z Jass spędzili razem kilkanaście dni nad Morzem Czarnym. Nie znamy bliższych szczegółów ich związku w tym okresie, ale zapewne jeszcze przed wyjazdem na rozmowy z Francuzami doszło między nimi do pierwszych zbliżeń. Trudno się temu dziwić – epoka była wyjątkowo burzliwa i nie warto było tracić czasu na konwenanse. Marta zresztą zawsze uchodziła za osobę mało pruderyjną.
Niestety, „Śmigły” nie miał czasu, by dłużej rozkoszować się bliskością kochanki. Historia nagle przyspieszyła – w połowie września francuska Armia Orientu, stacjonująca dotychczas w Salonikach, rozpoczęła ofensywę na północ. Jej sukces przekroczył wszelkie oczekiwania; jeszcze przed końcem miesiąca zawieszenie broni podpisała Bułgaria, a zaraz potem Turcja. Gdy w październiku Francuzi przemierzali Bałkany, kierując się na Belgrad i Budapeszt, dla wszystkich stało się jasne, że klęska Austro-Węgier i Niemiec jest kwestią najbliższej przyszłości. Jak później to elegancko określono, monarchia Habsburgów „zaczęła się rozłazić jak stare gacie”, a Niemcy same nie mogły prowadzić wojny. Zresztą narastały tam rewolucyjne nastroje, a żołnierze kajzera nie chcieli już ginąć na froncie. W pierwszych dniach października Rada Regencyjna w Warszawie zapowiedziała nawet utworzenie niepodległej Polski. W tej sytuacji „Śmigły” musiał porzucić kochankę i wracać do Warszawy.
Edward Śmigły-Rydz w czasach Legionów
foto Instytut Józefa Piłsudskiego/NAC
foto Zbiory Danuty B. Łomaczewskiej/East News
Edward Śmigły-Rydz podczas I wojny światowej. Na dole wraz z Józefem Piłsudskim
foto Narodowe Archiwum Cyfrowe
Edward Śmigły-Rydz jako pułkownik I Brygady Legionów
foto Narodowe Archiwum Cyfrowe
Przyszły marszałek w towarzystwie znajomych i Marty Thomas-Zaleskiej
foto Muzeum Literatury w Warszawie/East News
W czasach legionowej epopei
foto Narodowe Archiwum Cyfrowe
Z Józefem Piłsudskim na warszawskiej Agrykoli, kwiecień 1917 roku
foto Narodowe Archiwum Cyfrowe
Oficerowie I Brygady Legionów
foto Narodowe Archiwum Cyfrowe
Portret Leopolda Gottlieba pędzla Śmigłego-Rydza, 1916 rok
reprodukcja Grzegorz Kozakiewicz/Forum
Reprodukcja pocztówki Legiony Polskie: Edward Śmigły-Rydz pierwszy od prawej w górnym rzędzie
reprodukcja Mirosław Stankiewicz/ Forum
Rozdział 3. Wielkie dni „Śmigłego”
Rozdział 3
Wielkie dni „Śmigłego”
POW w akcji
Deklaracja Rady Regencyjnej zapowiadająca utworzenie niepodległej Polski z dostępem do morza była dowodem dynamicznych zmian zachodzących w Europie Środkowej. Wojna dobiegała końca, a Rada Regencyjna przejęła oficjalną kontrolę nad Polską Siłą Zbrojną (Polnische Wehrmacht). Jednocześnie doszło do przesilenia rządowego – kojarzony ze współpracą z okupantami gabinet Jana Kantego Steczkowskiego miał zostać zastąpiony przez rząd Józefa Świeżyńskiego. Nowy premier, związany z Narodową Demokracją, poszukiwał poparcia także wśród piłsudczyków.
„Śmigły” nie miał wyboru i po powrocie z Kijowa przystąpił do negocjacji ze Świeżyńskim. Wbrew bowiem popularnym dzisiaj opiniom Rada Regencyjna posiadała legitymizację do sprawowania władzy w kraju, a powołane przez nią instytucje miały znacznie szerszy zakres rzeczywistych uprawnień niż gabinety rządowe z epoki PRL-u. A do tego cieszyły się większym szacunkiem wśród społeczeństwa.
