i realizatorem myśli politycznej. Powstała pustka. Nikt z nas nie znał myśli Komendanta o następnych posunięciach. Nikt z nas nie był na tyle wtajemniczony w szczegóły Jego pracy politycznej, aby mógł cokolwiek z tej pracy objąć i kontynuować”5.
Początkowo dowodzenie POW przejął jej szef sztabu, Tadeusz Kasprzycki. Nie miał jednak odpowiedniego doświadczenia i zdolności konspiracyjnych – zawiódł na całej linii. Na szczęście niebawem tematem zajął się „Śmigły”, który okazał się znakomitym organizatorem. Wzorował się na zasadach wprowadzonych przez Romualda Traugutta podczas powstania styczniowego, które Stefan Grot-Rowecki miał powtórzyć w trakcie następnej wojny.
Powstały cztery regionalne Komendy POW obejmujące nie tylko teren Królestwa Polskiego, lecz także Galicję, Wielkopolskę oraz obszary Rosji i Ukrainy. Rekrutacja przebiegała niezwykle sprawnie, pod koniec wojny stan POW zbliżał się do 30 tysięcy ludzi. W ciągu zaledwie kilku miesięcy „Śmigły” przemienił regionalną organizację paramilitarną w ogólnopolską konspirację o zasięgu środkowoeuropejskim.
POW dysponowała skuteczną łącznością, miała stabilną sytuację finansową oraz wspólną platformę polityczną. Okręgi organizacji dzieliły się na obwody i podobwody, którym podlegały kompanie, plutony i sekcje. Wyrabiano fałszywe dokumenty, ukazywała się podziemna prasa, działały konspiracyjne sądy, żandarmeria, a później także oddziały lotne. Zajmowały się one dywersją, likwidacją agentów i ekspropriacjami, czyli akcjami mającymi na celu zdobycie pieniędzy na działalność organizacyjną. POW miała być podstawą dla przyszłego Wojska Polskiego – i program ten konsekwentnie realizowano.
Sprawy konspiracji i tajemnicy traktowano bardzo poważnie, w efekcie nie pozostało zbyt wiele materialnych śladów po działalności POW. Nie wiadomo nawet, kiedy „Śmigły” objął nad nią komendę, trudno też określić, jak zmieniały się bieżące cele działalności organizacji. Sytuacja rozwijała się bowiem dynamicznie, tym bardziej że w Petersburgu doszło do przewrotu bolszewickiego. W efekcie, na mocy pokoju brzeskiego z marca 1918 roku, Rosja wyszła z wojny, a Ukraina stała się samodzielnym państwem.
Kijów po raz pierwszy
Niestety, POW zbyt późno uzyskała zdolność do działania. Rosja została już wyeliminowana z wojny, część jej terytorium była okupowana przez państwa centralne (Niemcy i Austro-Węgry) i Berlin mógł przerzucić na zachód ponad 40 dywizji. Niebawem zaczęła się tam wielka ofensywa mająca na celu rozbicie Francji. W Berlinie zdawano sobie bowiem sprawę, że wojna – jeżeli miała się zakończyć pomyślnie dla Austrii i Niemiec – musiała zostać rozstrzygnięta, zanim do Europy dotrą wojska amerykańskie. W innym przypadku państwa centralne uległyby połączonym siłom Francji, Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych.
W tym czasie na terenie Rosji pojawiły się polskie oddziały wojskowe, których formowanie rozpoczęto po obaleniu caratu w 1917 roku. Największe znaczenie miały trzy korpusy liczące łącznie ponad 40 tysięcy oficerów i żołnierzy. Niestety, działały one niezależnie od siebie, a większość tych żołnierzy traktowała je wyłącznie jako przystanek w drodze powrotnej do domu. W tej sytuacji wiosną 1918 roku POW podjęła działania mające na celu polityczne rozbudzenie polskich oddziałów na wschodzie. Sprzyjała temu sytuacja – bolszewicki przewrót wprowadził ferment polityczny, a polscy żołnierze musieli podjąć walkę przeciwko komunistom. W dodatku siły austriackie i niemieckie rozpoczęły przygotowania do rozbrojenia Polaków.
W kwietniu „Śmigły” wysłał emisariuszy, którzy mieli doprowadzić do podporządkowania POW polskich korpusów. Niestety, nie przyniosło to oczekiwanego efektu – jednostki zostały otoczone i rozbrojone, a ich żołnierze odesłani do domów. Sukcesem natomiast zakończyła się inna misja podjęta na polecenie pułkownika. Była nią próba nawiązania kontaktu z państwami ententy, co miało ogromne znaczenie dla sprawy polskiej. Była to bez wątpienia samodzielna decyzja „Śmigłego”, z perspektywy lat bardzo niedoceniana, a która być może odegrała decydującą rolę w odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości.
