Jenny Han

Zawsze i na zawsze


Скачать книгу

sekund, po czym odwracam się w kierunku schodków, a wtedy ulicą nadjeżdża na pełnym gazie z powrotem samochód i zatrzymuje się dokładnie przed naszym domem. Peter wystawia głowę przez okno:

      – No dobra! – woła. – Potrenujmy.

      Podbiegam do samochodu i przyciągam Petera za koszulkę, po czym przechylam głowę, a następnie odpycham go i biegnę roześmiana tyłem z włosami opadającymi mi na twarz.

      – Covey! – woła.

      – Na więcej nie zasłużyłeś! – odpowiadam rozbawiona. – Do zobaczenia jutro w autobusie!

      Tego wieczoru, kiedy myjemy w łazience zęby, pytam Kitty:

      – Jak bardzo będziesz za mną tęskniła, kiedy pójdę na studia, w skali od jednego do dziesięciu? Ale szczerze.

      – Za wcześnie na takie rozmowy – mówi, opłukując szczoteczkę.

      – Odpowiedz.

      – Cztery.

      – Cztery! Powiedziałaś, że za Margot tęsknisz sześć i pół!

      Kitty kręci głową.

      – Laro Jean, czemu musisz zapamiętywać każdy szczegół? To niezdrowe.

      – Mogłabyś przynajmniej udawać, że będziesz za mną tęsknić! – Wybucham. – Miałabyś tyle przyzwoitości.

      – Margot wyjeżdżała na drugi koniec świata. Ty będziesz kwadrans od domu, więc nawet nie będę miała okazji za tobą zatęsknić.

      – Ale jednak.

      Przyciska dłonie do serca.

      – Dobra. Co powiesz na to? Będzie mi ciebie tak brakowało, że co wieczór będę płakać!

      Uśmiecham się.

      – Teraz lepiej.

      – Będę tak bardzo tęskniła, że zapragnę podciąć sobie żyły! – wykrzykuje jak wariatka.

      – Katherine. Nie mów takich rzeczy!

      – To przestań domagać się komplementów – mówi i idzie do łóżka, a ja zostaję i pakuję kosmetyczkę na wyjazd do Nowego Jorku.

      Jeśli dostanę się na UW, chyba zostawię zestaw do makijażu, kremy i grzebienie w domu, żebym nie musiała ich za każdym razem pakować. Margot musiała dobrze się zastanowić, co bierze do Saint Andrews, bo Szkocja jest tak daleko, że nie może sobie pozwolić na zbyt częste odwiedziny. Ja pewnie spakuję tylko rzeczy na jesień i zimę, te na lato zostawię w domu, a potem je wymienię, kiedy nadejdzie odpowiednia pora.

      6

      Rano tata odwozi mnie do szkoły, gdzie czeka autokar.

      – Zadzwoń, jak tylko zameldujesz się w pokoju – mówi, kiedy czekamy na światłach pod szkołą.

      – Dobrze.

      – Spakowałaś awaryjną dwudziestkę?

      – Tak.

      Wczoraj wieczorem tata dał mi banknot dwudziestodolarowy, żebym schowała go w sekretnej kieszonce kurtki, na wszelki wypadek. Mam też na zakupy jego kartę kredytową. Pani Rothschild pożyczyła mi maleńką parasolkę i power bank do telefonu.

      Tata rzuca mi z ukosa spojrzenie i wzdycha.

      – Wszystko będzie się teraz działo w takim tempie. Najpierw wycieczka ostatniej klasy, potem bal i koniec szkoły. Kwestia czasu, kiedy ty też znikniesz z domu.

      – Wciąż masz Kitty – mówię. – Choć to prawda, że nie jest takim promykiem słońca jak ja. – Tata się śmieje. – Jeśli dostanę się na UW, będę często wpadać, więc o nic nie musisz się martwić.

      Kończę śpiewnie jak Stevie Wonder.

      W autokarze siedzę koło Petera. Chris siedzi z Lucasem. Myślałam, że ciężko będzie przekonać Chris, żeby pojechała na tę wycieczkę, i pewnie tak by było, gdyby wygrał Disney World. Ale ona też nigdy dotąd nie była w Nowym Jorku, więc ostatecznie zgodziła się bez większych oporów.

