Katy Regnery

Nigdy nie pozwolę ci odejść


Скачать книгу

innymi dziewczynkami, które w przeszłości także uciekały z domów zastępczych. W oknach były kraty, a dziewczęta każdej nocy zamykano.

      Wizja pójścia do poprawczaka nie przerażała Griseldy, za to zachęcała ją do bycia jeszcze bardziej bystrą. Tego roku nie uciekała. Zmądrzała i wymyśliła plan: zdobyć zaufanie rodziny zastępczej. Znaleźć pracę. Zarobić pieniądze. Kupić nowe ubrania i zafarbować włosy. A potem wsiąść do autobusu zmierzającego w kierunku Wirginii Zachodniej i dowiedzieć się, co stało się z Holdenem.

      Holden. Holden. Holden. Holden.

      W sierpniu, tuż przed ostatnim rokiem szkoły, zaczęła wdrażać plan w życie. Zaoszczędziła dwieście dolarów, pracując w restauracji Wendy’s, i miała już wystarczająco dużo pieniędzy na autobus do Harpers Ferry w Wirginii Zachodniej.

      Jej plan działał. W autobusie nikt nie zwracał uwagi na młodą dziewczynę w bejsbolowej czapce. Po ponad dwóch godzinach dotarła do celu, wysiadła z autobusu i założyła plecak na ramiona. Szła na zachód w stronę Charles Town drogą numer trzysta czterdzieści. Po trzech godzinach i pokonaniu czterdziestu kilometrów zatrzymała się w knajpie, gdzie kupiła kanapkę z tuńczykiem i w spokoju zastanowiła się, ile jeszcze musi przejść. By dotrzeć do farmy Caleba Fostera, szła jeszcze cztery godziny wzdłuż Kabletown Road. Kiedy już tam dotarła, zapadał zmrok.

      Idąc po zakurzonej ścieżce, stwierdziła, że jest to miejsce niezamieszkane od lat. Trawa była wysoka i zaniedbana, a farba pokrywająca dom oraz stodołę łuszczyła się i odpadała jeszcze bardziej niż trzy lata temu. To miejsce sprawiało wrażenie martwego: brakowało zwierząt, ludzi, strachu, nadziei, życia. Było puste.

      Dotarła do opuszczonego domu i zauważyła, że kilka okien zostało wybitych, a weranda zapadła się w rogu, gdzie zwykł siadać w cieniu na stołku Caleb Foster, czytając w kółko na głos Księgę Powtórzonego Prawa, grzmiąc przerażająco, podczas gdy w upale przez cały dzień Griselda i Holden zajmowali się ogrodem.

      Jeżeli bowiem odkrył on nagość swojej siostry, będzie ponosił odpowiedzialność za grzechy swoje… Przeklęci ci, którzy z siostrą dzielą łoże…

      Nie cierpiała tego, że znała te słowa na pamięć. Nie podobało jej się też to, że nagle pojawiły się w jej głowie, jak tylko spojrzała na ganek. Nie mogła również znieść myśli, że jej umysł nigdy nie uwolni się od tych słów.

      Na drzwiach i dwóch filarach ganku wisiały ogłoszenia sprzedaży, a ciepła wieczorna bryza sprawiała, że lekko trzepotały na wietrze. Z podstawy filarów wychodziły dwa długie, zardzewiałe, metalowe łańcuchy, których końce ukryte były gdzieś pod werandą. Jej kostka drgnęła pod wpływem wspomnień o zaciśniętej na niej metalowej obręczy. Griselda musiała ją nosić, gdy zajmowała się ogrodem. Obręcz była przywiązana do werandy.

      Przeszedł przez nią dreszcz, kiedy spojrzała na mały ogród. To tam po raz pierwszy opowiedziała Holdenowi o planie ucieczki. Teraz to miejsce było martwą, pokrytą kurzem ziemią, lecz dziewczyna wciąż potrafiła wyobrazić sobie kilkadziesiąt grządek, o które razem dbali. Niemalże słyszała dzwonienie długich, metalowych łańcuchów, brzmiących jak świąteczne dzwonki.

      – Och, Holden – szlochała, opadając na najniższy stopień tarasu. Bolały ją nogi, a oczy zaczęły piec. – Holden, tak bardzo mi przykro.

      Czego się spodziewała? Myślała, że znajdzie tam szesnastoletniego Holdena? Piegowatego, wysokiego, zdrowego i uśmiechającego się na jej widok? Głupia dziewczyna. Mówili jej, że odszedł, i tak właśnie było. Odszedł. Przebyła tak długą drogę, by niczego nie znaleźć.