Emisariusze „Śmigłego” nawiązali kontakt z wojskowymi francuskimi przebywającymi w Rumunii, którzy poszukiwali przeciwników dla Niemców na Ukrainie. Sytuacja okazała się rozwojowa i „Śmigły” podjął rozmowy osobiście. Przez Kijów ruszył do Rumunii, towarzyszyli mu Jędrzej Moraczewski i Michał Sokolnicki. Dotarli do mołdawskich Jass, a rozmowy tam przeprowadzone okazały się bardzo owocne. Trójce Polaków udało się przekonać Francuzów o wartości POW – otrzymali znaczne subsydia finansowe. Jeszcze ważniejsze było zaakceptowanie przez Paryż faktu, że działający na zachodzie Europy Komitet Narodowy Polski Romana Dmowskiego nie jest jedynym życzliwym Francji reprezentantem sprawy polskiej.
Marta Thomas-Zaleska
Pobyt w Kijowie okazał się ważny także z powodów czysto osobistych. Edward poznał tam Martę Thomas-Zaleską, wielką i jedyną miłość swojego życia. Kobietę, której pozostał wierny do ostatnich dni.
Wybranka komendanta POW pochodziła z Żytomierza i miała za sobą burzliwą przeszłość. Była córką miejscowego aptekarza, osobą niezwykle urodziwą i bardzo inteligentną. W gimnazjum poznała syna zamożnych miejscowych ziemian – Michała Zaleskiego. Młodzieniec zakochał się w niej bez pamięci i wkrótce po maturze poślubił dziewczynę.
Podobno małżonkowie byli ze sobą szczęśliwi, a Marta dobrze czuła się w nowym środowisku:
„(…) zamieszkali w naszych stronach w Sandrakach – wspominała ziemianka z Podola Helena Kutyłowska – i pewnego dnia złożyli rodzicom wizytę. Pani Marta, wesoła, przystojna, szybko weszła w rolę ziemianki i – choć w owych czasach taki związek uważano za mezalians, gdyż była córką aptekarza – została przez sąsiadów, szczególnie panów, mile przyjęta. Dobrze jeździła konno i często wpadała do Kumanowic, aby wziąć udział w naszych wycieczkach”6.
Idyllę przerwał wybuch wojny, Zaleski został zmobilizowany i w stopniu oficera trafił do armii rosyjskiej. Nie chciał, by żona samotnie nudziła się w majątku, i na własne nieszczęście zaproponował jej przeprowadzkę do Kijowa. Osobiście przygotował wygodny apartament i wyjeżdżając, zalecił, by używała życia.
Marta przyjęła zalecenia męża bardzo dosłownie. Nie wiadomo, czy w ogóle go nie kochała, czy też była zbyt młoda na poważne uczucie, gdyż w chwili wybuchu wojny miała zaledwie 19 lat. Wdała się w romans z niejakim panem M. (nigdy nie ustalono jego personaliów) i całkowicie zapomniała o Zaleskim. Planowała unieważnienie małżeństwa i poślubienie kochanka, nie zdając sobie sprawy, że nowy partner traktuje cały romans wyłącznie w charakterze przygody.
Relacje co do dalszych wydarzeń pozostają sprzeczne. Nie wiadomo, czy Zaleski został poinformowany przez „życzliwych” przyjaciół, czy też przyjechał niespodziewanie i zastał żonę z kochankiem in flagranti. Zachował się jednak z ogromną klasą. Gdy uświadomił sobie, że Marta jest zakochana w panu M., udał się do jego pokoju hotelowego. Oznajmił, że nie zamierza stwarzać przeszkód zakochanym i będą mogli się pobrać. Usłyszał szyderczą odpowiedź – rywal stwierdził, że nie planuje małżeństwa z Martą, a cała sprawa ograniczała się wyłącznie do seksu. Tego było za wiele dla polskiego szlachcica i rosyjskiego oficera. Zaleski wyciągnął rewolwer, a pan M. schował się pod kołdrę, która nie stanowiła jednak żadnej osłony przed pociskami…
Na pogrzebie kochanka Marta urządziła histeryczne sceny. Jej mąż stanął przed sądem. Otrzymał jednak stosunkowo łagodny wyrok: degradację i skierowanie na front, na co zapewne miało wpływ prowadzenie się Marty. Poza tym sądy carskie z reguły łagodnie traktowały zabójców, którzy swoje czyny popełnili pod wpływem miłości czy zazdrości.
Pani Zaleska pozostała w Kijowie z opinią femme fatale, opowiadano, że prowadziła dość swobodny tryb życia. Pod koniec wojny rozpoczęła współpracę z POW, a złośliwi szeptali, że główną