są „całkowicie niezdolni do czynienia dobra i skłonni do wszelkiego zła”.

      Co dziwne, nie tylko tradycyjne chrześcijaństwo, lecz także formacja oświecenia, która przedkłada rozum nad wiarę, jest zakorzeniona w pesymistycznym spojrzeniu na ludzką naturę. Wierni prawosławia byli przekonani, że nasz gatunek jest w gruncie rzeczy zdeprawowany i najlepsze, co możemy zrobić, to nałożyć na siebie cienką warstwę błyszczącej pobożności. Filozofowie oświeceniowi również uważali, że jesteśmy niewiele warci, jednak by ukryć tę zgniliznę, zalecali powłokę z rozsądku.

      Jeśli chodzi o wyobrażenia o ludzkiej naturze, ciągłość całej myśli zachodniej jest uderzająca. „Bo można to powiedzieć o ludziach w ogóle: że są niewdzięczni, przewrotni, obłudni”, podsumował zagadnienie twórca politologii Niccolò Machiavelli. „Wszyscy ludzie byliby tyranami, gdyby tylko mogli”, zgadzał się John Adams, założyciel amerykańskiej demokracji. „Pochodzimy z niekończącej się serii pokoleń morderców”, postawił diagnozę Sigmund Freud, założyciel szkoły psychoanalizy.

      W XIX wieku na scenie nauki pojawił się Karol Darwin ze swoją teorią ewolucji, która szybko została poddana zabiegowi fasadowania. Znany naukowiec Thomas Henry Huxley (alias „Buldog Darwina”) głosił, że życie jest jedną wielką bitwą „człowieka przeciwko człowiekowi i narodu przeciwko narodowi”[38]. Filozof Herbert Spencer sprzedał setki tysięcy książek na temat swojego twierdzenia, że powinniśmy podsycać płomienie tej walki, ponieważ „cały wysiłek Natury polega na pozbyciu się [tego, co marne] – oczyszczeniu z nich świata i zrobieniu miejsca na lepsze”[39].

      Najdziwniejsze jest to, że myśliciele ci zostali prawie jednogłośnie okrzyknięci „realistami”, podczas gdy intelektualiści dysydenccy byli wyśmiewani za wiarę w ludzką przyzwoitość[40]. Emma Goldman, feministka, która przez swą walkę o wolność i równość wciąż spotykała się z oszczerstwami i pogardą, napisała kiedyś: „Biedna ludzka naturo, jakie straszne zbrodnie popełniono w twym imieniu! […] Im większy szarlatan umysłowy, tym mocniejszy nacisk kładzie na niegodziwość i słabość ludzkiej natury”[41].

      Dopiero niedawno naukowcy z wielu różnych dziedzin doszli do wniosku, że nasz pesymistyczny pogląd na ludzkość wymaga radykalnej rewizji. Świadomość ta dopiero się rodzi, do tego stopnia, że wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, iż ma towarzystwo. Jak wykrzyknęła jedna z wybitnych psycholożek, kiedy powiedziałem jej o nowych prądach w biologii: „O Boże, więc tam też się to dzieje?”[42].

      4

      Zanim zdam relację ze swoich poszukiwań w tej dziedzinie, chcę przekazać trzy ostrzeżenia.

      Po pierwsze, stanąć w obronie ludzkiej dobroci to przeciwstawić się Hydrze – temu mitologicznemu siedmiogłowemu potworowi, któremu odrastały dwie głowy za każdym razem, gdy Herkules odrąbał jedną. Cynizm działa w taki właśnie sposób. W miejscu każdego mizantropijnego argumentu, który obalisz, pojawią się dwa kolejne. Teoria fasady to zombie, który