a w zamian otrzymał zwierzchnictwo nad Polską Siłą Zbrojną. Dzięki temu stał się najważniejszą osobą w kraju i natychmiast rozpoczął organizację dodatkowych oddziałów, na których czele postawił oddanych sobie oficerów (m.in. Gustawa Orlicza-Dreszera i Janusza Głuchowskiego).
5 listopada do Lublina przybył generał Tadeusz Rozwadowski, pełniący dotychczas funkcję szefa sztabu Polskiej Siły Zbrojnej. Znacznie lepiej orientował się w sytuacji niż politycy z Rady Regencyjnej – zdjął więc „Śmigłego” ze stanowiska, nakazując mu wyruszenie do Lwowa na czele skoncentrowanych w Lublinie oddziałów POW, by pomóc miastu oblężonemu przez Ukraińców. W tej sytuacji pułkownik uznał, że nie można już dłużej czekać, i wysłał do Krakowa samochód po Ignacego Daszyńskiego. Kolejnego dnia przygotowywał przejęcie władzy w Lublinie i zadanie to bez przelewu krwi wykonano w nocy z 6 na 7 listopada. Akcję przeprowadziła Polska Organizacja Wojskowa, ale istotny był fakt, że została ona poparta nie tylko przez żołnierzy z lokalnego garnizonu Polskiej Siły Zbrojnej, lecz także przez batalion mający pierwotnie spacyfikować POW oraz „Śmigłego”. Dla jego żołnierzy pułkownik „Śmigły” znaczył bowiem dużo więcej niż generał Rozwadowski.
7 listopada ogłoszono powstanie Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej. Wówczas nazwa ta była odbierana inaczej niż obecnie: słowo „republika” oznaczało zerwanie z ideą monarchistyczną (czyli z Radą Regencyjną), a „ludowość” podkreślała idee sprawiedliwości społecznej i odrzucenie rządów arystokracji. Nowy rząd zapowiadał daleko idące reformy społeczne: upaństwowienie istotnych działów przemysłu i infrastruktury, reformę rolną po uprzednim wywłaszczeniu ziemian, bezpłatną edukację, obowiązkowe ubezpieczenia.
Premierem został Daszyński, a „Śmigły” ministrem spraw wojskowych. Chociaż zasięg realnej władzy gabinetu był raczej niewielki, miał on ogromne znaczenie. Jego powstanie całkowicie sparaliżowało Radę Regencyjną, a do tego wytyczono kierunek, w którym musiały pójść kolejne polskie rządy. Odrodzona Rzeczpospolita musiała się stać państwem o ustroju republikańskim i demokratycznym. Uniemożliwiono również bolszewizację Polski, gdyż niemal dla wszystkich stało się jasne, że reformy społeczne będą realizowane przez państwo, nie zachodzi zatem konieczność dokonania przewrotu komunistycznego – niepotrzebne są do tego żadne rady: robotnicze, chłopskie czy żołnierskie.
Skuteczne rozbrojenie Austriaków i zainstalowanie nowego rządu spowodowały, że „Śmigły” ponownie mógł się skupić na sprawach wojskowych. Wydał rozkaz mobilizacyjny i zajął się organizacją nowych formacji. Niejako przy okazji został też mianowany generałem – nie wypadało bowiem, by ministrem spraw wojskowych był pułkownik, który miał wydawać rozkazy oficerom wyższym stopniem. Ale najważniejszą sprawą była praca nad przygotowaniami do rozbrojenia Niemców wciąż okupujących znacznie obszary kraju. Rankiem 10 listopada „Śmigły” wydał pierwsze polecenia dotyczące zmobilizowania warszawskiej POW…
„Kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”
Piłsudski i Sosnkowski zostali zwolnieni z internowania w Magdeburgu 8 listopada. Przewieziono ich do Berlina, skąd specjalnym pociągiem dojechali do Warszawy. W stolicy pojawili się rankiem 10 listopada 1918 roku, co przyjęto z dużym zaskoczeniem. Władze niemieckie zachowały bowiem ścisłą tajemnicę – o powrocie Komendanta wiedziało zaledwie kilka osób. Na peronie na Piłsudskiego oczekiwali: książę Zdzisław Lubomirski (członek Rady Regencyjnej) oraz szef miejscowej POW – Adam Koc. Nie zachowała się, niestety, żadna dokumentacja fotograficzna ilustrująca to wydarzenie, a reprodukowane w wielu wydawnictwach zdjęcie Piłsudskiego z Sosnkowskim otoczonych tłumem warszawiaków w rzeczywistości pochodzi z 12 grudnia 1916 roku.
Wiadomość o przyjeździe marszałka Józefa Piłsudskiego do Warszawy dotarła do Lublina telefonicznie w południe. W tej sytuacji „Śmigły” wysłał do Warszawy swojego zaufanego człowieka, Bogusława Miedzińskiego. Zdołał on jednak dotrzeć do Piłsudskiego dopiero następnego dnia.