Rozmowy nie były jednak łatwe, politycy z Rady wprawdzie zaoferowali Piłsudskiemu stanowisko ministra spraw wojskowych (które w zastępstwie miał sprawować „Śmigły”), była to jednak wyjątkowo niebezpieczna propozycja. Dawała bowiem niewielki rzeczywisty wpływ na rozwój sytuacji, a straty wizerunkowe mogły być ogromne. W razie bowiem wystąpienia niepokojów społecznych to właśnie minister spraw wojskowych był zobowiązany spacyfikować sytuację. Jednocześnie prowadzono też negocjacje z Narodową Demokracją – okazało się jednak, że jej politycy nie byli w stanie zagwarantować rzeczywistej pomocy w działaniach zmierzających do odzyskania niepodległości.
Negocjacje zostały ostatecznie zawieszone, czego oficjalnym powodem było ogłoszenie przez Radę Regencyjną poboru do wojska. Obserwatorom wydawało się, że „Śmigły” grał na zwłokę, oczekując powrotu Piłsudskiego, jednak przyczyny tego stanu były zupełnie inne.
Pułkownik zdawał sobie bowiem sprawę z postępującej katastrofy Austro-Węgier. Francuzi maszerowali przez Bałkany, Włosi przez Alpy, rozpadała się cesarsko-królewska armia, a jej oddziały przemieniały się w niezdyscyplinowane bandy. W tej sytuacji koniecznością stało się zdobycie władzy na terenach dotychczas okupowanych przez Austriaków. Miała to być demonstracja polskich ambicji niepodległościowych, a jednocześnie próba uchronienia ludności cywilnej przed rabunkami i gwałtami. Jedyną siłą, która mogła się podjąć tego zadania, była Polska Organizacja Wojskowa i stojący na jej czele pułkownik „Śmigły”.
Decyzję o rozbrajaniu Austriaków podjęto w ostatnich dniach października. Początek akcji zaplanowano na 1 listopada, dzięki czemu o kilka dni ubiegli nas Czesi, Słowacy, Chorwaci czy Serbowie. Jednak termin ten miał swoje realne uzasadnienie: „Śmigły” chciał poczekać do chwili, gdy austriacka administracja rządowa przyśle pieniądze na wypłaty pensji i zasiłków oraz regulację wierzytelności rządowych. Obalenie władzy okupanta oznaczało bowiem automatyczne odcięcie od finansów z Wiednia – wiele polskich rodzin znalazłoby się wtedy z dnia na dzień w tragicznej sytuacji. A tak uzyskano miesiąc na rozwiązanie tych problemów.
„Śmigły” i jego współpracownicy dysponowali sprawnym systemem komunikacji, tajnymi magazynami broni i kilkudziesięciotysięczną armią podziemną. Wszystko wskazywało, że akcja zakończy się sukcesem – i tak faktycznie się stało. Jako pierwsze polskie miasto, jeszcze 31 października, został wyzwolony Tarnów. Następnego dnia opanowano Kraków, a 3 listopada zwierzchnik okupacyjnych wojsk austriackich w Lublinie telegraficznie przekazał pełnię władzy Radzie Regencyjnej. Jeśli nawet „Śmigły” spodziewał się czegoś innego, to zapewne tej informacji nie zaakceptował z radością – znacznie utrudniła mu bowiem działanie.
Tego samego dnia w Warszawie nastąpiła próba obalenia rządu. Okazała się nieudana, jednak w jej wyniku gabinet Świeżyńskiego musiał podać się do dymisji. Świeżyńskiego zastąpił Władysław Wróblewski uznawany za „premiera tymczasowego”, gdyż stanowisko szefa rządu zarezerwowano dla arystokratów: Eustachego Sapiehy albo Zdzisława Lubomirskiego. Decyzji nie zdołano jednak już podjąć, gdyż Rada Regencyjna dożywała swojego kresu.
Dla