to może sama nauczysz się gotować. Kiedy zacznę studia, nie będę już wam gotować.
– Ta, jasne. Pewnie będziesz tu co wieczór. – Odwraca się do Petera. – Mogę zjeść kolację u ciebie?
– Pewnie – mówi. – Obie możecie.
Kitty zaczyna wiwatować, a ja ją uciszam.
– Nie możemy, bo tata musiałby jeść sam. Pani Rothschild ma dziś trening w SoulCycle.
Kitty odgryza kęs kanapki z serem.
– W takim razie zrobię sobie kolejną kanapkę. Nie chcę w kółko jeść sflaczałego od mrożenia kurczaka.
Siadam gwałtownie do pionu.
– Kitty, przygotuję coś innego, jeśli jutro rano zapleciesz mi warkocze. Chcę mieć wyjątkową fryzurę do Nowego Jorku.
Nigdy wcześniej nie byłam w Nowym Jorku. W ostatnie wakacje urządziliśmy w domu głosowanie i ja wybrałam Nowy Jork, ale zostałam przegłosowana na rzecz Meksyku.
Kitty chciała jeść rybne taco i pływać w oceanie, a Margot chciała zwiedzić pozostałości cywilizacji Majów i mieć okazję, żeby poćwiczyć hiszpański. Ostatecznie dobrze się stało, że mnie przegłosowali. W życiu nie widziałam tak niebieskiej wody.
– Uczeszę cię, tylko jeśli zostanie mi czas po uczesaniu siebie – mówi Kitty i to chyba najlepsza odpowiedź, na jaką mogłam liczyć.
Jest świetna w robieniu fryzur.
– Kto będzie mi plótł warkocze, kiedy będę na studiach? – zastanawiam się.
– Ja – odpowiada Peter pewnym siebie tonem.
– Nie wiesz jak – rzucam kpiąco.
– Mała mnie nauczy. Prawda, mała?
– Nie za darmo – mówi Kitty.
Prowadzą negocjacje i wreszcie ustalają, że Peter zabierze Kitty z przyjaciółkami do kina w któreś sobotnie popołudnie. I w ten właśnie sposób ląduję po turecku na podłodze, a Kitty siedzi z Peterem na kanapie i demonstruje splatanie francuza, podczas gdy Peter nagrywa to na telefon.
– Teraz twoja kolej – mówi Kitty.
Ciągle wypada mu kosmyk i zaczyna się frustrować.
– Masz mnóstwo włosów, Laro Jean.
– Jeśli nie potrafisz zrobić francuza, to nauczę cię czegoś prostszego – mówi Kitty, a w jej głosie pobrzmiewa wyraźnie słyszalna pogarda.
Peter też ją słyszy.
– Nie, nauczę się. Daj mi chwilkę. Wprawię się tak, jak w innych francuskich aktywnościach. – Puszcza do mnie oczko.
Obie z Kitty krzyczymy na niego.
– Nie mów tak przy mojej siostrze! – Szturcham go w pierś.
– Żartowałem!
– Poza tym wcale nie jesteś aż taki dobry we francuskich pocałunkach. – Chociaż tak naprawdę jest.
Peter rzuca mi spojrzenie pod tytułem: „Kogo chcesz nabrać?”, a ja wzruszam ramionami, bo kogo ja chcę nabrać?
Później odprowadzam Petera do samochodu. Zatrzymuje się przy drzwiach od strony pasażera i pyta:
– Z iloma chłopakami się całowałaś?
– Z trzema. Z tobą, Johnem Ambrose’em McClarenem… − rzucam pospiesznie jego imię, jakbym zdzierała plaster, ale Peter i tak ma czas, żeby się wykrzywić. – I z kuzynem Allie Feldman.
– Tym, który ma zeza?
– Tak. Ma na imię Ross. Wydawał mi się słodki. Zrobiliśmy to, kiedy nocowałam u Allie. Pocałowałam go z powodu rzuconego wyzwania. Ale chciałam tego.
Posyła mi pytające spojrzenie.
– A więc ja, John i kuzyn Allie.
– Mhm.
– Zapominasz o kimś, Covey.
– O kim?
– Sandersonie!
Macham ręką.
– Oj, to się nie liczy.
– Ross, kuzyn Allie Feldman, którego pocałowałaś z powodu wyzwania, się liczy, ale Josh, z którym w zasadzie mnie zdradziłaś, już nie? – Peter kiwa na mnie palcem. – Nie-e. Nie idę na to.
Szturcham go.
– Nie byliśmy wtedy razem i dobrze o tym wiesz!
– Detal, ale niech ci będzie. – Patrzy na mnie z ukosa. – Twoja liczba jest wyższa od mojej, wiesz? Ja całowałem się tylko z Gen, Jamilą i z tobą.
– A co z dziewczyną, którą poznałeś z kuzynami w Myrtle Beach? Angeliną?
Na jego twarzy pojawia się dziwny wyraz.
– A tak. Skąd o niej wiesz?
– Wszystkim się tym chwaliłeś!
To było lato przed siódmą klasą. Pamiętam, jak Genevieve wściekała się, że jakaś inna dziewczyna pocałowała Petera przed nią. Usiłowałyśmy odszukać Angelinę w internecie, ale nie miałyśmy zbyt wielu informacji na jej temat. Tylko imię.
– Czyli całowałeś się z czterema dziewczynami i robiłeś z nimi znacznie więcej, Peterze.
– Dobra!
Ciągnę dalej:
– Jesteś jedynym chłopakiem, z którym się tak naprawdę całowałam. I byłeś pierwszy. Pierwszy pocałunek, pierwszy chłopak, pierwsze wszystko! Dostałeś ode mnie tyle pierwszych razów, a ja nie dostałam od ciebie żadnego.
– W zasadzie to niezupełnie prawda – mówi z zażenowaniem.
Mrużę oczy.
– Co masz na myśli?
– Nie było żadnej dziewczyny na plaży. Całą historyjkę zmyśliłem.
– Nie było Angeliny z dużym biustem?
– Nie twierdziłem, że miała duży biust!
– Owszem. Powiedziałeś tak Trevorowi.
– No dobra! Bosz. W ogóle to do ciebie nie dociera.
– Co do mnie nie dociera, Peterze?
Odchrząkuje.
– Tamtego dnia w piwnicy u McClarena. Ty też byłaś moim pierwszym pocałunkiem.
Natychmiast poważnieję.
– Tak?
– No.
Wpatruję się w niego.
– Czemu nigdy mi o tym nie powiedziałeś?
– Nie wiem. Chyba zapomniałem. Poza tym to żenada, że wymyśliłem sobie dziewczynę. Nie mów o tym nikomu!
Przepełnia mnie radosne zdumienie. Więc byłam pierwszym pocałunkiem Petera Kavinsky’ego. Ależ to cudowne!
Zarzucam mu ramiona na szyję i unoszę głowę w oczekiwaniu na mój pocałunek na dobranoc. Tuli swoją twarz do mojej i cieszę się, że ma gładkie policzki i prawie nie musi się golić. Przymykam oczy, wdycham jego zapach, czekam na pocałunek. A on cmoka mnie tylko w czoło.
– Dobranoc, Covey.
Otwieram gwałtownie oczy.
– Tylko tyle?
Rzuca bezczelnie:
–