Komendant planował wyjazd do Lublina, jednak sytuacja rozwinęła się w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. Najbardziej aktywny z regentów, Zdzisław Lubomirski, zaprosił go na rozmowę, potem miały miejsce kolejne: ze współpracownikami z Polskiej Organizacji Wojskowej i z przedstawicielami niemal wszystkich środowisk politycznych. Jednak najważniejsze spotkanie odbyło się już w nocy – Komendant rozmawiał z przedstawicielami okupacyjnego garnizonu niemieckiego. Tematem negocjacji była ewakuacja Niemców z Polski. Piłsudski stał na stanowisku, że powinna być przeprowadzona jak najszybciej, by zdemoralizowane żołdactwo nie spustoszyło kraju. Niemcy jednak nie zamierzali wyjeżdżać w pośpiechu, pragnęli bowiem wrócić do domów z jak największymi łupami. Ponieważ rozmowy nie przyniosły rezultatu, planowano kontynuować je następnego dnia.
Tymczasem wydarzenia wymknęły się spod kontroli, bo już sama obecność Piłsudskiego w Warszawie wystarczyła, by zradykalizować nastroje. Odosobnienie w Magdeburgu przyniosło mu bowiem nieprawdopodobny kapitał polityczny. Cztery lata wcześniej przed jego strzelcami zamykano drzwi i okna – teraz stał się najważniejszą postacią w kraju, politykiem, z którym wiązano ogromne nadzieje. Internowanie usunęło zarzut współpracy z Niemcami, był postrzegany jako ofiara prześladowań, stał się symbolem walki z okupantem. Umiejętna akcja propagandowa kreowała go na wodza narodu, trafiła zresztą na odpowiednią chwilę dziejową. Nigdy wcześniej (ani później) Piłsudski nie był wśród rodaków tak popularny – wydawał się jedynym człowiekiem mogącym przejąć władzę w Polsce. I nie był to wyłącznie głos opinii publicznej, podobne zdanie wygłaszali politycy – od skrajnej prawicy po socjalistów.
Trudno się zatem dziwić, że gdy po Warszawie rozeszły się wieści o przyjeździe Piłsudskiego, mieszkańcy miasta zaczęli przybywać pod jego dom. Wkrótce zgromadzenie przemieniło się w stutysięczną manifestację patriotyczną. Stołeczna POW obsadziła niektóre punkty w mieście. Niemieccy żołnierze obawiali się nie tylko wyjść na ulice Warszawy, lecz także tego, że zrewoltowany lud krwawo się na nich zemści za trzy lata okupacji.
Z tego powodu 11 listopada niczego już nawet nie negocjowano, gdyż Niemcy oddali się pod opiekę Piłsudskiego, zgadzając się na wszystkie jego warunki. Uzgodniono, że opuszczą Królestwo Polskie w ciągu tygodnia, pozostawiając całe wyposażenie wraz z bronią osobistą. Rozbrajanie rozpoczęto w Warszawie o godzinie 13 i przeprowadzono je bardzo sprawnie. Jednocześnie identyczna akcja odbyła się poza stolicą, graniczne stacje kolejowe obsadzili członkowie POW, a tory Polska Siła Zbrojna. Bardzo sprawnie działali również polscy kolejarze. W ciągu sześciu dni Warszawa została opróżniona z Niemców.
Tymczasem w Lublinie 11 listopada przed południem komendant POW Edward Śmigły-Rydz wydał rozkaz o scaleniu podległych sobie oddziałów z formacjami Polskiej Siły Zbrojnej, tworząc w ten sposób jednolitą armię. Wprawdzie dotyczyło to tylko terenów dawnej okupacji austriackiej, ale oznaczało początek istnienia Wojska Polskiego. Rozkaz ten o kilka godzin wyprzedził decyzję Rady Regencyjnej przekazującej władzę nad PSZ Józefowi Piłsudskiemu. Dlatego właśnie ta decyzja dała oficjalny powód do ustanowienia Dnia Niepodległości.
Z perspektywy czasu rola „Śmigłego” w demontażu znaczenia Rady Regencyjnej jest niedoceniana. To właśnie on utworzył konkurencyjny rząd i zapewnił jego bezpieczeństwo. Najważniejsze znaczenie miał jednak fakt, że żołnierze Polskiej Siły Zbrojnej, stanowiący teoretycznie zbrojne ramię Rady Regencyjnej, przeszli na jego stronę, gdy tylko wydał im takie polecenie. Również rozbrojenie Niemców w Warszawie było oczywistym dowodem na to, że główną siłą zbrojną w państwie jest Polska Organizacja Wojskowa, którą dowodził właśnie Edward Śmigły-Rydz.
Tuż po wydaniu rozkazu o połączeniu POW z PSZ „Śmigły” został wezwany do Warszawy. Po karkołomnej jeździe samochodem z Lublina stawił się przed północą u Piłsudskiego. Komendant podjął już wówczas decyzję o pozostaniu w stolicy, a w tej sytuacji rząd lubelski przestał być pomocą, stając się przeszkodą w prowadzeniu