nie ludzi. Jesteśmy niczym otwarte księgi, wszyscy widzą, na czym skupiamy uwagę. Wyobraź sobie, jak inaczej wyglądałyby ludzkie przyjaźnie i romanse, gdybyśmy nie mogli patrzeć sobie w oczy. Jak moglibyśmy sobie nawzajem zaufać? Brian Hare podejrzewa, że nasze niezwykłe oczy są kolejnym produktem udomowienia człowieka. W miarę jak ewoluowaliśmy, by stać się istotami bardziej społecznymi, zaczęliśmy również ujawniać nasze myśli i emocje[31].
Dodajmy do tego wygładzenie naszego wydatnego wału nadoczodołowego, torus supraorbitalis, doskonale widocznego w czaszkach neandertalczyków, szympansów i orangutanów. Zdaniem naukowców ów wystający fragment czaszki mógł utrudniać komunikację za pomocą brwi, których używamy obecnie na wiele subtelnych sposobów[32]. Wystarczy spróbować wyrazić zaskoczenie, współczucie lub obrzydzenie i zobaczyć, jaki mają one w tym udział.
Krótko mówiąc, ludzie z pewnością nie mają twarzy pokerzysty. Ciągle okazujemy emocje i jesteśmy na stałe połączeni z otaczającymi nas pobratyńcami. Nie jest to jednak nasza wada, a supermoc, ponieważ towarzyscy ludzie nie tylko są bardziej zabawni, lecz także mądrzejsi.
Najlepszym sposobem konceptualizacji tego jest wyobrażenie sobie planety zamieszkanej przez dwa plemiona: Geniuszy i Naśladowców. Geniusze są, rzecz jasna, genialni, a co dziesiąty z nich w którymś momencie swojego życia wymyśla coś naprawdę niesamowitego (na przykład wędkę). Naśladowcy mają mniejsze umiejętności poznawcze, więc tylko jeden na tysiąc w końcu nauczy się łowić ryby. To sprawia, że Geniusze są sto razy mądrzejsi od Naśladowców.
Ale Geniusze mają problem. Są niezbyt towarzyscy. Ten, który wynalazł wędkę, ma tylko jednego przyjaciela, którego może nauczyć łowienia. Naśladowcy mają średnio po dziesięciu przyjaciół, co czyni ich dziesięć razy bardziej kontaktowymi.
Załóżmy teraz, że uczenie kogoś innego łowienia ryb jest trudne i udaje się tylko połowicznie. Pytanie brzmi: która grupa będzie czerpać największe korzyści z wynalazku? Odpowiedź, jak wylicza antropolog Joseph Henrich, jest taka, że tylko 20 procent Geniuszy nauczy się łowić ryby – połowa z nich odkryje to na własną rękę, a druga połowa nauczy się łowienia od kogoś innego. Dla kontrastu, chociaż tylko 0,1 procent Naśladowców opracuje tę technikę samodzielnie, to 99,9 procent z nich będzie w stanie łowić ryby, ponieważ będą się tego uczyć od innych Naśladowców[33].
Neandertalczycy przypominali trochę Geniuszy. Pod względem indywidualnym mieli większe mózgi, ale pod względem zbiorowym nie było już tak wspaniale. Na własną rękę Homo neanderthalensis mógł być mądrzejszy niż którykolwiek z Homo sapiens, ale to ci drudzy zamieszkiwali w większych grupach, częściej migrowali z jednej grupy do drugiej i być może byli również lepszymi Naśladowcami. Jeśli neandertalczyków porównamy do superszybkiego komputera, to nas trzeba by porównać do starego peceta – ale z Wi-Fi. Byliśmy wolniejsi, ale lepiej połączeni.
Niektórzy naukowcy twierdzą, że rozwój ludzkiej mowy również jest wynikiem naszej towarzyskości[34]. Język to doskonały przykład systemu, którego Naśladowcy mogli sami nie wymyślić, ale uczyli się go od siebie wzajemnie i z czasem wszyscy ludzie zaczęli mówić – tak jak lisy Ludmiły zaczęły szczekać.
Co więc się stało z neandertalczykiem? Czy Ludzkie Szczenię rzeczywiście go pokonało?
Taki pomysł mógłby być ekscytującą lekturą lub dokumentem, ale nie wspiera go ani odrobina wiedzy archeologicznej. Bardziej prawdopodobną teorią jest to, że my, ludzie, byliśmy w stanie lepiej poradzić sobie z surowymi warunkami klimatycznymi ostatniej epoki lodowcowej (115–15 tysięcy lat temu), ponieważ rozwinęliśmy zdolność do współpracy.
