James Ellroy

Sześć tysięcy gotówką


Скачать книгу

czego chcę – zabij całą tę bandę z kryjówki”.

      Pete pojechał do Dallas. Pete udał, że szuka Arden. Pete szukał Betty Mac. Ściemniał. Ściemniał porządnie. Ostrzegł w ten sposób Betty Mac. Betty zbystrzyła się i dała nogę.

      Znalazł trop dotyczący Hanka Killiama. Hank był na Florydzie. Hank czytał gazetę z Dallas. Wiadomość o Jacku Z. trochę go wystraszyła.

      Pete zadzwonił do Carlosa. Pete zameldował o tropie. Pete musiał lizać makaroniarską dupę. Pogadali. Carlos klął na Guya B.

      Guy za dużo pił. Guy za dużo gadał. Guy uwielbiał swojego kumpla-chwalidupę Hanka Hudspetha. Razem za dużo pili. Razem za dużo gadali. Przechwalali się ponad miarę.

      Pete powiedział: „Stuknę ich”. Carlos powiedział: „Nie”. Carlos zmienił temat. „Zaraz, Pete – a gdzie jest ten dupek Maynard Moore?”

      Pete powiedział, że zabił go jakiś asfalt. W Wydziale Policji Dallas się wściekli. Klan wyznaczył nagrodę.

      Carlos się śmiał. Carlos ryczał ze śmiechu. Carlos był wniebowzięty.

      Myśl o zamachu jeżyła mu włosy na karku.

      Zrobili to. Wyszli z tego cało. Dupki z kryjówki były bez znaczenia. Carlos o tym wiedział. Zamach go rajcował. Pogadajmy o tym i się rozluźnijmy. Zabijmy paru frajerów, żeby było o czym rozmawiać. Pete sączył colę. Tydzień wcześniej rzucił gorzałę. Carlos klął na Guya. Carlos gardził pijaczkami…

      Barb zakręciła mikrofonem na sznurze. Barb nie trafiła w dźwięk. Barb rozsiała kropelki potu.

      Pete patrzył na Barb. Junior patrzył na niego.

      Barb występowała do późna. Pete wrócił do hotelu sam.

      Zadzwonił po obsługę. Stanął na tarasie i wpatrywał się w Strip. Czuł podmuchy chłodnego powietrza.

      Zadzwonił telefon. Złapał słuchawkę.

      – Tak?

      – Czy to Pete? No, ten wielki facet, co rozdawał swój numer w zachodnim LV?

      – Tak, tu Pete.

      – To ekstra, bo dzwonię w sprawie nagrody.

      Pete powiedział:

      – Słucham.

      – To słuchaj pan, bo Wendell Durfee pojawił się w mieście i słyszałem, że kupił spluwę, żeby sprzątnąć jednego rozdającego przy grze w kości. Słyszałem też, że Curtis i Leroy właśnie przywieźli trochę he-ro-i-ny.

      : 7.01.1964. Dosłowny zapis tajnego nagrania dokonanego w Hickory Hill, Wirginia. Rozmawiają: Doug Eversall, Robert F. Kennedy.

      (Hałas w tle/ zlewające się głosy).

      RFK (rozmowa w toku): Cóż, skoro uważasz, że to isto…

      DE: Jeśli można, wolałbym (hałas w tle/ zlewające się głosy, przypadkowe dźwięki. Trzaśnięcie drzwi, kroki)…

      RFK (rozmowa w toku): …tu były. Liniały, zostawiały sierść na całych dywanach.

      DE (kaszel): Ja mam dwa airedale.

      RFK: To dobre psy. Dobrze dogadują się z dziećmi. (Pauza: 2,6 sekundy). Doug, o co chodzi? Patrzysz tak, jak według tego, co mówią ludzie, patrzę ja.

      DE: Cóż…

      RFK: No? Jesteśmy tutaj, żeby ustalić daty procesów, pamiętasz?

      DE (kaszel): Cóż, chodzi o prezydenta.

      RFK: Johnsona czy mojego brata?

      DE: O brata. (Pauza: 3,2 sekundy). Hm, nie podoba mi się ta sprawa z Rubym. (Pauza: 1,8 sekundy). Nie chcę, by to zabrzmiało niestosownie, ale nie daje mi to spokoju.

      RFK: Naprawdę? (Pauza: 2,1 sekundy). Wiem, o czym mówisz. O jego powiązaniach z mafią. Niektórzy dziennikarze lubią o tym pisać.

