James Ellroy

Sześć tysięcy gotówką


Скачать книгу

Bondurant: eks-glina/ eks-goryl Howarda Hughesa. Obecnie: egzekutor mafii.

      Sprawdza meldunki w hotelach. 25 listopada – Pete i Frau Pete’owa przybywają do Stardust. Mają darmowy apartament. Pete ma konszachty z mafią. Prawdopodobnie z chicagowską mafią.

      Ruch był koszmarny. I samochodowy, i pieszy. Na Rubes sprzedawano drinki i piwo.

      Trzeba śledzić Pete’a. Dyskretnie. Wynająć jakiegoś krawężnika. Zapłacić mu żetonami z Land o’Gold.

      Wayne zawrócił. Znów jechał wzdłuż Fremont. Migał się przed obiadem z Lynette. Bo Lynette była banalna. Cytowała sztampowe hasełka: Jack był młody. Jack był dzielny. Jack napraaaaawdę kochał Jackie.

      Jack i Jackie stracili dziecko. Jakoś w 1962. Lynette wtedy się w nich zakochała. Wayne nie chciał dzieci. Lynette chciała. Zaszła w ciążę w 1961.

      To go zmroziło. To go zamknęło. To zmroziło ich stosunki. Kazał jej zrobić skrobankę. Powiedziała nie. Zwrócił się do Świętych w Dniach Ostatnich. Modlił się o martwe dziecko.

      Lynette się połapała. Lynette uciekła do swojej rodziny. I słała gawędziarskie listy. Wróciła do domu chuda jak szczapa. Powiedziała, że poroniła. Nie zarzucił jej kłamstwa.

      Ale zadzwonił do niego tatko Sproul. Tatko-rewizjonista. Tatko dostarczył szczegółów. Powiedział, że Lynette miała skrobankę w Little Rock. Powiedział, że miała krwotok i omal nie umarła.

      Małżeństwo przetrwało. I mogła je teraz zniszczyć sztampa.

      Lynette ustawiła przed telewizorem tacki na kółkach. LBJ zepsuł im obiad. Obwieścił właśnie wszczęcie śledztwa przez jakąś tam Komisję Warrena.

      Wayne wyłączył dźwięk. LBJ poruszał ustami. Lynette bawiła się jedzeniem.

      – Myślałam, że cię to bardziej zainteresuje.

      – Za dużo miałem tam na głowie. I nie mogę powiedzieć, by mnie ta sprawa osobiście dotknęła.

      – Wayne, przecież byłeś tam. A to jest wydarzenie, o którym ludzie będą opowiadać wnu…

      – Mówiłem ci, że nic nie widziałem. A wnuków i tak nigdy nie będziemy mieli.

      Lynette zmięła serwetkę.

      – Odkąd wróciłeś, wciąż chodzisz naburmuszony. I nie mów mi, że chodzi tylko o Wendella Durfee’ego.

      – Przepraszam. Ta uwaga była okropna.

      Lynette otarła usta.

      – Wiesz, że już dawno się poddałam na tym froncie.

      – Powiedz mi więc, o co chodzi.

      Lynette wyłączyła telewizor.

      – Chodzi o to twoje nowe naburmuszenie, o to protekcjonalne zachowanie typowe dla wszystkich gliniarzy. No wiesz, „Widziałem takie rzeczy, których moja żona-nauczycielka nigdy nie zrozumie”.

      Wayne dźgał swój kawałek pieczonej wołowiny. Wayne brzęknął widelcem o talerz.

      Lynette powiedziała:

      – Nie baw się jedzeniem.

      Wayne wziął łyk wody sodowej.

      – Jesteś na swój sposób tak cholernie bystra.

      Lynette się uśmiechnęła.

      – Nie klnij przy stole.

      – Znaczy się, przy tacy.

      Lynette chwyciła widelec. Lynette dźgnęła Wayne’a dla zabawy. Z widelca pociekł sos i rozlał się, tworząc plamę.

