rosyjski, oddał pieczę nad miastem; później został on pierwszym prezydentem warszawskiego samorządu, powołanego przez Niemców. W czasie rozruchów głodowych Lubomirski umiał wysiąść z samochodu, rozmawiać z tłumem, który się wtedy uspokajał i nawet wznosił okrzyki: „Niech żyje książę–prezydent!” Przypisywano mu szereg powiedzeń: podobno, gdy Jengałyczew miał powiedzieć, że w Warszawie po odejściu Rosjan zostanie tylko kanalia, Lubomirski dodał: „I ja”. Tego rodzaju aforyzmy Lubomirskiego były przeważnie nieautentyczne, natomiast prawdą jest, że Lubomirski miał ripostę szybką i odruchową, w której szedł zawsze za potrzebą serca. Był to patriota gorący, człowiek o przekonaniach liberalnych w stylu XIX wieku, człowiek z gestem, z odwagą, noszący swe senatorskie nazwisko bardzo po polsku. Brakowało mu konsekwencji w linii politycznej, co wynikało zresztą z uczciwości osobistej, z tego, że się zbyt często dawał przekonywać najrozmaitszym argumentom, o ile miały one charakter prawdziwie patriotyczny. Jego stosunek do ludzi był miły, szczery, koleżeński. Ale nie zawsze miał dobre wyczucie ludzi. W roku 1915 zgłosił się do jego gabinetu prezydenckiego na ratuszu brygadier Piłsudski i powiedział: „Ja myślę, że my we dwóch moglibyśmy rządzić Polską”. Lubomirski mu odpowiedział: „Do tego potrzeba, byśmy mieli wzajemne do siebie zaufanie, otóż pan mnie zna, a ja pana nie”. „Książę pewno myśli, że jestem socjalistą” – odpowiedział Piłsudski.
Rada Regencyjna była zwalczana przez POW (chociaż Lubomirski w dzień intronizacji, zamiast przemówienia, którego oczekiwali Niemcy, odczytał odezwę więzionych w obozie szczypiorniaków), zwalczana przez endeków; NKN ją lekceważył, uważając jej członków za niedoświadczonych politycznie. Pierwszym swoim premierem chciała Rada Regencyjna mianować Adama hr. Tarnowskiego, przereklamowaną wielkość, byłego posła austriackiego w Bułgarii. Ale Niemcy się na to nie zgodzili, dla nich Tarnowski miał zbyt silne oparcie w Wiedniu. Premierem został Jan Kucharzewski, narodowiec, lecz przeciwnik polityki Dmowskiego, z gruntu antyrosyjsko nastrojony, niegdyś kontrkandydat Dmowskiego przy wyborach z Warszawy do Dumy, późniejszy autor monumentalnego dzieła Od białego caratu do czerwonego. Tworzą się urzędy polskie, ale głód i rekwizycje są coraz gorsze.
Przypisy
1 Polska Organizacja Wojskowa – tajna organizacja wojskowa (1914–1918), założona w Warszawie z inspiracji Józefa Piłsudskiego. Prowadziła działalność, głównie wywiadowczo-dywersyjną, w Królestwie Polskim, Galicji, na Ukrainie i w Rosji. W 1918 uczestniczyła w przejmowaniu władzy w Galicji i rozbrajaniu Niemców w Królestwie Polskim. W grudniu 1918 wcielona do Wojska Polskiego.