      Jej wzrok powędrował na tył domu. W wyobraźni ujrzała drzwi do piwnicy. Pod koniec dnia Caleb Foster, trzymając łańcuchy w jednej ręce, drugą otwierał drzwi prowadzące do ciemnej dziury, w której ona i Holden zmuszeni byli spać. Stare, solidne drzwi skrzypiały i trzeszczały, a mężczyzna uwalniał ich kostki tuż przed tym, jak zeszli na dół po rozpadających się, cementowych schodach. Na koniec zatrzaskiwał drzwi tuż nad ich głowami i przekręcał klucz w zamku.

      Czy będzie w stanie odwiedzić miejsce, w którym zaznała tyle bólu?

      Nie miała ochoty przypominać sobie strasznych momentów z dzieciństwa. Dziwną sprzecznością w życiu Griseldy był fakt, że najmroczniejsze wspomnienia okazały się też najpogodniejszymi, ponieważ był w nich Holden. Niczym zapałka odpalona w ciemności, był jej jedyną pociechą i źródłem otuchy oraz siły. Zaciekle walczyła, by o nim nie zapomnieć. Nawet gdy przepełniał ją ból tak silny, że cierpiała i drżała, a jej skrucha była tak przytłaczająca, że myślała, iż lepiej byłoby umrzeć. Nadal jednak chciała pamiętać te wszystkie noce spędzone w piwnicy Caleba Fostera. Walczyła, żeby nie zapomnieć głosu Holdena, koloru jego oczu, dotyku palców na jej twarzy, jego oddechu na jej skórze. Przeżyła tylko dlatego, ponieważ istniało prawdopodobieństwo, że on też żył.

      Podeszła do rozklekotanych drzwi piwnicy i ze zdziwieniem zauważyła, że kłódka oraz łańcuch zniknęły. Po chwili znalazła łańcuch. Niczym zardzewiały wąż, gnił w wysokiej trawie obok piwnicy, gdzie rzuciła go po otwarciu zamka trzy lata temu, kiedy uciekała wraz z Holdenem.

      W tym momencie dowiedziała się czegoś, o czym nie miała pojęcia policja – Holden nie został zamknięty z powrotem. Mężczyzna z chłopcem natychmiast odeszli. Najprawdopodobniej zniknęli, zanim dotarła do Charles Town.

      Wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić dudniące serce, i popchnęła jedno skrzydło zgniłych, drewnianych drzwi, potem drugie. Spojrzała krótko na zachodzące słońce i przepełniona strachem, zeszła powoli po schodach.

      Gdy stanęła na ostatnim schodku, nabrała powietrza w płuca, pozwalając swoim oczom na przystosowanie się do stłumionego światła wpadającego do piwnicy. Śmierdziało tam boleśnie znajomo: ziemią i pleśnią. Przełknęła ślinę, posuwając się wzdłuż małego pokoju z niskim sufitem. Jej stopa uderzyła o coś, co przeleciało z brzękiem przez pokrytą pyłem podłogę, a kiedy zdała sobie sprawę, że to miska na owsiankę należąca niegdyś do Holdena, z jej gardła wydobył się podobny do szlochu dźwięk. Pochyliła się i podniosła naczynie, dotykając ostrożnie palcami krawędzi i trzymając je przy swojej piersi jak talizman.

      Z lewej strony stało stare, metalowe łóżko z cienkim materacem w brązowe paski, na którym sypiał Holden. Stąpając ostrożnie przez pokój, nadal z miską w rękach, stanęła przy nim, a łzy spłynęły jej po policzkach. Odsunęła lekko łóżko od ściany i zobaczyła na niej wydrapane litery H+G.

***

      – Holden, opowiedz mi o swoich rodzicach – wyszeptała.

      Mimo że czuła, jak jego klatka piersiowa lekko napiera na nią, z każdym jego oddechem ogrzewającym jej szyję nie widziała kompletnie nic. Było ciemniej niż podczas najciemniejszej nocy; ciemność tak pochłaniająca i czarna, że można by pomyśleć, że cały świat zniknął.

      Oboje byli bardzo zmęczeni po całym dniu pracy w ogrodzie; każdy ich ruch był obserwowany przez paciorkowate oczy mężczyzny. Szybko dowiedzieli się, że jeżeli Holden pogłaszcze chociażby dłoń Griseldy albo gdy wzrok dziewczynki zbyt długo spocznie na chłopcu, zostaną pobici. W zależności od nastroju mężczyzny dostawali lanie, które kończyło się byciem nieprzytomnym przez parę godzin albo takie, które zostawiało ich w świecie bólu na resztę dnia. Za pierwszym razem posiniaczone żebra Holdena goiły się kilka tygodni, natomiast Griselda nadal miała na brodzie ślad po tym, jak mężczyzna rozciął jej twarz. Nie zagoiło się to ładnie. Kiedy przesuwała palcami po ranie, czuła nierówną, wyboistą bliznę, która najprawdopodobniej zostanie z nią na zawsze.

      Dziewczynka