      Wayne się wzdrygnął. Wayne szturchnął tacę. Szklanka się przewróciła i woda zalała mu jedzenie.

      Lynette powiedziała:

      – O, cholera.

      Wayne poszedł do kuchni. Wayne wrzucił tacę do zlewu. Obrócił się. Zobaczył Lynette przy kuchence.

      Spytała:

      – Co się wydarzyło w Dallas?

      Wayne Senior mieszkał na południu – w Paradise Valley z mnóstwem ziemi i widokami.

      Miał pięćdziesiąt akrów. Pasł na nich woły. Zabijał je na mięso na grilla. Dom miał trzy kondygnacje – kamień i sekwoja – szerokie tarasy i rozległe widoki.

      Parking przed domem zajmował cały akr. Przylegał do niego pas startowy. Wayne Senior latał dwupłatowcami. Wayne Senior miał wywieszone flagi: amerykańską/nevadzką/z grzechotnikiem8.

      Wayne zaparkował. Wayne zgasił światła. Wayne włączył radio. Złapał McGuire Sisters – trójgłosowa harmonia.

      Janice miała własną garderobę. Okna wychodziły na parking. Janice się nudziła. Janice zmieniała ciuchy. Nie gasiła światła, chcąc przyciągać spojrzenia.

      Wayne rozsiadł się wygodnie. Sisters zawodziły. Sugartime przeszło w Sincerely. Janice przemaszerowała pod lampą. Janice miała na sobie szorty do tenisa i biustonosz.

      Pozowała. Spuściła szorty. Wybrała obcisłe spodnie. Jej majtki rozciągnęły się i zjechały nisko.

      Włożyła spodnie. Rozpuściła włosy i je rozczesała. Ukazało się siwe pasemko – srebro pośród czerni – żywo kontrastujące z różowymi spodniami.

      Okręciła się. Piersi jej zafalowały. Sisters podkładały ścieżkę dźwiękową. Światło przygasło. Wayne zamrugał. Wszystko działo się za szybko.

      Uspokoił się. Wyłączył silnik. Przeszedł przez dom. Poszedł prosto na tyły. Wayne Senior zawsze siedział na zewnątrz. Widok z północnego tarasu był fascynujący.

      Zrobiło się zimno. Liście zasypały taras. Wayne Senior miał na sobie gruby sweter. Wayne oparł się o balustradę – zasłonił mu widok.

      – Nigdy się tym nie znudzisz.

      – Lubię ładne widoki. Jestem w tym podobny do mojego syna.

      – Nie zadzwoniłeś, żeby spytać o Dallas.

      – Buddy i Gil mnie informowali. Dosyć szczegółowo, lecz mimo to chciałbym poznać twoją wersję.

      Wayne się uśmiechnął.

      – W swoim czasie.

      Wayne Senior sączył burbona.

      – Ta przygoda z graczami w kości przyprawiła mnie o gęsią skórkę. I twój pościg za tym kolorowym chłopcem.

      – Byłem odważny i głupi. Nie jestem pewien, czybyś to pochwalił.

      Wayne Senior zakręcił swoją laską.

      – A ja nie jestem pewien, czy moje pochwały są ci potrzebne.

      Wayne się odwrócił. Nad Strip wznosiła się poświata. Neony pulsowały.

      – Mój syn otarł się o historię. Chętnie poznałbym szczegóły.

      Samochody opuszczały Las Vegas – exodus przegranych – światła reflektorów wskazywały południe.

      – W swoim czasie.

      – Pan Hoover widział zdjęcia z sekcji zwłok. Mówił, że Kennedy miał małego ptaszka.

      Wayne usłyszał strzały na północnym wschodzie. Spłukany hazardzista ucieka z miasta. Spłukany hazardzista sięga po śrutówkę. Spłukany hazardzista szuka odprężenia.

      – LBJ powiedział panu Hooverowi coś ciekawego. Oznajmił: „Jack i ja stanowiliśmy dziwną parę