      Jesteśmy w drodze od godziny, kiedy Peter wciąga wszystkich w grę „Nigdy przenigdy”, w trakcie której ja udaję, że śpię, bo nigdy przenigdy nie robiłam prawie niczego w kwestii narkotyków ani seksu, a tylko to wszystkich interesuje. Na szczęście gra zamiera dość szybko, bo chyba jest znacznie mniej ekscytująca, kiedy nie uczestniczą w niej promile. Właśnie otwieram oczy, przeciągam się i „budzę”, gdy Gabe proponuje „Prawdę czy wyzwanie” i żołądek ściska mi się w supełek.

      Od czasu zeszłorocznego skandalu z nagraniem w jacuzzi czułam się skrępowana na myśl, co ludzie mogą sobie wyobrażać na temat tego, co robimy, a czego nie. W sprawach seksu. A „Prawda czy wyzwanie” jest znacznie gorsza niż „Nigdy przenigdy”! Z iloma osobami uprawiałaś seks? Czy byłaś kiedyś w trójkącie? Ile razy dziennie się masturbujesz? ludzie zadają sobie tego typu pytania, a gdyby ktoś zadał je mnie, musiałabym powiedzieć, że jestem dziewicą, a w jakimś sensie to dużo bardziej ekstremalne niż jakakolwiek inna odpowiedź. Zwykle wymykam się do kuchni albo innego pomieszczenia, kiedy na imprezach zaczynają w to grać. Ale dziś nie mam gdzie się ukryć, bo jesteśmy w autokarze, i czuję się jak w pułapce.

      Peter rzuca mi rozbawione spojrzenie. Wie, o czym myślę. Twierdzi, że nie obchodzi go, co myślą inni, ale wiem, że to nieprawda. Przeszłość potwierdza, że Petera istotnie obchodzi, co inni o nim myślą.

      – Prawda albo wyzwanie – mówi Gabe do Lucasa.

      Lucas bierze łyk napoju izotonicznego.

      – Prawda.

      – Czy kiedykolwiek uprawiałeś seks z kolesiem?

      Całe moje ciało tężeje. Lucas jest gejem i to otwarcie, ale nie aż tak. Nie chce ciągle się przed wszystkimi tłumaczyć i właściwie czemu miałby to robić? Przecież to jego prywatna sprawa.

      Po krótkiej ciszy Lucas odpowiada:

      – Nie. Czy to propozycja?

      Wszyscy wybuchają śmiechem, a Lucas z lekkim uśmieszkiem na twarzy pociąga kolejny łyk napoju, ale widzę napięcie w jego karku i ramionach. Efekt uzbrojenia się na tego rodzaju pytania, gotowości do odbicia piłeczki, do uśmiechu, do zbycia żartem. Moje pytanie o dziewictwo to w porównaniu z tym pestka. Ale i tak nie mam ochoty na nie odpowiadać.

      Modlę się, żeby Lucas wybrał mnie jako następną, bo wiem, że mnie oszczędzi. Ale Lucas musi nie dostrzegać błagalnych spojrzeń, które rzucam w jego kierunku, bo zamiast mnie wybiera Genevieve, która siedzi kilka rzędów dalej, wpatrzona w swój telefon. Spotyka się z chłopakiem ze swojego Kościoła, a on chodzi do innej szkoły, więc mało się ją widuje. Słyszałam od Chris, że jej rodzice się rozwiedli, a tata przeprowadził się do nowego mieszkania ze swoją dziewczyną. Że mama Genevieve przeszła załamanie i wymagała kilkudniowej hospitalizacji, ale teraz już jest lepiej, z czego się cieszę. Kiedy jej mama wróciła do domu, Peter wysłał żonkile. Głowiliśmy się, co napisać na karneciku – a wreszcie postawiliśmy na proste: „Zdrowia, Wendy. Uściski, Peter”. Kwiaty były moim pomysłem i zrzuciłam się na nie, ale oczywiście nie podpisałam się pod życzeniami. Po prostu zawsze lubiłam Wendy. Zawsze była dla mnie miła. Wciąż na widok Genevieve czuję nerwowy ucisk w żołądku, ale nie tak mocny jak dawniej. Wiem, że już nigdy nie będziemy się przyjaźniły, i się z tym pogodziłam.

      – Prawda albo wyzwanie, Gen – woła Lucas.

      Genevieve podnosi wzrok. Odpowiada automatycznie:

      – Wyzwanie.

      Jasne, że wybiera wyzwanie. Można o niej powiedzieć wiele rzeczy, ale nie że