2 Landszturm – pospolite ruszenie w XIX i XX wieku w Niemczech, Austro-Węgrzech, Holandii i Szwajcarii.
3 Radę Regencyjną powołano 12 września 1917.
Rewolucja rosyjska i wojsko polskie na wschodzie
Od chwili abdykacji cesarza i rezygnacji wielkiego księcia Michała w Rosji zaczynają się dziać rzeczy nadzwyczajne. Monarchia była częścią religii chłopa rosyjskiego; wdeptanie w błoto monarchii spowodowało w jego umyśle zaburzenia, podobne otwieraniu się otchłani zwiastującej koniec świata. Chłop zrozumiał wolność indywidualnie, jako wolność robienia, co się chce, przyznaną jemu właśnie – zamiast karnie i zdyscyplinowanie spełniać rozkazy nowej demokratyczno-republikańskiej władzy, wolał rzucić karabin o ziemię i powrócić do domu. Latami hodowana demagogia, kult ludu, frazesy, że człowiek z ludu, chłop i robotnik jest stworzeniem o wiele czystszym i szlachetniejszym od inteligenta, została teraz podana temu tłumowi żołnierzy, który nie chciał się bić. I zagadała Rosja. Wszędzie były wiece, mityngi, wszędzie rozlane wody krasomówstwa. Krasomówstwo i powrót do chaty, rewolucja i rozstrzeliwanie oficerów – wszystko to zaczęło przybierać charakter żywiołowy, charakter kataklizmu, dający się chyba porównać z trzęsieniem ziemi, które by trzęsło gruntem i psyche ludzką na przestrzeni całego euroazjatyckiego lądu. Miasta w Rosji były teraz ciemne i brudne, i zawalone spoconym i brudnym tłumem wracających żołnierzy, koleje były przepełnione, a roztrzęsione wagony pasażerskie z powybijanymi oknami i niezliczone wagony towarowe – oblepione mazią żołdactwa, które piło, mordowało, pluło, śmierdziało i wykrzykiwało o wolności i rewolucji. Krew rozstrzeliwanych na prawo i lewo ludzi tryskała obficie i zabarwiała rynsztoki na kolor czerwony. Naród ten ogarnęła epilepsja bezrozumu i furii. Wieś, śniegi i lasy rosyjskie oświecały pożary. „Wszystko się pomieszało – wołał monarchista rosyjski, Puryszkiewicz – konie, kurwy, z czerwonym sztandarem pcha się naprzód ogłupiały lud” („Wsio smieszałos’, koni, bliadi, s krasnym znamieniem wpieriod, obałdiewszi, priot narod”). Na tle tego kataklizmu, tej największej w dziejach anarchii, jakże plugawo wygląda figurka Kiereńskiego, który demokratycznymi frazesami zaklinał sołdatów, aby wracali do szeregów i wojowali z Niemcami. Podobno bolszewicy, zanim nie ujarzmili swą tyrańską władzą całego terytorium rosyjskiego, rozstrzelali około półtora miliona osób. Zdaje się jednak, że nie można było inaczej powstrzymać tego kataklizmu anarchii, że jedynie czerezwyczajki1, masowo mordujące ludzi, mogły z powrotem przywrócić autorytet władzy w Rosji, gdyż to, co dla ugruntowania tego autorytetu zrobili Iwan Groźny i Piotr Wielki, przestało działać.
Genialny prorok Dostojewski, którego uważam za jednego z największych świętych słowiańskich, pomimo że tak nas, Polaków, nie lubił, genialny Dostojewski rzucił kiedyś złe proroctwo: „Żyd i Polak zgubi Rosję”.
Istotnie, z brudnych miasteczek Litwy, Białorusi, Królestwa Polskiego, Ukrainy, z wąskich zaułków getta Lublina, Wilna, Mińska itd., itd. powyłaziła młodzież żydowska i szmyrgnęła w odmęty rewolucyjnego kataklizmu. Byli oni jak dynamit, rozsadzający prędko wszystkie cytadele dawnej Rosji, byli jak elektryczność, która skręcała w konwulsjach te olbrzymie zwały ludzkiego żywego mięsa na placach, ulicach, mityngach, dworcach kolejowych i wagonach. Ale ku honorowi naszych rodaków należy powiedzieć, że przez Polaków w Rosji przeszedł odruch obrzydzenia do rewolucji rosyjskiej i chęć oddzielenia się, separacji, izolacji, powrotu do kraju.
Mówię oczywiście ogólnikowo. Byli Żydzi, którzy byli przeciwnikami rewolucji, i byli Polacy, którzy byli gorącymi jej zwolennikami. Byli nawet przedstawiciele polskiej szlachty kresowej, jak Dzierżyński czy Pilar von Pilchau, którzy stali się katami po czerezwyczajkach. Ale przeciętny typ Polaka w Rosji nie upodobał sobie rewolucji i poczuł tęsknotę za krajem.
Oto jest geneza powstania wojska polskiego w Rosji.
Przez dwadzieścia lat rozpamiętywaliśmy w Polsce czyny brygady Legionów Piłsudskiego, przez dwadzieścia lat, rokrocznie z okazji różnych rocznic i uroczystości przynosiły nam pisma szczegółowe opisy wszystkich bitew i potyczek tej bohaterskiej garstki chłopaków ideowych. Toteż znajomość historii wojennej Legionów musi być w Polsce dość duża. Natomiast o wojsku polskim w Rosji wie się o wiele mniej. A jednak pod względem militarnym zdarzały się tam czyny wprost wspaniałe, zadziwiające. Oto rasowy kawalerzysta, rotmistrz Plisowski, idzie sobie ze szwadronem kawalerii z Odessy do Bobrujska, cały czas w kraju nieprzyjacielskim, staczając potyczki nieomal w każdej wiosce. Tysiąc czterysta kilometrów w kraju nieprzyjacielskim to doprawdy epopeja, która przerosła wszystkie Kmicicowe eskapady i woła o fantastyczne pióro Dumasa. Oto rotmistrz Jaworski, partyzant na Ukrainie. Oto piekarnia pułkowa rozpędzająca na cztery wiatry napaść dużego oddziału bolszewickiego, oto generał Iwaszkiewicz odnoszący zwycięstwa nad o wiele liczniejszym nieprzyjacielem, oto murmańczycy, sybiracy, żeligowszczycy.
Legiony biły się dobrze i oddziały wojska polskiego na wschodzie biły się dobrze. I te, i tamte wykazały, że Polacy Rosjan i bolszewików zwyciężają z łatwością. Wojska