      DE (kaszel): To najważniejsza rzecz, owszem. (Pauza: DE kaszle). A poza tym, cóż, hm, Oswald podobno spędził jakiś czas w Nowym…

      RFK: Orleanie. Zeszłego lata. A ty pracowałeś tam kiedyś dla prokuratora stanowego.

      DE: Cóż, chodzi o to…

      RFK: Daj już temu spokój. (Pauza: 4 sekundy). Ale masz rację co do Ruby’ego. Wkroczył tam, zastrzelił Oswalda i wyglądał, jakby poczuł wielką ulgę, że mu się udało.

      DE (kaszel): Nie jest czysty.

      RFK (śmiech): Nie kaszl na mnie. Nie stać mnie na to, żeby znowu nie iść do pracy.

      DE: Przepraszam, że do tego nawiązałem. Niepotrzebnie wszystko przypomniałem.

      RFK: Jezu Chryste, przestań mnie co parę sekund przepraszać. Im szybciej ludzie zaczną mnie normalnie traktować, tym lepiej będę się czuł.

      DE: Sir, ja…

      RFK: To właśnie dobry przykład. Nie zwracałeś się do mnie „sir”, dopóki nie zginął mój brat.

      DE (kaszel): Chcę tylko pomóc. (Pauza: 2,7 sekundy). Nie daje mi spokoju chronologia zdarzeń. Procesy, zeznanie Valachiego, Ruby. (Pauza: 1,4 sekundy). Oskarżałem niegdyś w procesach o zabójstwo z udziałem kilku podsądnych. Nauczyłem się, by ufać chrono…

      RFK: Wiem, co chcesz powiedzieć. (Pauza: RFK kaszle). Zbieżność zdarzeń. Rozprawy. Naloty, które zleciłem. No wiesz, na obozy uchodźców. Mafia wspierała uchodźców, więc i jedni, i drudzy mieli motyw. (Pauza: 11,2 sekundy). To mnie też dręczy. Jeżeli właśnie to zaszło, to znaczy, że zabili Jacka, żeby uderzyć we mnie. (Pauza: 4,8 sekundy). Jeśli tak… cholera… powinni byli zabić…

      DE (kaszel): Bob, przepraszam, że o tym wspomniałem.

      RFK: Przestań przepraszać i kaszleć. Jestem teraz podatny na przeziębienia.

      (DE się śmieje).

      RFK: Masz rację z tą chronologią. Porządek zdarzeń też nie daje mi spokoju. (Przerwa: 1,9 sekundy). Ale jest coś jeszcze.

      ED: Tak, sir? To znaczy…

      RFK: Jeden z prawników Hoffy naszedł mnie kilka dni przed Dallas. To było bardzo dziwne.

      DE: Jak się nazywał?

      RFK: Littell. (Pauza: 1,3 sekundy). Popytałem trochę. Facet pracuje dla Carlosa Marcella. (Pauza: 2,3 sekundy). Nic nie mów. Ten Marcello rezyduje w Nowym Orleanie.

      DE: Chętnie skontaktuję się ze swoimi źródłami i…

      RFK: Nie. Dla kraju tak jest lepiej. Bez procesu, bez tych wszystkich bzdur.

      DE: Cóż, jest jeszcze Komisja.

      RFK: Jesteś naiwny. Hoover i Johnson wiedzą, co jest najlepsze dla kraju, i obaj ci to powiedzą: „zatuszowanie”. (Pauza: 2,6 sekundy). Nie zależy im. Są ludzie, którym zależy, i tacy, którym nie zależy. Wszyscy oni stanowią elementy pewnego konsensusu.

      DE: Mnie zależy.

      RFK: Wiem, że tak. Tylko nie wracaj już do tego więcej. Ta rozmowa zaczyna wprawiać mnie w zakłopotanie.

      DE: Przepr…

      RKF: Jezu, nie zaczynaj od nowa.

      (DE się śmieje).

      RFK: Zostaniesz w Departamencie Sprawiedliwości? To znaczy, jeśli ja zrezygnuję.

      DE: To zależy od twojego następcy. (Pauza: 2,2 sekundy). Zamierzasz odejść?

      RFK: Może. Teraz po prostu użalam się nad sobą. (Pauza: 1,6 sekundy). Ale Johnson może mi wręczyć wymówienie. Przyjąłbym je, gdyby do tego doszło,