James Ellroy

Sześć tysięcy gotówką


Скачать книгу

poszły na marne. Zmienili się ludzie. Niektórzy z chłopaków Pete’a i Warda dołączyli do ekipy Guya.

      Zaczęły się mnożyć usterki – last minute – Pete i Boyd musieli je usuwać.

      Santo i Sam nie mogli ścierpieć Boyda. Odnowili swój wyrok śmierci. Kemper Boyd – mort sans doute1.

      Barb się poruszyła. Pete wstrzymał oddech. Aspiryna zaczynała działać. Ból głowy zelżał.

      Santo i Sam jemu darowali życie. Carlos go polubił. Kochał la Causa. A obaj Chłopcy mieli plany. Plany, w które Pete mógł się wpasować.

      Pracował dla Howarda Hughesa – od 1952 do 1960 roku. Stręczył mu dziwki. Dostarczał prochy. Robił za goryla.

      Ward Littell był teraz prawnikiem Hughesa. A Hughes chciał wykupić Las Vegas. Hughes pragnął całego Vegas Strip. Hughes pragnął wszystkich hoteli i kasyn.

      Hughes miał plan wykupu. Mówił, że to potrwa wiele lat. Chłopcy też mieli plan:

      Sprzedajmy mu Las Vegas. Ale zróbmy Howarda Hughesa na szaro. Nasze ekipy dalej będą tam pracować. Oskubiemy Hughesa do czysta. Vegas wciąż będzie należeć do nas.

      Ward należał do Carlosa. I dostał zadanie: wynegocjować kontrakt tak, żeby wyszło na nasze.

      Pete należał do Chłopców. Chłopcy zaproponowali:

      Jedź do Vegas. Pracuj z Wardem. Przygotuj grunt dla kontraktu z Hughesem. Znasz się na mokrej robocie. Znasz się na heroinie. Może uchylimy nasz zakaz handlu prochami. Może pozwolimy ci sprzedawać czarnuchom.

      Może cię nie zabijemy. Może nie zabijemy twojej królowej twista.

      Barb nie zabrała swoich ciuchów do hotelu. Niebieskie cekiny i zieleń. Mieli dwa występy dziś wieczór. Jego żona i trio jej eks-męża.

      Jakaś smutna knajpa. Smutna Barb. Zadedykujmy jeden numer Jackowi.

      Wiadomość o akcji poprzedziła akcję. Chłopcy z mafii gadali. Chłopcy wiedzieli. Hesh Ryskind zameldował się w Adolphusie. Hesh miał raka. Hesh przyjechał, by zobaczyć i umrzeć.

      Hesh widział kawalkadę. Hesh umarł o 13.00. Kopnął w kalendarz w tym samym czasie co Jack.

      Pete dotknął łóżka. Różowa pościel, a na niej rude włosy – krzykliwe zderzenie kolorów.

      Rozległ się dzwonek u drzwi – melodia Eyes of Texas w tonacji B-dur. Barb się nie obudziła. Pete podszedł. Uchylił drzwi.

      Kurwa mać – przyszedł Guy Banister.

      Guy się pocił. Guy był po sześćdziesiątce. Guy był po dwóch zawałach.

      Pete wyszedł na korytarz. Zamknął za sobą drzwi. Guy pomachał szklanką z whisky i wodą sodową.

      – Chodź. Wynająłem pokój w głębi korytarza.

      Pete poszedł za nim. Chodnik na podłodze się elektryzował. Guy otworzył drzwi, po czym zamknął je na zasuwkę.

      Złapał za flaszkę – whisky marki Old Crow – Pete zaraz mu ją odebrał.

      – Powiedz mi, że obaj nie żyją i przyszedłeś po mnie nie dlatego, że coś się spieprzyło.

      Guy zamieszał whisky w szklance.

      – Król John Pierwszy nie żyje, ale mój chłoptaś zabił gliniarza i został aresztowany.