A ta przygnębiająca książka Samolubny gen? Wpisuje się ona w myślenie z lat 70. – czasu okrzykniętego przez czasopismo „New York” „dekadą ja”. Pod koniec lat 90. pewien zapalony fan Richarda Dawkinsa postanowił wypróbować w praktyce pomysły swego mistrza. Zamiast napełniać pesymizmem, książka zainspirowała prezesa Jeffreya Skillinga do poprowadzenia całej korporacji – energetycznego giganta Enrona – na podstawie „mechanizmu chciwości”.
Skilling stworzył system Rank & Yank do oceny wydajności w Enronie. Wynik równy 1 lokuje cię w czołówce firmy i zapewnia porządną premię. Wynik wynoszący 5 punktów plasuje cię na dole, trafiasz do grupy „zesłanej na Syberię” – nie dość, że zostajesz upokorzony, to jeszcze jeśli w ciągu dwóch tygodni nie uda ci się osiągnąć innej pozycji, tracisz pracę. Wynikiem tego była hobbesowska kultura biznesowa, polegająca na walce na śmierć i życie między pracownikami. Pod koniec 2001 roku pojawiła się informacja, że Enron był zaangażowany w ogromne oszustwa księgowe. Kiedy kurz wreszcie opadł, Skilling trafił do więzienia.
Obecnie 60 procent największych amerykańskich korporacji nadal stosuje pewne odmiany systemu Rank & Yank[35]. „To hobbesowski kosmos”, powiedział dziennikarz Joris Luyendijk o londyńskim sektorze usług finansowych po kryzysie kredytowym z 2008 roku, „wszyscy walczą ze wszystkimi, a ich relacje są pełne złości, brutalne i krótkie”[36]. To samo tyczy się organizacji takich jak Amazon czy Uber, które systematycznie nastawiają swoich pracowników przeciw sobie. Uber, jak mówi jeden z anonimowych pracowników, to „hobbesowska dżungla”, w której „nigdy nie można pójść do przodu, chyba że ktoś inny umrze”[37].
Od lat 70. ubiegłego wieku nauka poczyniła znaczne postępy. W kolejnych wydaniach Samolubnego genu Richard Dawkins zaczął odwoływać swoje twierdzenia na temat wrodzonego egoizmu u człowieka, a jego teoria straciła wiarygodność u biologów. Chociaż walka i konkurencja wyraźnie wpływają na ewolucję życia, każdy student pierwszego roku biologii dowie się, że najważniejsza jest współpraca.
To prawda tak stara, jak świat. Nasi dalecy przodkowie znali znaczenie zbiorowości społecznej i rzadko wynosili ponad nią indywidua. Myśliwi-zbieracze na całym świecie, od najzimniejszej tundry po najgorętsze pustynie, wierzyli, że wszystko jest połączone. Widzieli siebie jako część czegoś znacznie większego, związanego z wszystkimi innymi zwierzętami, roślinami i Matką Ziemią. Być może rozumieli ludzkie uwarunkowania lepiej niż my dzisiaj[38].
Czy dziwi w takim razie, że z samotności możemy się dosłownie rozchorować? Że brak kontaktu z innymi ludźmi jest porównywalny z paleniem piętnastu papierosów dziennie?[39] Że posiadanie zwierzęcia domowego zmniejsza ryzyko wystąpienia depresji?[40] Ludzie pragną wspólnoty i interakcji[41]. Nasze duchy tęsknią za połączeniem tak samo, jak nasze ciała pragną pokarmu. To właśnie ta tęsknota, bardziej niż cokolwiek innego, umożliwiła Ludzkiemu Szczenięciu wystrzelenie rakiety na Księżyc.
Kiedy to zrozumiałem, pojęcie ewolucji przestało mnie już tak dręczyć. Być może nie ma żadnego stwórcy i żadnego kosmicznego planu. Być może nasza egzystencja jest tylko szczęśliwym fartem po milionach lat szukania na oślep. Ale przynajmniej nie jesteśmy sami. Mamy siebie.
ROZDZIAŁ CZWARTY
PUŁKOWNIK MARSHALL I ŻOŁNIERZE, KTÓRZY NIE CHCIELI STRZELAĆ
1
Przejdźmy teraz do głównego problemu.
My, ludzie, mamy też mroczną stronę. Czasami robimy straszliwe rzeczy, niespotykane w królestwie zwierząt. Kanarki nie prowadzą obozów jenieckich. Krokodyle nie budują komór gazowych. Nigdy w całej historii żaden koala nie poczuł potrzeby policzenia, zamknięcia i zniszczenia całej rasy innych stworzeń. Te zbrodnie są wyłącznie dziełem człowieka. Tak więc oprócz tego, że jest wyjątkowo prospołeczne, Ludzkie Szczenię może być również szokująco okrutne. Dlaczego?
Wygląda na to, że musimy zmierzyć się z bolesnym faktem. „Mechanizm, który czyni z nas najmilszy gatunek”, mówi Brian Hare, ekspert od szczeniąt, „czyni z nas również najbardziej prymitywny gatunek na świecie”[1]. Ludzie są zwierzętami