      Podłoga zaczęła się zapadać. Pete zaparł się nogami.

      – Gliniarza, który miał zabić jego?

      Guy wpatrywał się we flaszkę. Pete oddał mu ją.

      – Zgadza się. Tippita. Mój chłoptaś wyciągnął spluwę i stuknął go na Oak Cliff.

      – A czy twój chłoptaś wie, jak się nazywasz?

      Guy odkorkował flaszkę.

      – Nie, kontaktowałem się z nim przez łącznika.

      Pete walnął w ścianę. Posypał się tynk. Guy rozlał gorzałę.

      – Ale twój chłoptaś wie, jak się nazywa łącznik. Łącznik wie, jak ty się nazywasz, a prędzej czy później twój chłoptaś zacznie sypać nazwiskami. Popraw mnie, kurwa, jeśli się mylę.

      Guy nalał sobie drinka. Ręka mu drżała. Pete usiadł okrakiem na krześle. Ból głowy powrócił. Zapalił papierosa. Jego ręka też drżała.

      – Musimy go zabić.

      Guy starł to, co rozlał.

      – Tippit miał wsparcie, ale chciał iść sam. To była robota dla dwóch, a teraz musimy za to zapłacić.

      Pete ścisnął oparcie krzesła. Szczeble zadrżały. Jeden się obluzował.

      – Nie mów mi, co trzeba było zrobić. Powiedz lepiej, jak dobierzemy się do twojego chłoptasia.

      Guy usiadł na łóżku. Guy wyciągnął się wygodnie.

      – Zleciłem tę robotę wsparciu Tippita.

      Pete rzekł:

      – I?

      – Facet ma dostęp do aresztu i jest do tej roboty dostatecznie wredny, a na dodatek wisi trochę kasy markierom z kasyn, co oznacza, że ma dług u mafii.

      Pete rzekł:

      – Jest jeszcze coś. Na razie za różowo mi to wygląda.

      – Cóż…

      – Cóż, cholera, co?

      – Cóż, facet jest uparty i nie chce tego zrobić, a do tego jest udupiony robotą jako wsparcie jakiegoś gliny z Vegas.

      Pete strzelił knykciami.

      – Przekonamy go.

      – Nie wiem. To twardziel.

      Pete pstryknął papierosem. Trafił prosto w Guya. Guy podskoczył. Zdusił niedopałek. Przypalił poduszkę.

      Pete zakaszlał.

      – Ciebie pierwszego Carlos stuknie, jak twój chłoptaś zacznie mówić.

      Włączył się gdzieś telewizor – piętro niżej. Dźwięk niósł się po ścianach: „Naród w żałobie”/ „dzielna pierwsza dama”.

      Guy powiedział:

      – Boję się.

      – To twój, kurwa, pierwszy sensowny komentarz.

      – Ale go dostaliśmy. Przez nas świat stanął na głowie.

      Stary pierdoła aż się zaczerwienił. Pot i durne uśmiechy.

      – Opowiedz resztę.

      – Co powiesz na toast za zastrzelonego…

      – Co powiesz o Rogersie i naszym zawodowym strzelcu?

      Guy zakaszlał.

      – No dobra, do rzeczy. Pan Hoover, jak tylko dotarła do niego wiadomość, przysłał tu Littella, a ja sam widziałem go w Wydziale Policji. Gliniarze podczas łapanki zgarnęli Rogersa, ale Littell go wypuścił i zniszczył dokumentację. Rogers miał lewe papiery, więc zdaje się, że tu jesteśmy czyści.

      Usterki/poprawki…

      – Ten zawodowiec. Udało mu się zwiać?

      – Spokojna głowa. Dostał się do McAllen i przekroczył granicę. Zostawił wiadomość u mnie w domu w Nowym Orleanie, a ja zadzwoniłem tam i wiem, że wszystko jest cacy.

      – A co z Rog…

      – Siedzi